Wróg ludu

Polowanie się skończyło, nagonka trwa

Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego ujawniania przez "Gazetę Polską" tajnych materiałów IPN. Przestępstwa nie było, bo nigdy nie opublikowaliśmy żadnych tajnych materiałów pochodzących z tej szacownej instytucji. Przy okazji dowiedziałem się, że zainteresowanie prokuratury kolegiami redakcyjnymi to jedynie próba ustalenia, kto zatwierdzał gazetę do druku. Nie ukrywałem, że te związane z dokumentami IPN zatwierdzałem osobiście. Tylko co to ma wspólnego z tropieniem kolegiów?

Prokuratorzy po pół roku śledztwa, przesłuchaniu wielu świadków i użyciu Bóg wie jakich środków ustalili fakty znane każdemu czytelnikowi naszej gazety. Przy okazji, przy pomocy kilku mediów z "Wyborczą" i "Polityką" na czele, dokonano brutalnej ingerencji w życie osobiste dziennikarzy. Sam widziałem, jak odbijało się to na zdrowiu wielu osób zupełnie przypadkowo w to wplątanych. Dotyczy to zarówno małych dzieci, które np. były świadkami rewizji, albo rodziców dziennikarzy przerażonych nalotami policji. Nie oszczędzono nam niczego: od sugerowania, że jesteśmy złodziejami, do zablokowania konta w banku i ciągania po sądach i prokuraturze. Ostatnio tygodnik "Polityka" zaatakował SKOK za rzekomą próbę udzielenia nam kredytu. Problem w tym, że SKOK-i nie mogą udzielać kredytów spółkom z o.o. Wszystko zostało wyssane z palca. Strzelają na ślepo, byle wystraszyć potencjalnych kontrahentów.

Wynajęci do brudnej roboty dziennikarze nawet nie próbują weryfikować kolejnych bredni. Zastanawiałem się, skąd bierze się wściekłość możnych tego świata wobec "Gazety Polskiej" i ich determinacja w szkodzeniu jej. Nie jesteśmy ani największym tygodnikiem, ani też najczęściej cytowanym. To prawda, że w ostatnich latach zwiększyliśmy sprzedaż kilkakrotnie, a wielu dziennikarzy "GP" zaistniało w mediach elektronicznych. Przy potędze największych koncernów medialnych to i tak niezbyt wiele. Okazuje się, że siły oddziaływania środków masowej komunikacji nie można przeliczyć ani na zainwestowane pieniądze, ani też nawet na oglądalność czy wydrukowany nakład. To, co jest ogromną siłą gazety, to jasny przekaz wyróżniający się z bełkotu dziesiątek mediów niemających odwagi nazywać rzeczy po imieniu. Po paplaniu zalewającym dzisiaj radio i telewizję ludziom niemal nic nie zostaje. Po każdej głośnej publikacji "GP" zostaje, i to na długo.

Wokół "Gazety Polskiej" zgromadziło się środowisko dziennikarzy, którzy nie mogli odnaleźć się w innych mediach. Wielu z nich doznało ostracyzmu dlatego, że miało odwagę dostrzec jakieś dobre cechy w PiS albo wyraźnie złe w obecnym rządzie. Tutaj mogą pisać bez cenzury i bez owijania w bawełnę. Niektórzy z naszych publicystów równie mocno krytykują rządzących, jak i opozycję. Tylko że opozycję, szczególnie tę PiS-owską, wolno krytykować wszędzie, a rządu lepiej w innych mediach za bardzo nie atakować.

Problemem jest nie tylko stosunek do władzy, ale przede wszystkim ocena przeszłości naszego kraju. Nie chcieliśmy nikogo linczować ani odbierać komukolwiek godności. Zakładamy jednak, że Polacy mają prawo do elementarnej wiedzy o osobach sprawujących funkcje publiczne. Tej wiedzy chciano nas u zarania demokracji pozbawić. Prasa wyrzekająca się atrybutu dociekliwości czy wręcz zwykłej ciekawości wypacza życie społeczne. Na taką prasę była zgoda elit po 1989 r. Miało być sympatycznie i niekontrowersyjnie. Trochę im tę miłą atmosferkę popsuliśmy. Stąd wściekłość i traktowanie dziennikarzy "GP" jak obywateli drugiej kategorii.

Przetrwaliśmy te bardzo trudne chwilę dzięki Państwu. To właśnie czytelnicy, którzy regularnie kupują "Gazetę Polską" i miesięcznik "Niezależna Gazeta Polska - Nowe Państwo", wsparli nasze środowisko. Zadzwoniła ostatnio do mnie pani z Poznańskiego, która wykupiła kilka egzemplarzy miesięcznika. Twierdziła, że dzięki nam nie czuje się pozostawiona sama sobie. Dostaję dziesiątki esemesów, maili i telefonów z podziękowaniem za to, co robimy. Myślę, że mam dobrą okazję podziękować Państwu za bezprecedensową pomoc. Nigdy nie mieliśmy dosyć pieniędzy na kolejne inicjatywy. Jednak mamy niesamowity kapitał - ludzi, którzy w nas wierzą.

Każdemu, kto jest z nami, dziękuję.

Tomasz Sakiewicz