Jeżeli był jakiś sens by przeglądnąć piątkowy "Dziennik Polski", to chyba tylko taki, by przeczytać podwójny wywiad "O Polakach, Polsce i polskich patriotyzmach". Z jednej strony - prof. Tomasz Nałęcz. Z drugiej - prof. Andrzej Nowak. Odpowiadają na te same pytania.
Nie lubię takich "symetrycznych" wywiadów. Rzekoma konfrontacja żadną konfrontacją nie jest - to już lepiej byłoby obu panów napuścić na siebie. Bo czego się dowiadujemy? Że jeden jest nadętym bubkiem, wyobrażającym sobie że pełni rolę Brzezińskiego przy Carterze (obaj, jak na standardy amerykańskie byli palantami, ale to i tak były szczyty intelektu w porównaniu z ich odpowiednikami z PRL - bis). I że drugi to wybitny intelektualista, znawca zarówno tajników polskiej duszy jak i problematyki międzynarodowej. Czyli dowiadujemy się tego, co i tak wiemy bez czytania.
Ale, przyznać muszę, poirytowałem się w trakcie lektury. Na pytanie dziennikarza: "Przeszło by Panu przez gardło - Adam Michnik, wielki polski patriota?" - profesor Nowak odpowiada: "Patriota - tak. Zastanawiałbym się tylko nad formułą tego patriotyzmu
". I dalej mamy już typowo inteligencką "tetrapiloktomię", jak to kiedyś wdzięcznie określił Umberto Eco. Czyli sztukę dzielenia włosa na czworo.
Jako prostaczek jestem ostatnią osobą, która mogłaby pouczać tak wybitnego myśliciela jak Andrzej Nowak. Wydaje mi się jednak - i piszę to jako genetyczny weredyk (a ta przywara kosztowała mnie już utratę paru znajomości) - że tu, kurczę, nie ma miejsca na owijanie sensu w słowa i rycerskie traktowanie przeciwnika. Jak w mordę, to w mordę i kropka.
Żaden tam z Michnika patriota - taki, śmaki, owaki. Że walczył z komuną, siedział w więzieniu, miał zakaz druku? Tak, to prawda, tego mu nie odmówię. Jacek Kuroń też siedział w więzieniu i to jeszcze za Gomułki. Za co? Bo krytykował Partię. Bohater? No, powiedzmy sobie jasno: bo krytykował Partię z lewej strony; żądał zaostrzenia kursu wobec Kościoła i powrotu do kolektywizacji wsi. Nawet Gomułka uznał to za ekstremizm.
Michnik to klasyczny przedstawiciel formacji umysłowej doskonale sportretowanej w anegdocie Bronisława Wildsteina zawartej w książce "Długi cień PRL-u". Oto jesienią 1989 r. w Paryżu odbywa się spotkanie grupy solidarnościowych opozycjonistów. Wildstein stwierdza, że w obliczu trudów wychodzenia z komunizmu nie ma lepszej taktyki, jak powiedzenie społeczeństwu - wzorem Churchilla - że nie będzie lekko, łatwo i przyjemnie, lecz czeka nas teraz krew, pot i łzy. "Bardzo ostro atakuje moją wypowiedź jeden z przedstawicieli trustu mózgów, który zaczął skrzykiwać się wokół Mazowieckiego. Uważa, że to nieodpowiedzialne pięknoduchostwo, które podważy niezbędny proces reform. Polacy, jego zdaniem, nie są w stanie zaakceptować wyrzeczeń, które są rewersem pierwszego okresu transformacji. - Nic im nie mówić! - powtarza parę razy".
Otóż Michnik i jego akolici patrzą na nas z boku, my jesteśmy dla nich ONI. Nie bajerujmy o różnych modelach patriotyzmu. Podział jest prosty, choć intelektualistom może się to nie podobać. My jesteśmy tutaj, a tamci gdzie indziej. I niech profesor Nowak nie spodziewa się uprzejmych słów z tamtej strony wobec samego siebie, niezależnie od tego co powie i napisze. Tam stoją barbarzyńcy. Nie bądźmy wobec nich uprzejmi. Śp. ksiądz prof. Józef Maria Bocheński ujął to najtrafniej: Pan Bóg po to stworzył nieprzyjaciół, żebyśmy mieli kogo bić.
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.