Ze wzgórza pod Krakowem

Ułan i nauczyciel

Jeden arystokrata z Wielkopolski, drugi góral z Beskidu Wyspowego, obaj ulepieni z jednej gliny

Koniec starego roku przyniósł dwa smutne wydarzenia, którymi było odejście do Pana dwóch moich przyjaciół: Michała Żółtowskiego i Wojciecha Kotarby. Pierwszy z nich zmarł 22 grudnia w wieku 94 lat, drugi cztery dni później, w wieku zaledwie 54 lat. Pierwszy urodził się w 1915 r. w Lozannie, w Szwajcarii, był synem hr. Jana Żółtowskiego, arystokraty i patrioty, który będąc członkiem Polskiego Komitetu Narodowego, podpisywał w imieniu odradzającej się Polski traktat wersalski. Młody Michał, przygotowywany od dziecka do kariery politycznej, wychował się w majątku ziemskim Czacz w Wielkopolsce, a następnie ukończył gimnazjum w Poznaniu i prawo na Uniwersytecie Lwowskim. Służbę wojskową odbył w słynnej szkole kawalerii w Grudziądzu. W czasie wojny walczył jako podchorąży w szeregach 15. Pułku Ułanów Wielkopolskich. Dostał się do niewoli radzieckiej, z której udało mu się zbiec, dzięki czemu nie zginął w Katyniu jak wielu jego kolegów. W czasie okupacji wstąpił do Armii Krajowej, walcząc w szeregach 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich.


Po zakończeniu wojny wstąpił do seminarium duchownego w Krakowie. Studiował teologię na jednym roku z późniejszymi kardynałami Franciszkiem Macharskim i Andrzejem Deskurem. Jednak w wyniku ciężkiej choroby musiał zrezygnować z nauki. W 1950 r. podjął pracę jako nauczyciel w Zakładzie dla Niewidomych w podwarszawskich Laskach. Było w nim niewiele z prawnika, dużo z ułana, a bardzo wiele z humanisty. Po przejściu na emeryturę opracowywał biografie osób zasłużonych dla Kościoła i ojczyzny. Napisał także dzieje konspiracyjnej organizacji o kryptonimach "Uprawa" i "Tarcza", założonej przez polskich ziemian i przemysłowców.


Michała znałem od dziecka. Szczególnie zaprzyjaźniłem się z nim w latach 90., gdy powstawała Fundacji im. Brata Alberta. Na rzecz tworzącego się dzieła charytatywnego Michał podarował swoje prawa do majątku ziemskiego Drzewce koło Leszna, który przypadł mu w spadku po rodzicach. Pomimo braku ustawy reprywatyzacyjnej uzyskał finansową rekompensatę, którą w całości przekazał na rozbudowę Schroniska dla Niepełnosprawnych w podkrakowskich Radwanowicach. Nie zabiegał o odznaczenia, ale z pokorą przyjął nadany mu przez prezydenta RP Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski oraz przyznany mu przez opiekunów osób niepełnosprawnych Medal św. Brata Alberta. Jego pogrzeb zgromadził tłumy. Nabożeństwo poprowadzili kard. Franciszek Macharski oraz biskup-senior Bronisław Dembowski z Włocławka. Ciało Michała spoczęło na urokliwym cmentarzu leśnym w Laskach.


Drugi ze zmarłych przyjaciół, Wojciech Kotarba, wywodził się z wiejskiej rodziny z Mszany Dolnej nad Rabą. Również jego znałem od dziecka. Do jego babci, Marii Kotarbowej, moja rodzina jeździła z Krakowa na tzw. letnisko. Po rozpoczęciu studiów na Politechnice Krakowskiej Wojtek związał się w dominikańskim duszpasterstwem "Beczka", w którym poznał swoją przyszłą żonę, Jolantę. Po założeniu rodziny podjął pracę jako nauczyciel w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niesłyszących w Krakowie. Był pedagogiem z powołania, bardzo lubianym przez niepełnosprawnych uczniów. Jego pasją życiową była działalność związkowa. Wstąpił do NSZZ "Solidarność", w którym pełnił wiele funkcji. Był m.in. członkiem prezydium krajowej sekcji nauczycielskiej, a potem szefem sekcji oświaty Regionu Małopolskiego. Cały wolny czas bez reszty poświęcał ludziom, którzy przychodzili do niego po pomoc. Nie potrafił odmówić nikomu. Moja przyjaźń z Wojtkiem scementowała się po 2005 r., kiedy wybuchł kryzys lustracyjny w Kościele krakowskim. Jako człowiek głęboko wierzący i praktykujący ubolewał, że władze kościelne nie chcą ujawnić całej prawdy. Wspierał mnie bardzo przy pisaniu książki "Księża wobec bezpieki" oraz pomagał przy organizacji spotkań z nauczycielami nt. akt IPN. Rok temu dowiedział się, że jest śmiertelnie chory. Odszedł w czasie świąt, pozostawił żonę i dzieci. Jego pogrzeb, który także zgromadził tłumy, odbył się na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie, skąd przy dobrej pogodzie widać Beskid Wyspowy.


Na koniec zapraszam na uroczystości ormiańskie, które z okazji święta Objawienia Pańskiego odprawię 6 bm. o g. 18 w kościele Miłosierdzia Bożego przy ul. Smoleńsk w Krakowie oraz 10 bm. o g. 14 w kościele Dominikanów we Wrocławiu. Wszystkim prawosławnym oraz wiernym katolickich obrządków wschodnich, posługujących się kalendarzem juliańskim, składam najserdeczniejsze życzenia z okazji Bożego Narodzenia i święta Jordanu.


ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski