Chodzi o całą stawkę
Chyba żaden pisarz science fiction nie mógł wymyślić bardziej dramatycznego scenariusza ostatnich tygodni. W niejasnych okolicznościach ginie prezydent Polski, wraz z nim elita polskiego państwa. Zastępujący go marszałek Sejmu jedzie do Moskwy, by przypatrywać się triumfowi imperialnej polityki Kremla. W zamian dostaje w wyborach prezydenckich poparcie prorosyjskiego aparatczyka Wojciecha Jaruzelskiego.
Śledztwo w sprawie śmierci prezydenta i 95 pozostałych osób zamienia się w czystą farsę. Teren katastrofy nie został niemal w ogóle przeszukany. W rezultacie nie tylko ważne części samolotu, ale i fragmenty ciał znajdują przypadkowe osoby. Najważniejsze dowody w sprawie tego śledztwa, bez cienia protestu, państwo polskie oddaje Rosjanom. Ekipa rządząca robi, co może, aby nikt z zewnątrz nie mógł podjąć próby wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Jednocześnie nie reaguje na kolejne kłamstwa ze strony Rosjan. Gdybyśmy nawet mieli stuprocentową pewność, że w Smoleńsku doszło do zwykłego wypadku, za same zaniedbania i lekceważenie śledztwa premierowi i pełniącemu obowiązki prezydenta należy się postępowanie prokuratorskie.
Wybory są bardzo ważne, być może najważniejsze, ale dla lepszej atmosfery i pojednania polsko-rosyjskiego nie zamierzam ukrywać, że sprawa badania przez władze katastrofy smoleńskiej pachnie znajomym z niedawnej historii swądem służalczości wobec obcego państwa.
Bronisław Komorowski nie jest żadnym samodzielnym liderem, lecz mniej lub bardziej świadomym realizatorem koncepcji odbudowy moskiewskiego imperium. Jego zwycięstwo oznacza nie tylko zmianę polskiej polityki zagranicznej. Oznacza też poważne problemy NATO. Rosja destabilizuje wytworzony w ostatnich latach układ geopolityczny. Robi to zarówno przy pomocy starej agentury, jak i takich nieoczekiwanych przyjaciół Moskwy jak Komorowski.
Nasi dziennikarze docierają do coraz nowych i coraz bardziej niepokojących informacji o katastrofie i o tym, co działo się chwilę później. Część tych informacji ujawniamy w obecnym numerze "GP". Kolejne przedstawimy natychmiast, jak tylko zostaną zweryfikowane. Prawda wygląda coraz bardziej przygnębiająco i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znaczna część świata dziennikarskiego i politycznego boi się nawet próby dowiedzenia się tego, co naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia.
Tomasz Sakiewicz
PS
Właśnie wróciłem z koncertu poświęconego ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem, zorganizowanego przez "Gazetę Polską". Według mojej oceny w czasie czterogodzinnego koncertu przewinęło się około 10 tys. osób. Drukujemy dzisiaj (na str. 19) relację i podziękowania dla tych, którzy nam pomagali. Ja chciałbym osobiście podziękować Anicie Czerwińskiej, bez której ten koncert nie mógłby się odbyć.
|