Niezgoda buduje?


W kontekście tego, co Partia Obiecanek zrobiła do tej pory, co robi i co - niestety, wszystko na to wskazuje - robić będzie, trudno o bardziej cyniczne hasło niż "Zgoda buduje". Załóżmy jednak, że wyłączywszy na moment większą część mózgu, potraktowałbym je serio. Czego oczekiwałbym od jego autora, rozumianego zresztą jako część większej całości? Przeprosin, których domaga się minimalistycznie Jarosław Kaczyński? Jednego krótkiego "pardon", "sorry" czy "izwinitie" za cztery i pół roku opluwania, lżenia i wyszydzania Prezydenta RP?

Próżne nadzieje choćby na to! Odpowiedzi już po wyborach udzielił Szambiarz z Lublina, oskarżając Lecha Kaczyńskiego o latanie po pijaku (zabrakło tylko sformułowania, że poległy prezydent osobiście pilotował maszynę).

Co do gestów, też już widać, co będzie, a czego na pewno nie będzie.

Gdybym miał uwierzyć w hasło "Zgoda buduje", oczekiwałbym propozycji marszałkostwa Sejmu dla Jarosława Kaczyńskiego, pozostawienia części dotychczasowych ministrów prezydenckich w kancelarii, przyjęcia kompromisowej wersji ustawy radiowo-telewizyjnej na bazie "projektu twórców", nie zaś pośpiesznego mianowania partyjnych funkcjonariuszy, a przede wszystkim odrobiny powściągliwości, kurtuazji, nie rzucania się twarzą w koryto.

Ale może to i lepiej, bo co byśmy z taką kurtuazją zrobili?

Może więc zamiast przerażenia i oburzenia na wiadomość o planach usunięcia krzyża sprzed Pałacu Namiestnikowskiego powinniśmy się cieszyć. Bo z krzyżem w tym kraju jeszcze nikt nie wygrał. Ani Hitler, ani Stalin.

Trudno wierzyć, że uda się to praktykującemu katolikowi z patriotyczną przeszłością, Ojcu Ojczyzny i pięciorga dzieci, nawet przy poparciu najświatlejszych umysłów i organów przymusu bezpośredniego.


Marcin Wolski