Może jestem człowiekiem starej daty, ale wydaje mi się, że trudno żyć ludziom bez jakiejś wizji, marzeń. Debaty emerytalne, niezależnie od tego, czy skończą się przegłosowaniem wieku emerytalnego 67 dla panów i 105 dla pań (potrzebna byłaby jeszcze jednomyślna uchwała obu izb, że wszyscy dożyją 110 lat), porażają obrazem beznadziei.
Niezależnie bowiem od tego, kiedy pójdziemy na tę emeryturę (i czy w ogóle), nie ma mowy, że będzie to emerytura godziwa, to znaczy pozwalająca nie tylko przeżyć - co przy galopadzie kosztów czynszów, podatków, światła, ogrzewania wcale nie jest pewne - ale móc jeszcze wypoczywać, podróżować, oddawać się kulturze... Nic nie wskazuje, że zbliżymy się w owym 2040 r. do poziomu życia Greków czy Portugalczyków, których wydawało się, już, już przeganiamy. Chyba że ich poziom, o czym wie Jan Vincent, tak drastycznie spadnie, że nie będzie kogo dopędzać.
Moja generacja myśląc o starości, wiedziała, że ma przechlapane, teraz dowiedziała się, że jej dzieci i wnuki też!
Patrząc na dzisiejszą Polskę, dostrzec można jedynie jakąś z góry płynącą gnuśność, niemożność na każdym kroku, w której oczywiście dają sobie radę tylko ci, którzy albo nie mają skrupułów, albo mają władzę. Nie ma żadnej porywającej idei, ba - programu! Zrealizowało się, i owszem, hasło: samochód dla każdego, tyle że nie bardzo jest gdzie i na czym jeździć. Wielkie programy mieszkaniowe odeszły do lamusa. Najlepszą ofertą dla młodych jest emigracja albo zasiłek. I to niepewny.
Wydawało się, że jakąś namiastką ożywienia - bo nie powiem: zrywu - będzie Euro. Że się ludzie poderwą, będą pracować dzień i noc... I co? Autostrady w polu, stadiony z niedoróbkami, tylko paru cwaniaków nabiło sobie kabzy.
Szambiarz z Lublina jako program (obok marychy i sztucznego penisa dla każdego) sugeruje rezygnację z polskości. Gdybyż jeszcze status Europejczyka bez korzeni gwarantował emeryturę na poziomie 3 tys. euro, a nie głodomora w suterenie wspólnego domu, skazanego na odpadki z pańskiego stołu. I to w dodatku gdy sąsiedzi z tożsamości nie rezygnują - Niemcy nie kwapią się zmienić w Europejczyków bezpaństwowców (w ich wizji to raczej Europejczycy powinni stać się Niemcami), a Rosjanie też nie marzą o przeistoczeniu się w Euro-Azjatów.
Brakuje nam pomysłu i władzy, która by go zrealizowała. Brakuje perspektywy, która pozwoliłaby zacisnąć zęby i pasa i zrobić coś na miarę własnych ambicji, przeskoczyć parę schodków... Tylko ku czemu? Ku wegetacji bez przyjemności, we wspomnianej europejskiej suterenie? Niektórym oczywiście może wystarczyć rozpamiętywanie minionej sławy i celebrowanie kolejnych ofiar i nieszczęść, które na nas spadły. Ale jak długo da się tak żyć?
Polska jest dziś jak zepsuty telewizor. Dużo fonii, ale brak wizji!
Marcin Wolski
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.