Być może nieszczególnie nadaję się na autora laurki dla "Gazety Polskiej".
Na jej łamach pojawiłem się, zaproszony przez Piotra Wierzbickiego, zaledwie dziesięć lat temu, początkowo wyłącznie w roli książkowego recenzenta, ale i tak na tle młodego, ciągle rozwijającego się zespołu należę do dinozaurów. Zresztą, to właśnie w tym okresie rozpoczął się proces przekształcania małego pisemka, sprzedawanego w zaledwie kilkunastu tysiącach egzemplarzy, w opiniotwórcze medium, centrum wolnego słowa - z własnymi: dziennikiem, miesięcznikiem, portalem i telewizją. Z setkami tysięcy wiernych czytelników zrzeszonych w kilkuset klubach "Gazety Polskiej", tworzących dziś realną siłę polityczną, i (co nie bez znaczenia) z całym zastępem liczących się wrogów. Zaryzykuję stwierdzenie, że "GP" to jedna z niewielu instytucji, obok m.in. IPN-u, która się w III RP Polakom udała.
Oczywiście wbrew nieudacznikom uwielbiającym anonimowość, sukces i klęska mają zawsze czyjąś twarz. W przypadku "Gazety Polskiej" jest to twarz Tomka Sakiewicza. Bez jego optymizmu, inteligencji, przedsiębiorczości nadal leżelibyśmy gdzieś na dnie prasowej niszy. Cechuje go nadto niepospolita odwaga, zarówno w chodzeniu pod prąd, nieraz wbrew własnym przyjaciołom politycznym, jak i w stosunku do ludzi.
Bycie kontrowersyjnym, niepokornym w medialnym świecie zazwyczaj przeraża - tymczasem Sakiewicz od lat kolekcjonuje w swoim zespole osobników niepokornych, wyrzuconych, wykluczonych z mainstreamu lub takich, którym w "salonie" zrobiło się po prostu duszno. A jednocześnie nikomu niczego nie narzuca - w tym zespole nie ma lojalek, gwałcenia sumień, pilnowania jedynej słusznej linii. Mieści się w nim i Lisiewicz, i Ziemkiewicz, i Tekieli, i ksiądz Isakowicz-Zaleski, i Kania, i Terlikowski, i Gargas, i Łysiak, i Hejke, i Lichocka... i mnóstwo innych znakomitych dziennikarzy, których dzieli co najwyżej wiek, bagatela - od Antka Zambrowskiego do Magdy Michalskiej jakieś circa 60 lat.
Pamiętam bodaj najtrudniejszy moment kryzysu sprzed ponad sześciu lat - kiedy trzeba było się opowiedzieć za Wierzbickim lub Sakiewiczem, wybierać między lojalnością a nadzieją, przeszłością a przyszłością. W moim wypadku zdecydowały słowa Marka Nowakowskiego: "Ratujcie "Gazetę""!
Nie żałuję swoich wyborów sprzed dziesięciu i sześciu lat, a także wszystkich innych, będących tego konsekwencją, choć dla mnie, podobnie jak dla wielu, opowiedzenie się za "Gazetą Polską" było wybraniem trudniejszej drogi, rezygnacją z łatwej popularności, wielkich pieniędzy i świętego spokoju. Czyste sumienie, dobre towarzystwo i przekonanie, że służy się największej miłości swego życia, czyli Polsce, jest chyba najlepszą satysfakcją, jaką można osiągnąć.
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.