Polska na kursie i na ścieżceTaki napis na transparencie przyniesionym na obchody 10 grudnia, będący analogią do komend wydawanych przez kontrolerów lotów w Smoleńsku, dobrze przedstawia nowe trendy w państwie. Obozowi rządowemu udał się sukces częściowego rozbicia opozycji, media publiczne już bez żadnego oporu zostały zamienione w proreżimową agitkę, a zatrudnieni tam dziennikarze prześcigają się w kopaniu Jarosława Kaczyńskiego na przemian z wyśmiewaniem każdego, kto ma odrobinę odwagi powalczyć o wyjaśnienie katastrofy w Smoleńsku. Poczucie brania udziału w świństwie, towarzyszące coraz większej liczbie pracowników publicznych TVP i radia, nie przeszkadza im w przekraczaniu kolejnych granic prymitywnej propagandy. Zastanawiałem się, dlaczego Bronisław Komorowski wywołał skandal, zapraszając Wojciecha Jaruzelskiego do swojej rady. Wygląda na to, że jest to jednak całkiem przemyślana decyzja. Gen. Jaruzelski jest idealnym symbolem nowego otwarcia na Rosję. Tu właśnie chodzi o to, żeby znormalizować wasalność stosunków i usprawiedliwiać zbrodniarzy. Bo jak Jaruzelski porządny, to Putin tym bardziej. Przynajmniej nic nie wiadomo, by Putin kazał do kogoś strzelać na polecenie obcego mocarstwa. Być może wysiłek propagandystów, którzy próbują usprawiedliwiać wprowadzenie stanu wojennego wyższą koniecznością, Moskwą itd., jest już zupełnie niepotrzebny. Dzisiaj trzeba elektoratowi powiedzieć, że stan wojenny był niezbędny, bo w "Solidarności" roiło się od Kaczyńskich, wspierał ją Antoni Macierewicz i Jan Olszewski, a Mariusz Kamiński, gdyby był starszy, zostałby w 1980 r. szefem komisji rewizyjnej związku. Czy to nie wystarczyłoby do poparcia przewrotu komunistycznego przez większość obywateli? Po co wymyślać jeszcze bajki o sowieckiej interwencji albo wojnie domowej? Niewykształcony reżim prosowieckich trepów z 1981 r. nie znał TVN, nie korzystał z dobrodziejstw, jakie daje każdy numer "Gazety Wyborczej", nie wiedział też, że nawet głosami opozycji można wybrać do zarządów mediów publicznych ludzi, którzy sami tę opozycję załatwią. Od tej pory reżim się poprawił. Komorowski w mundurze nie chodzi, przy prezydencie Rosji pozwala sobie siedzieć na krześle (pamiętają Państwo stojącego na baczność Jaruzelskiego przy sowieckich sekretarzach?). Choć kraj mlekiem i miodem nie płynie, to jednak pół litra można kupić bez stania w kolejce. Dużo czasu zajęło zwolennikom bratnich więzi wymyślenie tak prostych metod sprowadzenia nas na właściwą drogę. Widać jednak, że załapali. Moskwa w 1981 r. do interwencji zdolna nie była, dzisiaj jej po prostu nie potrzebuje. Stanu wojennego też wprowadzać nie ma po co. "Solidarność" bez specjalnego nagabywania zaprosiła nowego kompana Wojciecha Jaruzelskiego na obchody urządzanych przez generała masakr. Może Bronisław Komorowski opowie im kolejny dowcip o polowaniu na Afgańczyków. Na pewno cała Zatoka Perska zatrzęsie się od śmiechu. Polski samolot wleciał na właściwy kurs i schodzi coraz szybciej po wytyczonej ścieżce. Krzyki protestu słychać tylko w czasie żałobnych marszów każdego dziesiątego i raz w roku pod domem Jaruzelskiego. Poza tym zgoda, zgoda i niejeden Putinowi łapkę poda. Śladem starych sentymentów może być widok ściąganych na demonstracje armatek wodnych i funkcjonariuszy w kaskach. Metody nieskuteczne, ale obrazek cieszy serce nie tylko starych wiarusów z WRON.
|