Jest taka partia


Przyszła na świat 10 lat temu jako cudowne dziecko trzech ojców. Matka Unia Wolności skonała wkrótce potem cichutko w ramionach Lewicy.
Witano ją z życzliwą ciekawością i tylko nieliczni wypominali akuszerkom staż w służbach.
Nie miało to większego znaczenia, bo i tak wyglądało, że postkomuna porządzi długo. Tymczasem noworodek dojrzał szybko, stanął na nogi, wymienił tatusiów, wyszedł z kojca i szybko pokłócił się z kolegą z piaskownicy, z którym wspólnie zamierzał odmienić świat.
Później okazało się, że dziecina odmieniła najbardziej samą siebie: Kolektywne kierownictwo zamieniono na rządy jednostki.
Demokrację i głosowania na wszystkich szczeblach zastąpiła nomenklatura.
Program walki z biurokracją przekształcił się w gigantyczny rozrost biurokracji.
Obniżka podatków okazała się ich podwyżką.
Szarpnięcie lejcami w praktyce należy rozumieć dziś jako prymat utrzymania się w siodle za wszelką cenę.
Premier z Krakowa to, jak wiadomo - gdańszczanin.
Rusofob z Afganistanu jest dziś praktykującym filokremlistą.
Rządy historyków zmierzają do zadekretowania końca historii.
Tanie państwo drożeje.
Rośnie zamożność. Najzamożniejszych!
Walka o wolność słów kończy się uznaniem użyteczności knebla.
Więcej jawności dla wszystkich oznacza dostęp do własnych akt dla funkcjonariuszy SB i ich TW.
"Zielona wyspa" zmienia się w zieloną wsypę...
Racja stanu obecnie nazywa się pijar.
Wolność mediów = monopol...
Przykłady można by mnożyć. Wedle światowych standardów istnienie takiego tworu politycznego byłoby niemożliwe. Ale my z dumą, za Leninem, możemy powtórzyć: Jest taka Partia!


Marcin Wolski