Czytelnikom spoza Krakowa należy się wyjaśnienie: "Krążownikiem Wielopole" zwany jest okazały gmach u zbiegu ulic Starowiślnej i Wielopole właśnie. Zaprojektowali go na samym początku lat dwudziestych XX w. architekci Stryjeński i Mączyński, jako pierwszy w naszym mieście nowoczesny dom towarowy. Ale już w 1924 r. przemianowany został na Pałac Prasy i stał się siedzibą koncernu IKC Mariana Dąbrowskiego.
Dąbrowski rozkręcił umiejętnie potężne imperium medialne, największe w Polsce międzywojennej; "Ilustrowany Kurier Codzienny" polscy turyści mogli nabywać nawet w... Tunezji. W tamtych czasach było to coś niebywałego. Redaktor, biznesmen i poseł na Sejm hojnie wydawał pieniądze na projekty, które go interesowały; sfinansował na przykład z własnej kieszeni rozkopanie i przebadanie przez archeologów kopca Krakusa. Mówiono wtedy, że na pewno odkryte zostaną szczątki legendarnego władcy, bo "Mariankowi wszystko się udaje". Ale się nie udało, nadszedł rok 1939 i Marianek trafił na emigrację; zmarł w samotności i nędzy w USA, bo nie chciał wrócić do Polski rządzonej przez komunistów.
Po wojnie Pałac Prasy stał się siedzibą "Dziennika Polskiego", najpopularniejszej gazety codziennej w Małopolsce. Kupowałem tą gazetę, reprezentującą solidny, typowo krakowski nurt konserwatywno-liberalny, odwołującą się chętnie do tradycji przedwojennego IKC. Mini-felietony Tomasza Domalewskiego z powodzeniem mogłyby ukazywać się na łamach "Gazety Polskiej". Wygląda jednak na to, że Domalewskiego już sobie nie poczytam, bo żyjemy nie w czasach Dąbrowskich, lecz Hajdarowiczów.
Niedawno z osłupieniem patrzyłem na strony "Rzeczpospolitej", na reklamy tygodnika "Przekrój". Tak, wiem że było coś takiego, co stworzył genialny Marian Eile. Mój ojciec przepracował w "Przekroju" blisko ćwierć wieku. To on wymyślił charakterystyczną "przekrojową rączkę", którą wyciął z jakiegoś dziewiętnastowiecznego czasopisma i dzisiaj ta "rączka" reklamuje na łamach hajdarowiczowskiej "Rzepy" hajdarowiczowski "Przekrój". Rzecz jasna, ot tak sobie. Dąbrowski poprosiłby o zgodę, ale Hajdarowicz Dąbrowskim nie jest. "Przekrój", przeniesiony do Warszawy wrócił do Krakowa, ale nie trafił na tą stronę Wisły gdzie powinien. On trafił na Zabłocie i to wiele tłumaczy. Nie wiem, kto jest teraz redaktorem naczelnym "Przekroju" i nawet nie chce mi się sprawdzać, bo po co? Naczelnym "Rzeczpospolitej" nie jest już Paweł Lisicki; widocznie nie dość się starał. Naczelnym "Dziennika Polskiego" przestał być Legutko, bo pewnie nazwisko źle się Hajdarowiczowi kojarzy, a został nim Kwaśniewski.
Najpierw pomyślałem, że to Olek postanowił wrócić do zajęć z lat osiemdziesiątych, ale nie. Ten Kwaśniewski to Maciej.
"Dziennik Polski" opuszcza 31. października Pałac Prasy i przenosi się do tzw. Błękitka. To taki niby drapacz chmur (niewysoki, bo na miarę naszych, krakowskich możliwości), z błękitną elewacją. Gdy go za komuny zbudowano, był pomarańczowy, przerobiono go później. Która partia łączy pomarańczowe wzorki z błękitnym tłem, to chyba Państwo wiecie. No i od Błękitka niedaleko na Zabłocie. Ciekawe, co będzie z Krążownikiem, który idzie na dno. Może powstanie tam hotel? Albo bank, który ma dla nas "atrakcyjną ofertę kredytową"? Tak czy siak, Marian Dąbrowski pewnie przewraca się w grobie.
Piszę ten felietonik w piątek. W każdy piątek po porannej herbacie wybierałem się po kajzerki i gazety. Kupowałem dwa dzienniki. Od 9. września trzy. Dzisiaj kupiłem tylko jeden: "Gazetę Polską Codziennie".
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.