Gość w dom!


Wizyty carów w Warszawie mają długą i bogatą historię.
Zaczęło się małym zgrzytem, kiedy 29 listopada 1611 r. w Zamku Królewskim w Warszawie rzucono pod nogi Zygmuntowi III zdetronizowanego Wasyla Szujskiego i dwóch jego braci. Ale potem już byliśmy bardziej gościnni. Bawił w Warszawie Aleksander I i Mikołaj I, na którego cześć powstał utwór śpiewany dziś ze zmienionym tekstem "Boże coś Polskę". Co prawda, pewien młodzik, niejaki Kordian, planował zamach na majestat, ale - jak zwykle u nas - nic z tego nie wyszło. Wizyta w Kraju Przywiślańskim stała się obowiązkowym rytuałem kolejnych suwerenów - Aleksandra II, III i Mikołaja II. Wprawdzie w 1920 r. nie podjęto chlebem i solą wicecara Feliksa Dzierżyńskiego, ale po ćwierćwieczu nadrobiono ten towarzyski dysonans z naddatkiem. Choć też różnie bywało, w 1956 r. wizycie Chruszczowa towarzyszyły ruchy wojsk. Za to Breżniew podejmowany był już po staropolsku - sam zostałem zapędzony na Dworzec Centralny. Były tańce, śpiewy, wiwaty. Co z tego, poza orderem Virtuti Militari, dotarło do Leonida Ilicza, który pod koniec uroczystości zwykł wsiadać do auta przez bagażnik, nie wiadomo.

Potem ranga wizyt trochę spadła. Z pobytu cara-reformatora Michaiła Gorbaczowa zapamiętano głównie to, że fetował go śpiewam i tańcem Andrzej Rosiewicz.

Miał i swoje pięć minut "kapciowy Wałęsy" - Mietek Wachowski. Tak spił Borysa Jelcyna, że ten nie tylko zgodził się wpuścić nas do NATO, ale gdyby wcześniej nie padł, obdarowałby nas jeszcze Krymem, Kamczatką i Alaską. Szkoda tylko, że rano o tym nie pamiętał.

Później dłuższy czas "wizyt przyjaźni" nie było - fanaberie Polaczków, chcących, by rozmawiano z nimi jak równy z równym, nie pasowało do bizantyjskich schematów.

To się na szczęście zmienia. Po krótkich rekonesansach - na Westerplatte i w Krakowie - znów Jego Wieliczestwo zaszczyca nas wizytą. Jesteśmy docenieni i pochwaleni. Jak dobrze pójdzie, będziemy mieli pewne miejsce w trzecim, a może i drugim rzędzie podczas parad na placu Czerwonym, a także stały udział w Spartakiadzie Armii Zaprzyjaźnionych.

Powstał nawet projekt przemalowania obrazu "Batory pod Pskowem", tak by znaleźli się tam przodkowie prezydentów Jaruzelskiego i Komorowskiego.

Trwają negocjacje w kwestii - po której stronie!


Marcin Wolski