W sobotę, późnym popołudniem, zalegałem pod schroniskiem na Prehybie i okutany w polarek leniwie wpatrywałem się w niemal granatowy, zalesiony stok Czeremchy i zamglone, na z lekka pomarańczowo podświetlone szczerbate zęby Tatr. I wszystko byłoby fajnie, jak na schyłek lata przystało, gdyby nie radio które miałem przy sobie, a które poinformowało mnie w ramach serwisu, że dzisiaj mamy ogólnopolską akcję czytania "Pana Tadeusza". Bo minęło równe 200 lat od "O roku ów
". Czytanie rozpoczął sam Gajowy Wielki od Inwokacji. Trochę się zdziwiłem, bo sądziłem dotychczas, że Gajowy, umiłowanie i słodycz rodzaju ludzkiego - jeśli w ogóle arcydzieło Mickiewicza czytał - to ograniczył się jedynie do księgi IV: "Dyplomatyka i łowy". Przy czym czytał na spółkę ze Zdradosławem I Sikorką; Gajowy czytał "Łowy", a Zdradosław "Dyplomatykę". Mógł jeszcze ewentualnie poczytać te kawałki o rosole i bigosie. A tu, proszę, taka niespodzianka. Aczkolwiek, podobno przeczytał tylko parę wersów, bo potem się zmęczył. "Przeczytajcie mi to, bo wiecie
mnie coś z oczami nie tego
" - mówił jeszcze za komuny w jednym ze skeczów Zenon Laskowik, odgrywający rolę partyjnego aparatczyka.
Kiedy zaś wróciłem do Krakowa, dowiedziałem się z netu, że 15 % nastolatków czyta ze zrozumieniem. Dobrze, że w ogóle czyta, ale to jest póki co konieczne, bo inaczej nie dałoby się odbierać i wysyłać SMS-ów. Z badań zleconych przez Bibliotekę Narodową wynika, że 56 % Polaków w ogóle nic nie czyta. Ale chociaż nakład "Gazety Wyborczej" leci na pysk, to przynajmniej rośnie "Vivie", "Gali", "Party. Życie gwiazd" i tym podobnym. Czyżby leminżyce wzięły się do czytania? E, chyba nie. Tam po prostu jest dużo obrazków. Malarstwo jest literaturą dla ludu - mawiali średniowieczni uczeni zakonnicy. Dzisiaj już nie malarstwo, tylko Photoshop.
Tak więc z jednej strony mamy pokazowe akcje w rodzaju czytania "Pana Tadeusza", a z drugiej - kretyński system edukacyjny, który do czytania skutecznie zniechęca. Nie ma już części lektur, czyta się wybrane fragmenty. Z moich czasów studenckich pamiętam wykłady Dioklecjana (nazwiska już nie pomnę, ale tego pana doktora nazywaliśmy Dioklecjanem z racji uderzającego podobieństwa do cesarza) z socjologii edukacji. Obśmiewał wyświechtany slogan, jakoby szkoła przygotowywała młodych ludzi do funkcjonowania w społeczeństwie. Szkoła - tłumaczył nam - przygotowuje do funkcjonowania w systemie szkoły, ot co. To było kilkanaście lat temu. Dziś jest jeszcze gorzej - szkoła przygotowuje jedynie do rozwiązywania testów.
Ponieważ zarówno Gajowy Wielki jak i Zdradosław I Sikorka są wielkimi miłośnikami naszego cudownego wschodniego sąsiada z którym ostatnio pojednał się arcybiskup Michalik i paru innych facetów, sięgnąłem do niezastąpionego Jana Kucharzewskiego. Za cara Mikołaja I był taki wysoko postawiony urzędnik od edukacji, który proponował, by zamknąć wszystkie uniwersytety i szkoły wyższe w Rosji, bo to tylko rozsadniki nieprawomyślności i tendencji rewolucyjnych. Nawet Mikołaj nie zdecydował się na taki krok, aczkolwiek propozycja była przyjęta z uznaniem i na poważnie rozpatrywana. Zaś niejaki Aleksander Szyszkow, minister edukacji, przekonywał, że nauka jest jak sól: pożyteczna w pewnej ilości, szkodliwa, gdy się nią nadmiernie szafuje.
Moskalskie wzory triumfują w PRL - bis i żadne pokazówki z "Panem Tadeuszem" tego nie przykryją. To jasne, że społeczeństwem tępym łatwiej rządzić, niż oświeconym. I o to IM chodzi.
No to bierzmy się do czytania, choćby na złość Towarzystwu. In omnibus requiem quaesivi, et nusquam inveni nisi in angulo cum libro.
Tomasz Kowalczyk
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.