O świcie w Sarajewie budzi turystę dźwięk dzwonów, niedługo później ze strzelistego minaretu rozlega się głos muezina wzywający do modlitwy. W półuśpieniu nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy to symbol harmonijnego współistnienia, czy zapowiedź nieuchronnego zderzenia cywilizacji.
Sarajewo - miasto symbol. Miejsce, w którym jak nigdzie indziej widać, jak kruchy jest świat, w którym przyszło nam żyć. Dwa strzały Gawriło Principa do arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonki tuż przy malowniczym łacińskim moście wystarczyły, aby w 1914 r. zdetonować Wielką Wojnę, która zniweczyła dziesięć wieków cywilizacji europejskiej. Upadły imperia, etos rycerski. Skończyła się sublimacja kultury.
Inny dowód tej kruchości - kiedy w 1984 r. na cały świat biegł okrzyk: "Sarajewo, Sarajewo!" zwiastujący sportową rywalizację, któż mógł przypuszczać, że nie upłynie dekada, a to piękne miasto stanie się polem bitwy, miejscem bezlitosnego ostrzału, a jedynym połączeniem ze światem będzie podziemny tunel pod pasami lotniska.
Ale wszystko ma swoją przyczynę - śmiem twierdzić, że jeśli I wojna światowa była efektem pychy białego człowieka, jego braku wyobraźni, a jednocześnie strachu przed utratą stanu posiadania mocarstw, monarchii i elit (nawiasem mówiąc - w tej grze wszyscy wymienieni stracili wszystko), tak samo pracowano długo na konflikty w rozpadającej się Jugosławi, a nienawiść zbierana od dziesięcioleci zatruła krew pobratymczą. Były winy Serbów wobec Chorwatów w międzywojniu, była II wojna, w kórej ustasze Ante Pavelicia dopuszczali się strasznych zbrodni, choć czetnicy byli niewiele lepsi, była wreszcie komunistyczna zamrażarka konserwowana przez Titę, która jedynie czasowo uśpiła nienawiść i żądzę odwetu.
Wielokrotnie zadajemy sobie pytanie, kiedy przekroczona zostaje granica dzieląca rywalizację, fobię i uprzedzenia od konfliktu, zbrodni, tragedii. Kiedy społeczeństwa i narody tracą poczucie umiaru i celów nadrzędnych? Nie znam odpowiedzi. Jednak z wędrówek po Bałkanach wyniosłem też inny obraz - krzepiący. Widok skalnego gołoborza na wzgórzu ponad wsią Medjugorie, po którym podążają tłumy pątników i rozbrzmiewa w różnych językach Ojcze Nasz... Zdrowaś Maryja... i znane wszystkim pieśni. Aż chce się wołać, że właśnie tu odnajdujemy Europę, wierną swoim korzeniom, które są warunkiem jej przetrwania.
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.