W zeszłym tygodniu o mało nie wywróciłem się jak długi spiesząc późnym popołudniem do sklepu po zakupy. Potknąłem się o wystającą płytę chodnikową. Nie zauważyłem jej, bo było ciemno. Ciemno było, bo chmury zasnuwały niebo, a latarnie uliczne nie świeciły. Latarnie nie świeciły, bo podjęto decyzję żeby je włączać później i gasić wcześniej niż to ogólnie przyjęte. Miasto oszczędza.
Mamy najszybsze tempo wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej.
Jadę tramwajem (tu, u mnie, w Krakowie) ulicą Mogilską. Podziwiam przez okno okazałe, pozimowe dziury w jezdni. Na dnie każdej takiej dziury błyska przedwojenna kostka brukowa, solidna tak, że nawet źdźbło trawy przez spojenia nie wylezie. Przy zjeździe na boczną pętlę przy ulicy Wieczystej tramwaj się zatrzymuje. Motorniczy wysiada, wyciąga żelazny wichajster, przekłada ręcznie zwrotnicę, wsiada i znowu ruszamy. To nie jest obrazek z wieku XIX. To jest jak najbardziej wiek XXI.
Polska w budowie.
W delikatesach są cztery kasy, ale czynna tylko jedna i przy niej ustawiła się kolejka kilkunastu osób. Słyszałem kiedyś, jak kierowniczka tego sklepu tłumaczyła wzburzonemu klientowi, że - "Panie, nie stać nas na większe zatrudnienie, teraz to się nie kalkuluje!". Po odejściu od kasy zerkam na paragon i nagle ze zdziwieniem dostrzegam, że cena dziesięciu jajek wzrosła o 1.20 zł. w porównaniu z poprzednimi zakupami w lutym. Niby nic, ale to już poważny problem np. dla staruszki, która czasem musi rozważać czy starczy jej na leki, jeśli dodatkowo kupi parę plasterków szynki.
Co będzie powiedziane? Oczywiście, wiemy, wiemy. PKB itd. A poza tym niech takie staruszki za długo nie żyją, bo to szkodzi zamożności państwa. Jakieś emerytury trzeba wypłacać, cholera jasna, a tu Vincent siedzi i zawija pracowicie te sreberka...
W dodatku na Stadionie Wokół Którego Biega Mucha odbył się mecz. Bezbramkowy, ale to wielki sukces. Sukces na miarę naszych możliwości: nie było "czegoś co nie powinno się zdarzyć", znaczy się, nie było potrzeby sprowadzenia ekip z ciężkim sprzętem i psami wyszkolonymi do poszukiwania pod gruzami osób rannych i ciał zabitych.
Ostatnio coraz częściej w Polsce dzieją się rzeczy które nie powinny się zdarzyć. Tragedia pod Szczekocinami. Wpadają na siebie dwa rozpędzone pociągi skierowane na ten sam tor, 16 osób nie żyje, kilkadziesiąt rannych. Ale państwo zdało egzamin, bo prezydent i premier szybko przybyli na miejsce. Za to w radiowej "Trójce" wypowiedź eksperta od kolejnictwa (nazwiska niestety nie pomnę) który mówi mniej więcej tak: ja na państwa antenie już rok temu mówiłem, że wypadków kolejowych w Polsce ostatnio w rosnącym tempie przybywa i w końcu siłą rzeczy dojdzie do naprawdę poważnego.
Ekspert mówił, no i co? I nic.
Po audycji przerwa na reklamy. Reklamują jakiś preparat na zgagę czy inny reumatyzm - "suplement diety". Teraz wszystkie leki nie na receptę to "suplementy diety", zauważyli Państwo? Suplement dziennikarza w reżimowym suplemencie czasopisma gdera, że Polacy nie widzą jak ich kraj wspaniale się rozwija i potrafią tylko narzekać.
A mnie przyszła do głowy taka smutna myśl, że dzisiejsza Polska to zaledwie suplement państwa.
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.