• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nocna z Marszałkiem rozmowa

Bardzo późnym wieczorem siedziałem w swoim pokoju obrabiając na komputerze jakieś zdjęcia, gdy nagle usłyszałem za plecami pstryknięcie zapalniczki. Podskoczyłem i obróciłem się błyskawicznie. Na krześle pod ścianą siedział starszy mężczyzna w eleganckim mundurze, w spodniach z lampasami. Nawet nie patrząc na jego wąsy zorientowałem się, że to nie kto inny, a Marszałek Józef Piłsudski, zwłaszcza że z jego portretu zdobiącego tamtą ścianę Marszałek zniknął; został tylko wizerunek stolika z porzuconą talią kart do pasjansa. Piłsudski zapalał właśnie papierosa. Odruchowo stanąłem na baczność. Chciałem też zasalutować, ale przebiegło mi przez głowę, że jestem przecież cywilem, no i do tego w pidżamie, więc nie wypada jakoś.

- Spocznij - powiedział spokojnie. Rozluźniłem pozycję.

- Siadaj, synku.

Usiadłem. Zaciągnął się dymem i przez długą chwilę rozglądał w milczeniu po pokoju. Nerwowo zerknąłem na półkę, ale flaszka ginu stała tam nienaruszona. No, to przynajmniej wiem, że się nie urżnąłem - przeleciało mi przez głowę.

- Dużo masz tu książek - powiedział wreszcie Marszałek, przenosząc na mnie wzrok. - Oczytany, co?

- No... na miarę swoich możliwości - wyjąkałem. Uśmiechnął się.

- Taak... takiego mi trzeba. Widzisz, synku, nudzi mi się... tam - dłoń z papierosem wykonała nieokreślony gest - i szukam kogoś, kto by mi opowiedział, co w Kraju słychać, odkąd sobie poszedłem... Który to właściwie rok teraz?

- Rok mamy 2011. Grudzień.

- Hm, szmat czasu. Powiedz no, Polska wolna?

- No tak, wolna i demokratyczna.

- Demokratyczna? - skrzywił się Piłsudski. - No i coście z tą demokracją zrobili?

- Różnie to bywa, panie Marszałku. Ale partia rządząca potrafi w razie czego wziąć za mordę.

- To już lepiej. No, oczywiście, jeśli ta partia to patrioci... Czekaj, synku, nie przerywaj mi. Prezydent jest?

- Jest. Nazywa się Bronisław Komorowski.

- A, znałem, znałem. Zacna ziemiańska rodzina. To dobrze. Przywódca, rozumiesz, nie powinien być z chamów i nieuków. A naród jak tą demokrację przyjmuje? Ludzie zadowoleni? Robotnicy, chłopi się nie burzą?

- Gdzie tam. Drugi raz zagłosowali na tą samą partię. Mamy niezły wzrost gospodarczy, średnia płaca to ponad 3,5 tysiąca złotych...

- Żartujesz! - Marszałek podskoczył na krześle. - Aż tyle?!

- No, tak przynajmniej mówią w telewizji...

- W czym? A, pamiętam. Za moich czasów Anglicy mieli już jakąś telewizję. Pewnie się to rozwinęło, co? Ech, ta tiechnika...

Mówił z pięknym, kresowym zaśpiewem. Zaciągnął się jeszcze raz i dmuchnął dymem pod sufit.

- A jak sobie poszedłem - powiedział po chwili - to jak było? Wojna?

- Oj, była wojna - odparłem cicho - straszna wojna, gorsza od tej, w której pan Marszałek brał udział. Miliony zabitych, całe miasta w ruinie...

- Tego się spodziewałem. Beck nie dał rady - mruknął. - Kto na nas napadł? Niemcy, czy Sowieci?

- Najpierw jedni, potem drudzy, panie Marszałku.

- Kto wygrał?

- No, my!

- Brawo! - uśmiechnął się. - Nasi sojusznicy nie zawiedli, tak?

