Kiedy pracowałem w biurze prasowym pewnej nielubianej w Krakowie instytucji, każdego dnia około godziny jedenastej robiło się straszno. Otóż Szef wyłaził ze swojego gabinetu i ryczał: ODPRAWKAAA!!!
Po skrupulatnym przeanalizowaniu spraw załatwionych przychodziła pora na bieżące. I często ktoś, kto nie dokończył jeszcze jakiejś roboty mówił wymijająco: no, tak, ale ta sprawa jest rozwojowa. - Bardzo nie lubię słów "sprawa jest rozwojowa" - syczał wtedy jadowicie Szef.
Ale cóż poradzić, takie jest życie, czy to się różnym Szefom podoba czy nie. Tydzień miniony obfitował w różne sprawy rozwojowe, z których nie wiadomo co wyniknie; że wymieńmy tylko:
1. Rewolucja w PSL. Dowodzący ludową z nazwy partią cyborg, przestarzały model Terminatora T-800, został nieoczekiwanie zastąpiony przez nowszy i bardziej zaawansowany model T-1000. Ten model jest zmiennokształtny i może upodobnić się do każdego człowieka, przez co wzbudza większe zaufanie. Problemem jest to, że w filmie grał T-1000 Robert Patrick, aktor nie będący wprawdzie wielkim gwiazdorem, ale zdolny, bardzo męski i posiadający niewątpliwą charyzmę, czyli to coś, z czego Janusz Piechociński jest akurat kompletnie wyprany.
2. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro wleczeni będą przed Trybunał Stanu. E, odgrzewane kotlety; mówiło się o tym jeszcze z początkiem tego roku. Czekam niecierpliwie, bo może być bardzo zabawnie. Nawet Władysław Gomułka miał na tyle oleju w głowie, że nie podjął decyzji o postawieniu przed sądem Stanisława Cata - Mackiewicza. Komuch bo komuch, ale rozumiał, że gdyby doszło do procesu to role się odwrócą i to on będzie oskarżonym, a nie Cat. Tak czy siak "wraca nowe", więc opornik do wpinania w klapę już dawno temu wyciągnąłem z szuflady i wyczyściłem z ponad dwudziestoletniego kurzu. Może się przydać.
3. Uczeni pracujący przy radioteleskopie w Arecibo odebrali sygnały, które początkowo uznali za transmisję Obcych. Ale szybko się okazało, że przez pomyłkę weszli na częstotliwość radia TOK FM, a rzekome sygnały (a były to istotnie odgłosy do jakich ludzkie ucho nie nawykło) to były tylko spazmy Janiny Paradowskiej, która w czwartkowy poranek rozszlochała się nad stanem polskiego środowiska akademickiego; atak histerii, który opóźnił nawet tradycyjną emisję serwisu o pełnej godzinie. Czy nie można by, zwodziła, czegoś zrobić, by uniemożliwić zaistnienie takich sytuacji, że stu naukowców bredzi coś o zamachu w Smoleńsku?!!! Dlaczego inni uczeni nie dają odporu takim bredniom?!!! I te pe i te de. Kolejne spazmy czekają nas zapewne w kolejnym poranku TOK FM, bo arabskie oszołomy chcą sprawdzić, czy ich przywódca Jaser Arafat nie został aby otruty radioaktywnym polonem. Skandal! Jak w ogóle można przypuszczać, że coś takiego jest możliwe?!
4. Tymczasowe fiasko unijnego szczytu i problem z tymi trzystu, czy iluś tam, miliardami. Sprawa jest prosta: premier rządu Rzeczpospolitej Polskiej Jarosław Kaczyński zawalił negocjacje ze swoim brytyjskim odpowiednikiem Davidem Cameronem. Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało jeszcze przegrać wybory sześć razy pod rząd i wtedy wreszcie premierem zostanie obecny lider opozycji Donald Tusk, a on nam te pieniądze na pewno załatwi.
5. Krakusy to bombowe chłopaki, czyli Gumiś 2. Gumiś, czyli niejaki Sylwester Augustyniak siał w Krakowie terror w roku 1994 podkładając tu i ówdzie bomby, tyle tylko, że bez zapalników. Pamiętam z tego czasu wyryte przez kogoś na ławce w moim liceum słowa "Sylwester Augustyniak is Cool", które, nie wiedzieć czemu, bardzo mi się podobały. Gumiś wpadł m.in. dlatego, że dzwonił z pogróżkami do redakcji "Gazety Krakowskiej", więc policjanci natychmiast zorientowali się (trafnie), że nie jest on mieszkańcem Krakowa, tylko prowincji, bo w Krakowie nikt "Gazety Krakowskiej" nie czyta. Dzisiejszy Gumiś to Brunon K. z Akademii, przepraszam, z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, który miał zgromadzić portki - bojówki, stare budziki, trochę drutu i cztery tony materiałów wybuchowych zrobionych z nawozów sztucznych i te cztery tony, których nie posiadał, zawieźć furmanką pod sejm i wysadzić cały budynek z Panem Prezydentem włącznie. Pikanterii dodaje sprawie fakt, że tuż przed aresztowaniem Brunona popełnił
samobójstwo (lub popełniono na nim samobójstwo) niejaki Grzegorz B., który dokonał samospalenia w nowohuckim parku (albo też ktoś go samospalił). Pan Grzegorz też pracował na Akademii, przepraszam, Uniwersytecie Rolniczym. Naukowcy i Janina Paradowska nazywają takie rzeczy "koincydencją". Z tej okazji Witold Gadowski napisał na swoim profilu na Facebooku: "Znam szefa oficera, który złapał bombera z Krakowa. Kiedyś "aresztował" pole Uniwersytetu Rolniczego uznając, że to plantacja konopii". A ja lojalnie ostrzegłem znanego dziennikarza, że go zacytuję.
No cóż, dzieje się i to bardzo rozwojowo. Na szczęście do kolejnej odprawki mam cały tydzień.