Pamiętam późny wieczór i siebie, czternastolatka wtedy, z twarzą niemal dotykającą ekranu telewizora. Dwoje starszych i nieładnych ludzi przed zaimprowizowanym sądem. Ich ciągłe zaprzeczanie, krzyki "nu! nu!". Potem wiązanie im z tyłu rąk, wyprowadzenie. Potem cięcie i nagle okazuje się że samej egzekucji nie utrwalono, żołnierze ponoć się pospieszyli, są tylko dwa powykręcane ciała we krwi i rozwiewająca się chmura dymu prochowego. Straszne, ale rozumiałem, że tam, w Rumunii, dzieje się Historia.
Jaruzelski też skończyłby jak Ceausescu, bo równie tępo trzymał się władzy, ale na swoje szczęście miał przy sobie przerastającego go inteligencją Kiszczaka. Założę się, że to Czesiek przy wsparciu Moskwy namówił go do podzielenia się władzą z tymi w sumie dobrotliwymi rewizjonistami komunistycznymi co to "konstruktywną opozycję" reprezentują i kilkoma TW. Zawsze można przedstawić to jako triumf demokracji, a poza tym Polacy wiedzą przecież, że zgoda buduje a niezgoda rujnuje. Fajnie wyszło, życie ocalone, a kasa i wpływy też. Pewno oglądając egzekucję rumuńskiego tyrana Wojtek i Czesiek walnęli sobie po bańce. No, Jaruzel zadowolił się może colą, bo podobno niepijący.
Saddam Hussain nie miał swojego Kiszczaka i dlatego zawisł na pętli. Jednak przynajmniej miał jako taki proces i zadyndał w majestacie jako takiego prawa. Natomiast Muammara Kaddafiego załatwiono jak Ceausescu. Znowu ktoś się pospieszył i znowu nie ma zdjęć z aktu egzekucji. I jest to na tyle śmierdząca sprawa, że odzywa się nawet Amnesty International.
Komu zależało na tak szybkim zlikwidowaniu upadłego dyktatora? Czy to autentyczny gniew ludu? Czy może interesy ważnych ludzi? Bo przecież Kaddafi jeszcze tak niedawno fetowany był przez rządzących w całej Europie. Zwłaszcza miło witano go we Włoszech i Francji. Kaddafi to Libia, a Libia to ropa, gaz, surowce mineralne. Kaddafi to prywatny majątek, podobno ponad sześćdziesiąt miliardów dolarów, ulokowanych w europejskich i amerykańskich bankach.
W ubiegłym tygodniu znowu na ekranach telewizorów działa się Historia. "Minister Sikorski gratuluje narodowi libijskiemu", powiedział mi pasek w TVN. Ten minister nie wysłał do Libii nawet kilku naszych F-16; niechby i symbolicznie odbywały choć loty patrolowe w ramach misji NATO. Teraz minister cieszy się ze śmierci człowieka. Nie chcę być źle zrozumiany: Kaddafi to był tyran i ludobójca i dobrze że już go nie ma. Ale powinien był stanąć przed sądem. I wnerwiają mnie te gratulacje Sikorskiego i innych polityków. I wnerwia mnie Narodowa Rada Libii, złożona głównie ze współpracowników dyktatora. Oni też pewnie złożyli sobie gratulacje - Kaddafi nic już nie powie, prawda? I wnerwia mnie to, że ludzie niczego się nie nauczyli przez tysiące lat.
Ja wiem, że bywam czasem monotematyczny, ale co poradzę że zafiksowałem się na punkcie starożytnego Rzymu, bo Rzymianie wszystko na własnej skórze już przed nami przerobili, łącznie z upadkiem własnej cywilizacji, co my zaczynamy przerabiać teraz. I kiedy patrzyłem na sponiewierane zwłoki tyrana zamknięte w chłodni i wiwatujące tłumy Libijczyków, "Dzieje" Tacyta same wskoczyły mi do ręki. Koniec efemerycznego cesarza - okrutnika Witeliusza był taki: "Związano mu w tył ręce; w poszarpanej szacie prowadzono go na wstrętne widowisko, przy czym wielu miotało nań obelgi, a nikt nad nim łzy nie uronił: brzydki jego koniec współczucie stłumił (...). Potem padł pod zadanymi mu ciosami, a gmin z taką samą nikczemnością pastwił się nad martwym, z jaką hołdował mu za życia". Przypomina coś?
Co będzie dalej z Libią? Nie wiadomo, a to ważna sprawa, bo idzie też o interesy Unii Europejskiej, a my przecież jesteśmy jej częścią. I chyba te interesy tak śmierdzą.
Tacyt odpowiada mi: "Po zabiciu Witeliusza raczej ustała wojna, niż zaczął się pokój".
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.