Na politykę można patrzeć jako na sumę działań różnych jednostek i instytucji. Kiedy są skuteczne, osiągają swoje cele. Gdy popełniają błędy, przegrywają. Jest w tym wiele racji, aczkolwiek te zasady w skali globalnej mają poważne ograniczenia. Wielkie mocarstwa popełniają czasem horrendalne błędy i uchodzi im to na sucho. W mniejszych krajach pojawiają się geniusze i nie mogą się przebić. Od działań mocarstw ważniejszy jest jeszcze stosunek sił między nimi i wynikający z tego układ interesów.
Żeby zrozumieć dzisiejszy świat, tak naprawdę należy przez chwilę wyłączyć serwisy informacyjne i przestać się pasjonować podwórkowymi aferami. Za to warto otworzyć atlas geograficzny, popatrzeć na wielkość terytoriów, gęstość zaludnienia, a w rocznikach statystycznych sprawdzić wysokość PKB, stopień wykształcenia ludności i jeżeli podają - stopień państwowej i narodowej integracji kraju. Ważne są szlaki komunikacyjne, szczególnie morskie, ale też tranzytowe przez ląd, dostępność źródeł energii, a także skłonność narodów do innowacyjnych rozwiązań. Niemal we wszystkich tych kategoriach wygrywa USA. I właśnie dlatego Stany Zjednoczone są największym współczesnym mocarstwem. Rosja liczy się przede wszystkim pod względem wielkości terytorium i dostępności źródeł energii. Obydwa czynniki staną się za chwilę jej poważnym problemem. Ogromne, mało zaludnione terytoria trudno obsłużyć logistycznie, a jeszcze trudniej ich bronić. Chiny i Indie pękają w szwach od liczby ludności, ale ciągle mają niskie PKB na głowę mieszkańca i poważne ograniczenia w rozwoju.
Nasze problemy są w jakiejś mierze wypadkową problemów USA i Rosji. Stany Zjednoczone za czasów Obamy, widząc rosnącą rolę Chin, skupiły się na Azji i z różnych powodów, raczej ideologicznych niż ze względu na własne interesy, na Afryce Północnej. Początkowo było to na rękę Rosji. Wyjście USA z Europy Środkowej spowodowało załamanie się koncepcji Lecha Kaczyńskiego budowy sojuszu państw od Polski przez Bałtów, Ukrainę i Gruzję aż do Azerbejdżanu. Rosjanie mieli dość sił, by ten groźny dla siebie sojusz rozerwać. Pomocników do tej politycznie mokrej roboty znaleźli w Polsce i wokół nas aż nadto. Oczywiście był jeszcze problem samego Lecha Kaczyńskiego. Problem został rozwiązany w momencie katastrofy smoleńskiej.
Osobiście jestem przekonany, że Lech Kaczyński padł ofiarą właśnie owej zmiany geopolitycznej: trochę jak dowódca dywizji zostawiony z żołnierzami na wrogim terytorium. Mógł od razu się poddać, zrobili tak politycy obecnej koalicji, albo zginąć z honorem. Rzadko kto podejrzewał, że ta śmierć będzie tak dosłowna. Nie mieliśmy wielkich szans, bo przeciwnik dysponował nie tylko gigantycznymi środkami, ale przede wszystkim ogromnymi aktywami w naszym własnym państwie. Czasem wbrew logice dziejów zdarzają się cudowne zwycięstwa, tym razem jednak cudu nie było.
Czekam na kolejną poważną zmianę geopolityczną. Jej echa widać już w niektórych posunięciach administracji USA i w kampanii wyborczej na pierwszego obywatela Stanów Zjednoczonych. To nie kampania zrodziła potrzebę powrotu USA do Polski, tylko ta potrzeba rodzi taką kampanię. Stany Zjednoczone powoli będą się stawały eksporterem paliw, a przede wszystkim związanych z tym technologii. Rosja, jak może, stara się to ograniczyć, szczególnie w Europie. Kluczem do tej rozgrywki jest Europa Środkowa, głównie Polska. Wejście USA w miejsce Rosji jako operatora na rynku paliw wzbogaci Amerykę bardziej, niż zniszczył ją obecny kryzys. Chodzi nie tylko o przemysł paliwowy, ale także o dziesiątki powiązanych gałęzi gospodarki. Wiedzą to Amerykanie, wie już także Moskwa. Właśnie dlatego republikański kandydat na prezydenta jednym tchem mówi o konieczności powrotu do Polski i rozwoju technologii łupkowych. To nie sentyment, lecz globalny interes. Dla Kremla katastrofa. Starcie między mocarstwami jest nieuniknione. Wynik tego starcia wydaje mi się dosyć pewny. Kto stawia na Moskwę, stawia na złego konia. Zmiana wiatru geopolitycznego powoduje, że sprawy wyglądające na przegrane nagle stają się źródłem sukcesu. Rosja nie ma przed sobą przyszłości, jej wierni sojusznicy też. Odpowiedź na pytanie, czy my mamy przyszłość, zależy od umiejętności rozeznania sytuacji i poradzenia sobie w nowej rzeczywistości. Dobrą koniunkturę też można zmarnować.
Tomasz Sakiewicz
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.