Z pewnym zdumieniem zauważyłem, że w zapowiedziach telewizyjnego programu Tomasza Sakiewicza "Pod prasą" pojawiło się wielce znaczące ograniczenie - "dozwolone od lat 12".
Zastanawiam się, co przeszkadza w demonstrowaniu redaktora Sakiewicza w przedszkolach jako pluszaka? Oczywiście zrozumiałbym zapis "dozwolone od lat 16 - dla dziewczynek", ale po co dla chłopców? Chłopcy powinni być zapoznawani z Sakiewiczem już w wieku lat 7, kiedy zaczynają strzelać z procy i grać w piłkę. Dzięki redaktorowi wiedzieliby, do kogo strzelać, a także do jakich stanowisk w państwie można dojść, grając w piłkę na podwórku (w dodatku ciągle na tym samym poziomie).
Ale pomijając już Sakiewicza - sam pomysł ograniczeń wiekowych w programach politycznych jest godzien ze wszech miar upowszechnienia. Pan premier, pan prezydent - "bez ograniczeń wiekowych", ale już pan Palikot czy pani Senyszyn - "dozwolone od lat osiemnastu", po 23!
Zastanawiam się tylko, czy nie należałoby zaznaczać również górnej granicy wiekowej. Na przykład poseł Niesiołowski powinien być dozwolony do lat 50, a później wyłącznie za zgodą lekarza albo na własne ryzyko, bo jak w trakcie audycji widz wykorkuje na serce i telewizji przyjdzie płacić rodzinie odszkodowania, to ani chybi pójdzie z torbami. Chociaż nie. Podobno ostatnie torby wyniósł z TVP prezes Farfał.
Inna sprawa, kto miałby kontrolować stosowanie się do powyższych zaleceń - "trójki społeczne" w składzie listonosz, policjant, zakonnica? A może jest to jedynie chytry chwyt propagandowy? Znając przekorę Polaków, określenie "dozwolone od lat 12" to wabik na widzów. I przy okazji sposób na czarny pijar, który sugeruje, że od oglądania Sakiewicza wypadają włosy, psują się zęby i może uschnąć ręka. W odróżnieniu od takiego "Szkła kontaktowego", które działa jak wiagra i laksigen w jednym.
Marcin Wolski