Chciałem napisać coś o dzisiejszej Polsce. Napisać prawdę, czyli że jest i śmieszno i straszno, ale - używając cytatu z filmu "Dzień świra" - przypieprzyłem się w skrzynkę. Porządną skrzynkę na listy, zgodną z unijnymi standardami, czyli taką z szeroką szparą przez którą używając kawałka zagiętego drutu każdy może na chwałę UE wydłubać sąsiadowi korespondencję. W skrzynce było awizo. Nie odebrałem listu poleconego i poczta wzywa mnie, bym to uczynił. Napisali mi, że to już drugie awizo; rzecz w tym jednak, że pierwszego nie dostałem. Otóż kiedy się przypieprzyłem, przypomniałem sobie że na razie odebrać nie mogę, bo jest ósma, a mój urząd pocztowy zaczyna pracę o godz. 10 i w dodatku ma takie okienko, na którym widnieje napis "przerwa w godz. 10.00 - 11.30". Wisi tam też reklama z hasłem "Dłużej znaczy lepiej", co istotnie sprawdza się w sytuacjach intymnych, ale już niekoniecznie w kolejce do drugiego i jedynego czynnego okienka.
I całe owo wydarzenie uświadomiło mi, że nie muszę pisać o współczesnej Polsce, bo zrobił to już wcześniej pewien bystry profesor historii, Walijczyk rodowity. A pisał tak:
"Ogólnie rzecz biorąc, poziom życia w kraju można w najlepszym wypadku określić jako skromny (...). Alkoholizm, zła kanalizacja, długie kolejki, odpadający ze ścian tynk, zatłoczone mieszkania i autobusy, zanieczyszczone powietrze, opady sadzy i pyłu, nie naprawiane wyboiste chodniki, niski poziom usług, nie kończące się utarczki z opieszałymi urzędnikami najniższych szczebli administracji - wszystko to trzeba przyjąć jako nieodłączne elementy życia codziennego (...). Wszystkie usługi świadczone przez osoby prywatne - od opiekunek do dzieci i pomocy domowych, przez taksówkarzy, po fryzjerów, krawców i prostytutki - są tańsze niż na Zachodzie (...)".
"Władze wyniosły sport do rangi jednej z podstawowych gałęzi przemysłu (...). Hojnym poparciem rządu cieszy się budowa stadionów, programy szkolenia sportowego (...)".
"Partia rządząca kontroluje życie polityczne w kraju w stopniu o wiele większym, niż może to sobie wyobrazić większość zachodnich obserwatorów(...). Co najważniejsze, system nomenklatury (...) stanowi gwarancję, że każde stanowisko - czy to w aparacie partyjnym lub państwowym, czy też w siłach zbrojnych lub organizacjach społecznych, związkach zawodowych i spółdzielniach - będzie sprawował człowiek, którego kandydaturę zaaprobuje partia".
"W Polsce (...) państwo usiłuje zatem nie tylko manipulować informacją, ale wytwarzać ją, przetwarzać i klasyfikować z pozycji monopolistycznego systemu kontroli (...)".
"Twierdzeniu, jakoby Polska była społeczeństwem bezklasowym, przeczą najoczywistsze fakty. Nowo powstała (...) 'nowa klasa' - z jej prywatnymi willami, szybkimi samochodami, jedwabnymi garniturami, modnie ubranymi żonami, rozpieszczonymi dziećmi i wakacjami spędzanymi za granicą - ma dochody i przywileje, o jakich nawet nie marzą ludzie pracy".
Wszystko się zgadza. O poczcie profesor z Walii nie pisał, ale jestem przekonany, że wtedy funkcjonowała tak jak dzisiaj. Wtedy? Ano tak, bo to opis Polski z drugiej połowy lat 70. XX wieku. Tyle, że pasuje jak ulał do Polski obecnej. Pociesza mnie jedynie przypis: "Tekst oryginału Norman Davies ukończył w 1979 r.".
Dotąd czułem się czasem jak agent Fox Mulder z mojego ukochanego serialu "Z Archiwum X". Odkąd przypieprzyłem się w skrzynkę coś mi się pomieszało i teraz czuję się jak Peter Bishop z nie mniej znakomitego serialu "Fringe". Facet trafia do alternatywnego wszechświata, który jest na kursie kolizyjnym z naszym wszechświatem i próbuje wrócić. A dwie rzeczywistości stopniowo się przenikają. Tak więc mamy rok 2011, ale wychodzi jednocześnie na to, że jesteśmy teraz w okolicach roku 1975; niedługo będzie 1976.
A potem ten, na który czekam: rok 1980.
(cytaty za: Norman Davies "Boże Igrzysko - Historia Polski", t. II; Wydawnictwo Znak, Kraków 1998)
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.