Co będzie dalej?
W sklepie, na ulicy, koło kościoła różni ludzie zadają mi pytanie. Co będzie dalej? Niestety, nie mam żadnych dobrych wiadomości. I nawet mój wrodzony optymizm nie daje rady.
Oczywiście, bywały już takie momenty w dziejach III RP, kiedy pozostawało jedynie westchnienie, a ręce opadały jak płetwy. Jesienią 1993 r., kiedy lewica i PSL wróciły do władzy, co dobił jeszcze dwa lata później zwycięski Kwaśniewski, wybory 2001 r., kiedy po bezprzykładnej rozsypce AWS-u Millerowi tak niewiele zabrakło do absolutnej większości.
Za każdym razem wydawało się, że wszystko stracone, a przecież wkrótce wychodziło słońce.
Jednak we wszystkich dotychczasowych przypadkach hegemonia rządzących nie była kompletna, jakieś instytucje, czy to KRRiTV, czy Rzecznik Praw Obywatelskich, czy prezes NIK, pozostawały redutą opozycji.
Tragedia smoleńska plus przegrane wybory prezydenckie sprawiły, że mamy sytuację bezprecedensową. W dodatku w okresach minionych rządzącej lewicy nie udało się bez reszty podporządkować mediów. A teraz? Trudno wyobrazić sobie TVN czy Polsat walczące o wolność i demokrację, "Wyborczą" protestującą przeciwko czystkom w mediach i zapisom cenzorskim na ludzi. Trudno wierzyć, że Trybunał Konstytucyjny zacznie stawać przeciw władzy, która jest spełnieniem marzeń większości zasiadających w nim jurystów.
Jest gorzej nawet niż w PRL, bo wtedy opozycja mogła zawsze liczyć na Kościół, ciche poparcie hierarchii i aktywną działalność bojowych księży. Czy któryś z obecnych hierarchów byłby zdolny powiedzieć "non possumus"?
Obawiam się, że władza będzie mógła wywinąć każdy numer, a społeczeństwo pozostanie skazane tylko na siebie.
Europa nie uratuje. Wyobrażacie sobie, Państwo, obrońców krzyża odwołujących się do Strasburga? Co najwyżej dostaliby jeszcze po krzyżu!
Pozostaje to, co zwykle - zachować przyzwoitość i nie ułatwiać gry przeciwnikom. Nie dzielić się, nie kłócić, nie obwiniać, zaciskać zęby i robić swoje. I konsekwentnie zadawać władzy pytania, na które ta nie ma przecież odpowiedzi.
Marcin Wolski
|