Po raz kolejny w ostatnich tygodniach mogłem obejrzeć w TVP przyzwoicie nakręcony film o historii najnowszej. Nieznane wątki z życia Wojciecha Jaruzelskiego pewnie dla czytelników "Gazety Polskiej" wcale takie nieznane nie były. Ale zebrane w całość zrobiły niezłe wrażenie. Wraca też "Misja specjalna", ukarana przez neofaszystów i elity rządzące za patrzenie nietykalnym na ręce.
Mam nieodparte wrażenie, że lizusowskie wobec rządu prywatne media elektroniczne zaczynają choć trochę władzę recenzować. Według badań Polacy znowu robią się konserwatywni, co oznacza również większą niechęć do popłuczyn komunizmu. Sondaże pokazują powolną, ale jednak konsekwentną zmianę trendów politycznych. Decyzja Donalda Tuska o wycofaniu się z kandydowania na urząd prezydenta świadczy o tym, że przy wielu wadach potrafi on nieźle wczuć się w nastroje społeczne. Dwuletni letarg jest coraz słabszy, a wyborcy nerwowo zaczynają się rozglądać za zmianą. Chęć zmiany będzie pogłębiana przez rosnącą awanturę w obozie rządzącym. Pamiętam biadolenia nad rządem Tuska, że może zrobić, co zechce, a i tak nic go nie ruszy. Nie ma tysiącletnich rzeszy i wiecznych premierów. Miernota i łajdactwo przygnębiają, bo bardziej rzucają się w oczy niż normalność i przyzwoitość, ale przemijają.
Przez chwilę w swoim życiu zajmowałem się polityką, byłem (chyba najmłodszym) założycielem ZChN. Działalności w opozycji lat 80. w to nie wliczam, bo to nie była żadna polityka, lecz ucieczka do wolności. Zrezygnowałem z polityki, bo zauważyłem, że trwałe i istotne zmiany można robić w innym miejscu - w mediach. Ludzie dobrze poinformowani i otrzymujący atrakcyjnie przedstawione wzorce ideowe dokonują mądrzejszych wyborów. Sami wymagają od polityków, aktywnie uczestniczą w tworzeniu kultury, lepiej i uczciwiej robią interesy.
Politycy mogą zmieniać rządy i prawo. Jednak o jakości tych zmian decyduje poziom świadomości społeczeństwa. Kolejne rewolucje wyłącznie w imię coraz tańszych obietnic muszą kończyć się degradacją państwa.
Dlatego zmiany polityczne muszą iść ze zmianami świadomości. Fakt, że to drugie bez tego pierwszego jest bardzo trudne, ale praktyka pokazuje, iż tylko takie rewolucje są trwałe.
Kiedy bracia Kaczyńscy zaproponowali budowę IV RP, większość Polaków nic z tego nie rozumiała. Udało się stworzyć kilka instytucji i zgromadzić wokół siebie trochę ludzi chcących coś zrobić. Zorganizowany wysiłek mediów i starego świata politycznego odebrał im władzę. Jednak instytucje pozostałe po próbie budowy IV RP zaczęły dokonywać mozolnych zmian w świadomości Polaków. Zmiany te nie mają charakteru politycznego, bo w wielu sprawach dotyczą również zwolenników innych partii. Jednak są coraz bardziej trwałe i napędzają kolejne. Mam wrażenie, że punkt ciężkości został przekroczony. Jest tylko kwestią czasu, gdy życie polityczne wykwitnie zupełnie nowym kształtem. Jestem o to dziwnie spokojny.
Tuż po tym, jak wycofałem się z polityki, stałem się jednym z założycieli "Gazety Polskiej". Jeszcze wcześniej próbowałem tworzyć nowe media. Nie było to proste. Brakowało pieniędzy i rzucano nam ciągle kłody pod nogi. W pewnym momencie olśniło mnie: trzeba nieco wyprzedzić czas i tworzyć takie media, jakie powstaną w przyszłości. Do ich tworzenia trzeba zaprosić odbiorców. Dzisiaj nazywa się to interaktywnością. Chodzi o coś więcej - o realny udział ludzi w kształtowaniu medialnego środowiska. Zmieniamy się i doskonalimy razem. Jednocześnie jesteśmy sposobem komunikacji dla osób, które się z nami wiążą. W ogromnym stopniu ułatwia to internet, ale służyć temu mogą wszystkie rodzaje mediów.
Już dziesiątki razy powinniśmy zniknąć z rynku, a jednak trwamy i coraz bardziej się z nami liczą. To była Państwa decyzja. Przyjęliście moje i moich kolegów zaproszenie do tworzenia zupełnie innej gazety i dlatego udało się. Zachodzące zmiany są właśnie Państwa zasługą i odbywają się z Państwa udziałem.
Tomasz Sakiewicz