Do wielu słów skazanych na wymarcie dołączyła przyzwoitość. Przyzwoitość - nieodzowny składnik kindersztuby, a zarazem harmonii w stosunku do świata i do siebie. Przyzwoitość nakazująca współczucie dla pokonanych, szacunek do przeciwnika, litość dla słabszych, zrozumienie dla grzesznych, wspaniałomyślność dla skruszonych, wybaczenie dla zmarłych - była jednym z elementów cywilizacji Zachodu zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa. Nie znały tych cnót Azja (z wyjątkiem tej buddyjskiej) ani przedkolumbijska Ameryka.
"Gdy nie wiadomo, jak się zachować, na wszelki wypadek trzeba zachować się przyzwoicie" - brzmi słynny bon mot Antoniego Słonimskiego. Choć, przyznajmy, sam autor nie zawsze się do niego stosował i jakoś nie zaszczepił tej maksymy swojemu "wielkiemu sekretarzowi" Aaaadasiowi.
Być może upadek przyzwoitości w życiu publicznym jest najcięższym spadkiem po komunie czerpiącej inspirację ze zgoła innego ducha. Tam także obowiązywała przyzwoitość - tylko jaka? Oczywiście klasowa, grupowa, partyjna. Nieetyczne byłoby oplucie towarzysza (przynajmniej tak długo, jak pozostaje towarzyszem), ale wroga - jak najbardziej! Wobec przeciwnika wszelkie metody były dozwolone, a widzenie w nim człowieka, dopatrywanie się jakichś cząstkowych nawet racji - karygodne i szkodliwe.
Co trzeba zrobić, żeby doprowadzić się do takiego stanu nie wiem. Codziennie słowami ballady Przemka Gintrowskiego modlę się do Boga, aby zachował mnie od nienawiści i pogardy, ale coraz trudniej to przychodzi w zderzeniu z morzem zła. Morzem, które wydawało się pokonane. Można nie zgadzać się z kimś politycznie, polemizować - to oczywiste, ale cieszyć się, gdy ten traci pracę? Być może moje zdziwienie zakrawa na głupotę - słyszałem o środowiskach, w których po katastrofie smoleńskiej strzelały korki od szampana
Jednak się dziwię. Nieustannie. Dziwię się, kiedy moja koleżanka z dawnej Trójki Magdalena Bayer wśród powodów wystąpienia z SDP podaje nasze upomnienie się o Cezarego Gmyza i jego kolegów wypędzonych z pracy.
Przecież to nasz obowiązek, tak samo upomnielibyśmy się o Ciebie. Czy uważasz, że właściwsze byłoby zebranie potępiające, odcinające się?... Tyle że to byłby już nie powrót do soft komuny Gierka, ale do czystego stalinizmu.
Oczywiście zaraz pojawia się kontrargument - przecież wy też nie jesteście bezstronni, przypinacie nieakceptowanym kolegom po fachu łatkę Hien Roku. Prawda. Ale nie ma żadnej równorzędności między wytknięciem komuś nierzetelności zawodowej a pozbawieniu człowieka pracy, i przy okazji prawa do obrony. Żadnej z nominowanych czy tylko potencjalnych Hien krzywda nie grozi, może jedynie drobny dyskomfort (choć na pewno nie we własnym środowisku), pracy nie stracą, a może nawet awansują na jakiegoś rzecznika, konsultanta... Ci, którzy w "państwie miłości" utracili pracę - myślę o kolegach wyrzuconych z telewizji, radia czy prasy - nie wylatywali za przesadny serwilizm, kierowanie się rządzą zysku czy taniego poklasku - wylatywali za odwagę, za ryzyko narażenia się wielkim tego świata. Sens stowarzyszeń twórczych polega m.in. na tym, aby takich ludzi chronić. Oportuniści i kanalie dadzą sobie radę w każdej sytuacji.
I jeszcze jedno - my nie jesteśmy bezkrytyczni wobec siebie. Mimo całej sympatii i podziwu dla Waldka Łysiaka nie waham się powiedzieć, że atakując z furią, choćby i w dobrej wierze, zmarłego Józka Szaniawskiego, granice przyzwoitości przekroczył. Mam nadzieję - na chwilę!
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.