Redaktor Grzegorz Skowron z "Dziennika Polskiego" (z nazwy, bo to, przypominam, Verlagsgruppe Passau) raczył popełnić w zeszłym tygodniu tekst osnuty wokół tematu śmierci generała Papały. W związku ze zdumiewającymi rewelacjami, że Papałę zastrzelił podrzędny złodziej podrzędnych samochodów, wyposażony w pistolet z tłumikiem i profesjonalnie zabierający łuskę naboju z miejsca zbrodni, pan redaktor uznał, że on nie wie, jak to ze śmiercią Papały było. Następnie wdał się w ogólne dywagacje o tym, jak to naszym życiem rządzi przypadek i że, przykładowo, gdyby prezydencki samolot 10 kwietnia 2010 roku przypadkowo nie wystartował z Okęcia wskutek przypadkowo fatalnych warunków pogodowych, to by przypadkowo się nie rozbił. I że w ogóle dużo rzeczy dzieje się przypadkowo. Zakończeniem była konkluzja, że łatwiej uwierzyć w spisek, niż w przypadek.
Co do tego, że dużo rzeczy dzieje się przypadkowo, z redaktorem Skowronem w pełni się zgadzam. Taki na przykład Stanisław Lem był zafascynowany kategorią przypadkowości. Mówił, że ludzie nadają przypadkowi "niską" rangę. Tak więc można przypadkowo zwichnąć nogę, nabawić się przeziębienia, albo wygrać los na loterii (choć tu już bardziej niż od "przypadku" będziemy mówić o "szczęściu"). Natomiast wydaje się wręcz niegodziwością, że przypadkowo wybuchają wojny, że przypadkowo ludzie rodzą się i umierają i wskutek czystego przypadku mają takie a nie inne dzieci.
Lem znał się na tym, o czym pisał; miał w swoim dorobku m.in. fundamentalną "Filozofię przypadku" i świetną powieść sensacyjną "Katar", gdzie sprawcą seryjnych zbrodni okazuje się właśnie... przypadek.
Problem w tym, że wiele rzeczy wyglądających na przypadkowe, przypadkiem się nie dzieje. Dzieje się z powodu działań działających osób, jeśli tak można napisać. Cofnijmy się teraz w czasie i posłuchajmy Stanisława Cata-Mackiewicza (proszę się nie przerażać, w cytatach zachowuję oryginalną pisownię):
W przedmowie do swojej "Historji III Republiki" powiada Bainville: "Historja ta jest niekompletna dopóki niedostępne są akta konwentów masońskich". Historja niepodległej Polski, a także poprzedzające ją czasy, również zyskałaby dużo na jasności, gdybyśmy wiedzieli wszystko o naszych związkach tajnych.
Stosunek u nas do masonerji jest dwojaki. Są ludzie, którzy prawie wszystko tłumaczą działaniem masonerji i prawie wszystkich uważają za masonów, są inni, którzy wzruszają ramionami na wyraz "masonerja", odpowiadając po krakowsku: "jeszczem żywego masona na oczy nie widział", i twierdzą, że rozmowy o masonerji, to bujdy godne kucharek. (...)
Ludzie o przeroście zmysłu architektonicznego, ludzie lubujący się w jasności organizacyjnej, skłonni są wierzyć, że stosunki polityczne świata są regulowane przez jakąś wszechpotężną organizację, niczym przez wszechmocne ziemskie bóstwo, które przewiduje i kształtuje każde wydarzenie polityczne. Ludzie ci nie zdają sobie sprawy, że każdy czyn, każdy wypadek polityczny mieści w sobie atomy rzeczy wielkich i atomy rzeczy małych, małostkowych, przypadkowych
Ale równie nie mają racji ci, którzy zaprzeczają istnieniu masonerji i związków tajnych. (...)
Raz jeszcze powtórzę, że konspiracje i związki tajne odegrały w Polsce wielką rolę. (...)
I tak sobie Cat pisał, siedząc we wrześniu 1940 r. w bombardowanym Londynie; do schronu nie schodził, bo mu się nie chciało, a spać nie mógł, bo huk eksplozji był nie do wytrzymania. No to pisał - dla zabicia czasu.
Ja tam akurat "masonerji" o zabójstwo generała Papały nie posądzam, ale o tych tajnych organizacjach i ich interesach chyba warto pomyśleć. Szczególnie, gdy ONI chcą nam wmówić że spiskowa praktyka dziejów jest zaledwie spiskową teorią dziejów.
(cytaty za: Stanisław Cat-Mackiewicz, "Historja Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 wreześnia 1939 r.", Londyn 1941)
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.