Nasze Zapaterki


Wracając późną nocą taksówką, wysłuchałem w Radiu TOK FM powtórki porannego programu. Czasy, kiedy słuchałem tych audycji prowadzonych ongiś również przez Rafała Ziemkiewicza czy Dorotę Gawryluk, należą do zamierzchłej, bezpowrotnej przeszłości. Zapewne stąd moje osłupienie, kiedy śledziłem dialog dziennikarza, kogoś z "Wyborczej", i panienki z "Krytyki Politycznej".

Nie zauważyłem różnicy zdań między dyskutantami, wszyscy zachwycali się, że nareszcie pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu ujawniła się milcząca większość społeczeństwa, na co dzień sterroryzowana przez kler, mohery i media. Teraz mogła dojść do głosu i dać wyraz swoim przekonaniom. "Zdarzyło się coś ważnego, coś napełniającego otuchą i nadzieją" - klepała młoda lewaczka.

Oczywiście, można nie lubić krzyża, patriotyzmu, Lecha Kaczyńskiego i poległych z nim ludzi - to przywilej demokracji. Jednak uznawanie pijanej tłuszczy za awangardę nowoczesności, przyczółek nowej socjalistycznej Europy zdumiewa nawet w ustach domorosłych Zapaterków.

Inna sprawa - prawdziwy Zapatero idealizuje dziś Republikanów z czasów Hiszpańskiej Wojny Domowej - tych samych Republikanów, którzy zamknęli wszystkie kościoły, wymordowali dziesiątki tysięcy księży i zakonnic i którzy, jak wiadomo, zaczynali też jedynie od obelg, szyderstw i profanacji za przyzwoleniem legalnej władzy.

Bo nie ma ekscesów, profanacji, pogromów, jeśli hołota egzystująca na marginesie każdego społeczeństwa nie czuje dyskretnego przyzwolenia władzy i zachęty ze strony elit.

Jeśli więc za zdrowy odruch społeczny uznać odlewanie się na znicze, układanie krzyży z puszek po piwie czy skakanie w miejscu kultu i żałoby, to serdecznie gwarantuję "autorytetom moralnym" takiej awangardy. Powiem więcej - stanowisko wyrażane przez ludzi wykształconych w Radiu mającym uchodzić za opiniotwórcze przeraża mnie bardziej niż ekscesy zmanipulowanej dziczy, której można wybaczyć, albowiem nie wie, co czyni...

Usłyszałem, że demonstrując przeciw krzyżowi, ujawniła się nowa, lepsza twarz społeczeństwa. Bardzo mi przykro, ale to, co zdarzało mi się tam widywać, kojarzy się ze zdecydowanie innymi częściami ciała.

PS. Dużo mówi się o powrocie Jarosława Kaczyńskiego do stylu sprzed tragedii w Smoleńsku. A do czego w takim razie wraca SLD i Napieralski?


Marcin Wolski