Korci czasem porównywanie naszej epoki do PRL-u. Zwłaszcza gdy recenzenci III RP w rodzaju Radka Sikorskiego twierdzą, że żyjemy w najlepszych dla Polaków czasach w historii.
Dalibóg, chciałbym, żeby tak było. Oczywiście nie zamykam oczu na aktywa - paszport w kieszeni, wymienialna złotówka, angielski w szkole, multipleks i supermarket o rzut beretem... No i sklepy - towary, żarcie, środki piorące, perfumy. Wystarczy tylko mieć pieniądze. Ale co poza tym? Reszta zdobyczy meblujących nasz cudowny świat - komórka, internet, płyta DVD - wynika z ogólnego postępu technicznego i jest dostępna nawet na Białorusi.
Jeszcze nie tak dawno cieszyliśmy się z naszej suwerenności, tyle że ta suwerenność wydaje się dziś trochę problematyczna i trudno oprzeć się pytaniu, czy raz na zawsze dana?
Ale reszta - stosunki międzyludzkie, godność człowieka i jego prawa? Socjalistyczny wyzysk zastąpił mobbing, nikt nie troszczy się o oświatę, kulturę, wczasy. Żeby zostać wykluczonym w tzw. Polsce ludowej, trzeba było naprawdę dobrze się postarać. PRL był paskudny, ale dawał na skromnym poziomie poczucie socjalnego bezpieczeństwa. Poza tym stwarzał może nieuzasadnione wrażenie, ale jednak, że komuś na czymś zależy.
Chociaż marzenia o 10. mocarstwie opierały się na glinianych nogach, to, powiedzmy uczciwie, miały tyle samo wspólnego z rzeczywistością co "zielona wyspa", a hasło o "moralno-politycznej jedności Polaków" było równie prawdziwe jak "królestwo miłości".
To prawda, telewizja kłamała na potęgę, tyle że robiła to tak topornie, że szkody były mniejsze niż przy obecnej manipulacji.
Dodajmy, że i społeczeństwo było inne - spragnione prawdy, wiedzy, zachłanne na zakazane owoce z drugiego obiegu czy przemytu. Szalała cenzura, ale kwitły wszystkie dziedziny, mało podatne na ingerencje z Mysiej - muzyka, plastyka, plakat, nawet kino... Artystów inwigilowano, korumpowano, osaczano, ale paradoksalnie były to dowody, że komuś na nich zależy, że istnieje coś takiego jak rząd dusz. Kilku chudych literatów było w stanie przestraszyć Biuro Polityczne. Dziś artystów generalnie ma się w nosie, ewentualnie kupuje się pojedyncze sztuki do sezonowych komitetów poparcia...
I znów trudno odpowiedzieć, dlaczego? Chyba żeby zaryzykować tezę, iż wtedy rządziła nami półinteligencja, a wiele skazuje na to, że teraz zaledwie ćwierć.
Marcin Wolski
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.