"Kto sieje wiatr, zbiera burzę"! Nie wiem, co przyświecało władzom Miasta Stołecznego Warszawy w momencie wydawania zgody na dwie demonstracje w Dniu Niepodległości praktycznie w jednym miejscu i o jednym czasie. Może liczyły, że spacyfikują się nawzajem? W takim razie po co tyle policji w bojowym rynsztunku rozdzielającej wiece, której widok starszym kojarzył się z niesławnej pamięci ZOMO, a w młodszych generował jedynie agresję? Można sobie wyobrazić, że jedna demonstracja prawicy, nawet skrajnej, odbyłaby się pokojowo, bez policyjnych odwodów, z własną strażą porządkową. Polacy to naród spokojny, jeśli się go nie sprowokuje. Podczas rewolucji Solidarności, dopóki generałom nie przyszło do głowy używanie wojska, w całej Polsce nie pękła ani jedna szyba i nikt nikomu nie dał w mordę. Zresztą i teraz, porównując podobne zajścia w innych krajach, demonstranci wyraźnie oszczędzali prywatne mienie, nie plądrowali sklepów, a jedyne akty agresji kierowały się przeciwko policji i mediom, z TVN-em na czele.
Ciekawe dlaczego? Refleksji nie zauważyłem. Wspomniana stacja nawet próbuje chodzić w glorii męczennika za wolność słowa. I to jest postęp! Kiedy w PRL-u darto gazety, wołając "prasa kłamie!", Wydział Prasy przy KC jakoś tego wątku nie podnosił.
Rzadko też się słyszy o odpowiedzialności władzy za wyhodowanie i hołubienie wszelkiej maści lewactwa, za kibicowanie zadymom na świecie i wspieranie, również finansowe, działalności wydawniczej (o czym wydawnictwa prawicowe nie mogą marzyć).
Jak zwykle zawodzi wyobraźnia. Promotorom "walki z faszyzmem" nie przychodzi do głowy, jakim zagrożeniem mogą być antyfaszyści, kiedy urosną w siłę. Przeciwko czemu i komu mogą się obrócić, jeśli kryzys ekonomiczny jeszcze się pogłębi, bezrobocie wzrośnie, a frustracja i gniew społeczny przekroczą kolejne stany alarmowe.
Słyszałem wypowiedź jednego z dyżurnych autorytetów, który na marginesie zajść skarżył się na niewybredne docinki pod swoim adresem.
Nie trzeba być naukowym fantastą, aby wyobrazić sobie płonące stacje telewizyjne, które w roli centrów realnej władzy zastąpiły niegdysiejsze komitety partyjne, jak i polowania na szczególnie ulubione autorytety moralne w celu ozdobienia nimi latarń lub przynajmniej przepędzenia ulicami w smole i pierzu.
Marcin Wolski
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.