Nieszczęśliwe przypadki
Przypadki chodzą po ludziach. W końcu na naszym padole łez zdarzają się rzeczy, o których się nie śniło filozofom. Problem zaczyna się, kiedy zbiegów okoliczności, z których każdy z osobna da się wytłumaczyć, robi się zbyt wiele.
Oczywiście są miejsca w świecie, gdzie do takich zdarzeń dochodzi częściej, np. Trójkąt Bermudzki, albo rzadziej. Szczególnie pechowym miejscem jest nasz Wielki Sąsiad, coraz częściej powracający do roli Wielkiego Brata.
Nie wgłębiając się zbytnio w "nieludzkie czasy caratu" - carewicz Dymitr, syn Iwana Groźnego, zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku podczas zabawy z rówieśnikami, co nie przeszkodziło mu potem zmartwychwstać, i to dwukrotnie, Katarzynie II zdarzył się smutny przypadek w wychodku, Piotr III zadławił się prześcieradłem, Paweł I szarfą ulubionego oficera, a wielki książę Konstanty, kibic powstania listopadowego, które skądinąd wybuchło przeciw niemu, zmarł na cholerę (!) wkrótce po spożyciu porcji truskawek ze śmietaną.
W dwudziestym wieku wypadki często zamieniają się w dziwne samobójstwa - poety Majakowskiego, komunisty Sergo Ordżonikidze czy żony Stalina.
Popularny żart o śmierci Majakowskiego mówi, że jego ostatnie słowa przed samobójstwem brzmiały: "Towarzysze, nie strzelajcie!".
Prawdziwa plaga nieszczęśliwych wypadków i nagłych zachorowań przydarzyła się wybitnym przywódcom partii komunistycznych zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu.
Zwykle działo się to w okolicach zdarzeń ważnych i przełomowych. Lider komunistów czeskich Klement Gottwald zachorował po pogrzebie Stalina (1953 r.). Nasz Bolesław Bierut po XX zjeździe KPZR (1956 r.), sekretarz Kominternu Bułgar Georgi Dymitrow wygrał wprawdzie proces o podpalenie Reichstagu, ale nie przeżył kuracji w Sowietach (1949 r.), Maurice Thoreza (szefa Francuskiej Partii Komunistycznej, śmierć dopadła na rejsie po Morzu Czarnym (1964 r.), a lider włoskich komunistów przekonał się w tym samym roku, jak zabójcze następstwa może mieć wizyta w pionierskim miasteczku Artek.
Za każdym razem oczywiście były i komisje, i niebudzące niczyich wątpliwości świadectwa lekarskie. Ale nieprzyjemne przypadki spotykały przyjaciół "ostoi pokoju i socjalizmu" także za granicami Imperium. Willi Münzenberg, wybitny niemiecki działacz komunistyczny i szef koncernu medialnego KPD, mimo licznych zaproszeń za nic nie chciał pojechać z wizytą na Wschód i wolał się powiesić w podparyskim lasku (1940 r.). Przywódca praskiej wiosny Aleksander Dubczek zginął w wypadku drogowym, a polskiego premiera Piotra Jaroszewicza zabili "zwykli opryszkowie". Obu nieszczęście przydarzyło się w 1992 r., akurat gdy nabierali ochoty do zwierzeń...
Jednak - co chcę podkreślić - szukanie jakiegokolwiek związku między wymienionymi i niewymienionymi nieszczęśliwymi przypadkami to oczywiście uleganie spiskowej teorii dziejów, od której stanowczo się odcinam!
Marcin Wolski
|