No to się podziało. Furia lewackiego dziennikarstwa z mainstreamu doszła do szczytów, które dystansują nawet wysokość Olympus Mons - najwyższej góry w układzie słonecznym, która znajduje się na Marsie. Ale niestety amerykański łazik tam nie wjedzie, bo to za wysoko - coś jakby trzy Mount Everesty postawić jeden na drugim.
Znakomity historyk i popularyzator dobrego imienia Polski w świecie, Norman Davies, doznał opisywanego już przez Paula Johnsona odlotu rozumu. Na falach radia TOK FM oświadczył, że Polacy powinni już zrezygnować z oficjalnych uroczystości ku czci Powstania Warszawskiego. Tyle lat już upłynęło, wystarczy - argumentował. Takie same wrażenia miał na 75. rocznicy wybuchu I wojny światowej w Londynie. Wystarczy.
Mądry i przyzwoity człowiek, który niestety po przyjeździe do Polski wpadł w towarzystwo Adama Michnika i jemu podobnych, no i dał się zbajerować jak śp. ksiądz Tischner.
W radiowej Trójce głosem iście religijnego oburzenia przemówił były premier Włodzimierz Cimoszewicz. To ten sam facet, który swoje imię dostał bynajmniej nie po św. Włodzimierzu, patronie Rusi (nie Rosji! Ruś a Rosja to zupełnie co innego!). On dostał imię po innym Włodzimierzu, który też jest święty, tylko inaczej, a o świętości owej świadczy fakt, że jego zwłoki, przechowywane na Placu Czerwonym w Moskwie do dzisiaj się nie rozłożyły.
O co poszło? Państwo już wiedzą; na Powązkach i przy Kopcu wygwizdano i wybuczano Donalda Tuska, Hannę Gronkiewicz-Waltz i pana Bartoszewskiego. Skandal!
Żałuję, że 1 sierpnia nie mogłem być w Warszawie. Niestety, nigdy nie nauczyłem się gwizdać na palcach, ale przecież chociaż bym sobie pobuczał. Po zakończeniu Euro 2012 w koszu na śmieci pod moim blokiem obok pomiętych chorągiewek w barwach narodowych widziałem też takie śmieszne plastikowe trąbki. Wymyć, wyszorować i jak znalazł. 1 sierpnia byłem w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie pod przewodnictwem Piotra Hlebowicza inaugurował swoją działalność trzechsetny (!) klub "Gazety Polskiej".
Publicyści mainstreamowi mają rację w tym sensie, że cmentarz istotnie nie jest miejscem, w którym wznosi się złośliwe okrzyki, prowadzi polityczną agitację, gwiżdże i buczy.
Ale prawdą jest również, że cmentarz to nie jest miejsce, gdzie swoje wątpliwe wdzięki lansują prostytutki.
A generał Ścibor-Rylski? Nie chcę być złośliwy wobec starszego pana, więc zacytuję tylko początek, a resztę niech sobie każdy kto wie co i jak dośpiewa: "Raz maleńka Fryderyka / Miała dziadzia..."
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.