Jedną z ważniejszych cech Polaków jest poczucie misji i własnej wartości. Bycie Polakiem zawsze było trochę jak bycie harcerzem. Kiedy ktoś czuł przynależność do naszej społeczności, z góry musiał przyjmować pewien kodeks zawierający powinności, ale i duchowe przywileje. Wiązało się to z naszą historią, życiem na pograniczu cywilizacji łacińskiej i osmańskiej oraz częściej rosyjsko-mongolskiej. Z jednej strony byliśmy żelazną bramą Europy, z drugiej pośrednikiem kultur. Importowaliśmy zachodnią kulturę na Wschód, ale też elementy wschodnie na Zachód. To wszystko wywarło wielki wpływ na tożsamość mieszkańców I Rzeczypospolitej. Tożsamość poszerzoną przez fakt współistnienia kilku narodów. Było to współistnienie na ogół pokojowe i pełne tolerancji, niespotykanej w tamtych czasach. Okres zaborów podwyższył naszym rodakom poprzeczkę. Bycie Polakiem wiązało się z poświęceniem, często bardzo wysokim. Jednocześnie tożsamość narodowa kształtowała się w opozycji do totalitaryzmów i w pewnym sentymencie do rodzących
się ruchów demokratycznych. To ostatnie nie wykluczało potrzeby zbudowania silnego państwa. Słabość państwowa I Rzeczypospolitej była obarczona winą za ponadstuletnią niewolę.
Do pewnego stopnia próbą ziszczenia tych marzeń była II Rzeczpospolita. Zbudowano dość silne państwo, niestety nie do końca obejmujące tereny dawnej Rzeczypospolitej i z niestabilną demokracją. Jednak i taka RP wystarczyła, by spełnić wiele marzeń i pobudzić narodową dumę. Na krótko. Jej upadek postawił nam wymagania skrajne. Nieludzkie totalitaryzmy z Moskwy i Berlina nie mogły być dla nas żadną propozycją. Przez dziesięciolecia rządów komunistycznych przyjęcie bolszewickiego systemu było uważane za odrzucenie polskiej tożsamości. Zatruty jad bolszewizmu jednak pozostawił ślady. Duża część Polaków zatraciła poczucie dumy i wspólnoty narodowej. Odradza się ono powoli i często w sposób bardzo spazmatyczny, ale nieubłagany.
Nie ma jednego wzorca bycia Polakiem, ale jest pewien zakres tożsamości wyznaczający cechy naszej nacji. Ostre reakcje kosmopolitów albo mniejszości nie są dla nas żadnym zagrożeniem. Wynikają z przeświadczenia o sile polskiej kultury. Możemy na to patrzeć z pewnym dystansem, a czasem z większą pobłażliwością. To oni czują się niepewnie w swoich rolach i próbują się jakoś wyodrębnić z polskiego tła. Niepotrzebnie. Polska kultura jest chłonna i uniwersalna. Nasza niezwykła historia to magnes i budulec. Polska wracająca do swoich korzeni może spełnić rolę integratora narodów Europy Środkowej i Wschodniej. To jeszcze jedna zaszczytna misja wynikająca z naszego położenia, ale też niezwykłej, otwartej i bogatej kultury. Boją się tego ościenne mocarstwa i wolą, by Polska albo pogrążyła się w płytkim nacjonalizmie, albo rozpłynęła w mętnej wodzie Unii Europejskiej. Te starania się im nie udadzą. Polska dopiero się budzi. Powoli zaczyna czuć swoją prawdziwą misję i siłę.