Jest takie miejsce

Tuż przed zamknięciem tego numeru "Gazety Polskiej" wróciłem z uroczystości pięćdziesięciolecia działalności artystycznej Jana Pietrzaka. Widziałem tysiąc osób, które z łzami w oczach śpiewały na stojąco "Żeby Polska była Polską" i drugą pieśń "Jest takie miejsce, taki Kraj". Jan Pietrzak na chwilę rozbudził drzemiącego olbrzyma, drzemiącego w nas.

Ów olbrzym, polski stwór, ranny w powstaniu, zasypany w katyńskim dole, zagazowany w Oświęcimiu, bity w katowniach UB, nigdy nie przestał żyć. Budzi go prosty sygnał, dźwięk legionowej pieśni, marsz powstańczej melodii, słowa nieocenzurowanych hymnów. Polski stwór nawet zabity ma zdolność do zmartwychwstania. Polski stwór budzi się do światła i szuka wolności. Ciążą mu kajdany, duszą go kraty w oknach.

Polski stwór kocha rycerski miecz i puklerz. Polski stwór walczy za swój kraj.

Wiara w istoty nadprzyrodzone nie jest specjalnością osób wykształconych ani też ludzi prostych. Jednym Bóg dał tę właściwość, inni muszą o nią prosić. Skoro mogę wierzyć, że człowiek nie składa się tylko z ciała, to mogę też sądzić, że naród to nie tylko zbiór ludności. Naród ma swoją duszę. Jest to dusza zbiorowa, żaden człowiek nie ma do niej wyłącznego prawa, ale też każdy ma prawo być jej częścią. Dusza ludzka jest nieśmiertelna, więc nie mogą umierać dusze narodów.

Logiczną konsekwencją istnienia życia po życiu jest napełnienie całego wszechświata istotami pozamaterialnymi. O jednych wiemy mnóstwo z nauczania Kościoła, innych istnienie przeczuwamy. Jeżeli miłość do własnego kraju może być drogą do poprawienia swojej duszy, tak jak miłość ojca do dzieci kształtuje jego charakter, to związek pomiędzy człowiekiem i narodem nie może być wyłącznie materialny.

Zdolnością człowieka do życia we wspólnocie zajmują się wybitni teolodzy. Jednak część tego przedmiotu badań została zaniedbana. Mało wiemy o rozwoju człowieka we wspólnocie własnego narodu. Strach przed nietolerancją, wojny, chorobliwa nienawiść kazały współczesnym filozofom wytrzeć z akademickich książek tę dziedzinę wiedzy. Przywiązanie do własnego narodu traktowane jest jak rodzaj upośledzenia, które trzeba wyplenić specjalną terapią, a osobę dotkniętą taką przypadłością izoluje się od pozostałych, szczególnie w świecie elit.

Taka diagnoza ułomności człowieka zawiera podstawowy błąd metodologiczny: przyjmuje za dowód wyłącznie to, co ją potwierdza. Tak jakby nie było komunizmu, który odrzucił jakiekolwiek idee narodowe. Czy wydarzyło się w całej historii ludzkości większe nieszczęście? Czy ktokolwiek bardziej zanegował podstawowe prawa człowieka?

Prawem człowieka jest prawo do narodowej przynależności, a to prawo jest dzisiaj szczególnie gwałcone i powoduje miliony indywidualnych nieszczęść na całym świecie. Można wychowywać dziecko bez rodziny, tak jak można żyć poza narodem. Tylko czy taka sytuacja nie powoduje właśnie ułomności?

Piszę o tym nie przez przypadek przed Świętami Wielkanocnymi. Jeżeli wierzymy, że Chrystus umarł za każdego z nas, to nie mamy żadnego powodu, by nie wierzyć, że chciał zbawienia całych narodów. Z tego powodu, że Rzymianie mieli kochać Greków, a Grecy odrzucić uprzedzenia wobec Żydów, na pewno nie wypływał wniosek, że wszyscy mieli zapomnieć swoich języków i kultur. Drogą do porozumienia nie jest wieża Babel, lecz wielojęzyczne dary Ducha Świętego.

Życzę Państwu, by te Święta były momentem budzenia się w nas narodowej duszy, która z Polaków czyni czasem ludzi niezwykłych, a jednocześnie otwiera nas na szukanie w ludziach tego, co najlepsze. Nie ma upadku, z którego nie można powstać. Trzeba tylko kiedyś spróbować wychylić się do nieba.


Tomasz Sakiewicz