- Bogiem a prawdą, to raczej myśmy im pomogli, a nie oni nam - odparłem po chwili namysłu. - W istocie, nasze wojska walczyły na wszystkich frontach w Europie i nawet w Afryce Północnej. Nasi matematycy złamali kod niemieckiej maszyny szyfrującej. Nasi piloci walnie przyczynili się do rozgromienia niemieckiego lotnictwa i uratowali Wielką Brytanię przed inwazją...

- Pięknie, pięknie. Lotnictwo, tak. Może mieli rację, że je zaniedbuję, no ale widać, że już po mnie znakomicie je rozbudowaliście. A ten pyszałkowaty kapral, Hitler, co z nim?

- Jak zrozumiał, że przegrał, to wypalił sobie w łeb w gruzach Berlina.

- A Stalin?

- Też nie żyje. Może miał wylew, ale chyba go otruli. Wie pan, jak to z Rosjanami; wszystko zawsze utajniają. Tak czy siak, komunizm splajtował.

- Hm... - Piłsudski z zadumą wydmuchnął dym. - A profity terytorialne po tej wojnie mieliśmy?

- A jakże - skinąłem głową. - Zachodnią granicę przesunięto dobrych paręset kilometrów na zachód, na Odrę i Nysę. Mamy ziemie piastowskie. Nie tylko Gdańsk, ale i Szczecin i Wrocław to teraz polskie miasta. I mamy 770 kilometrów wybrzeża Bałtyku. Prusy Wschodnie też zabrane Niemcom.

- Wspaniale. A powiedz no - nachylił się ku mnie - coś nam zagraża?

- No... właściwie to kryzys światowy - zacząłem, ale Piłsudski przerwał mi:

- To jeszcze się nie skończył? Nic się nie przejmuj, jak od 1929 roku nie dał nam rady, to już rady nie da. Mów mi o polityce i militariach. Francja nadal naszym sojusznikiem, a?

- Nie tylko. Nawet Niemcy...

- Cóż to, chłopcze? - zmarszczył krzaczaste brwi. - Kpisz sobie z dziadka?

- Ależ nie! Od wojny dzielą nas już przecież pokolenia. Niemcy mają teraz najbardziej demokratyczną demokrację w Europie i tak jak my są członkiem najpotężniejszego sojuszu wojskowego w dziejach. Nazywa się NATO i rządzą nim Amerykanie. Weszli do Europy tak jak w 1917 roku, tyle że za tym razem już pozostali, żeby bronić wolny świat przed Sowietami.

- Ach, tak. Znakomicie. No a w polityce międzynarodowej jak stoimy?

- Jesteśmy członkami Unii Europejskiej, która jest związkiem państw od Portugalii na zachodzie, po kraje nadbałtyckie na wschodzie i od Szwecji po Włochy, ale...

- Taki wielki związek równych i współpracujących pokojowo państw? Piękne, bardzo piękne te czasy w których żyjesz. Podaj mi, synku, popielniczkę.

Odwróciłem się w stronę biurka i wyrżnąłem głową w monitor. Otępiały odwróciłem się znowu - krzesło było puste. Na portrecie nieruchomy, zaklęty w ułamku czasu Piłsudski stawiał pasjansa. Potarłem policzek - niewygodnie jest drzemać z głową na klawiaturze; i jeszcze ten cierpki posmak w ustach... Zerknąłem na półkę - butelka mocno napoczęta. To wiele wyjaśnia, pomyślałem. Wychyliłem jeszcze jedną szklaneczkę, wyłączyłem komputer i poszedłem już na dobre spać.

Zasypiając pomyślałem z przykrością, że chociaż powiedziałem Marszałkowi prawdę, to powiedziałem mu nieprawdę.

(Bez bicia przyznaję, że ta moja skromna "Opowieść Wigilijna" zainspirowana została rozmową, jaką sir Winston Churchill odbył w 1947 r. ze swoim ojcem, lordem Randolphem, zmarłym w roku 1894. A przy okazji życzę Państwu Wesołych Świąt!)



Tomasz Kowalczyk



1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.