Ze wzgórza pod Krakowem

Po upadku Juszczenki

Mądry naród ukraiński, w przeciwieństwie do niektórych polskich polityków, pokazał czerwoną kartkę gloryfikatorowi Bandery i UPA

Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Tak najkrócej można skomentować przegraną Wiktora Juszczenki. A przegrana ta była sromotna. Po raz pierwszy w najnowszej historii Europy urzędujący prezydent, ubiegający się o reelekcję, zdobył zaledwie kilka procent głosów, plasując się dopiero na piątym miejscu. Tak powszechne odrzucenie owego polityka trzeba odczytać jako zanegowanie jego drogi, która polegała na budowaniu tożsamości narodowej na ideologii Stepana Bandery i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wynik wyborów na Ukrainie to także żółta ostrzegawcza kartka dla polskich polityków, którzy relacje między dwoma bratnimi narodami słowiańskimi chcą oprzeć na pobłażliwości dla nacjonalizmu i neofaszyzmu.

Co do wyborów prezydenckich w naszym kraju, to tak jak zapowiadałem, środowiska patriotyczne i kresowe będą w sprawie ludobójstwa na Kresach zadawać kandydatom trudne pytania. Pierwszy list został skierowany do premiera Donalda Tuska. W liście tym, podpisanym przez przedstawicieli najróżniejszych organizacji, wyrażone jest zaniepokojenie w sprawie stanowiska rządu wobec ideologii banderowskiej. Są też konkretne postulaty dotyczące np. odwołania z Kijowa ambasadora Jacka Kluczkowskiego, umizgiwającego się do nacjonalistów, oraz ścigania zbrodniarzy z formacji OUN-UPA [całość listu publikujemy na str. 19 - red.]. Można się pod nim podpisywać na mojej stronie internetowej. Jak znam życie, Tuskowi zabraknie odwagi cywilnej, aby szczerze odpowiedzieć na pytania, ale to tym gorzej dla kandydata PO w najbliższych wyborach.

A oto kilka przykładów, jak wygląda dzisiejsza polityka zagraniczna, którą współtworzył inny kandydat na prezydenta, Andrzej Olechowski. Mniejszość ukraińska w Polsce ma w TVP swój program "Telenowyny", finansowany z pieniędzy polskiego podatnika. Redakcja tego programu nie kryje swoich sympatii politycznych, czego wyrazem jest emisja programu przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie, która zakończyła się propagandowym spotem na rzecz kandydatury Juszczenki. W podobny sposób postępuje redakcja ukraińskojęzycznego "Naszego Słowa", też finansowana z pieniędzy polskich obywateli. Ostatnio otrzymała ona kilkusettysięczną dotację. Pomoc dla mniejszości narodowych to rzecz chwalebna, ale fundusze powinny iść na wspieranie działalności oświatowej czy kulturowej, a nie politycznej. Trzeba też dodać, że mniejszość polska na Ukrainie nie ma żadnego własnego okienka w tamtejszej telewizji. Co więcej, nowe władze Telewizji Polskiej podjęły decyzję o likwidacji programu "Goniec Kresowy", doskonale redagowanego przez Ewę Szakalicką, który poruszał problemy Polaków żyjących na Wschodzie. Taki stan rzeczy jest smutnym efektem kunktatorstwa "warszawki", która naiwnie liczy, że coś utarguje, jeżeli będzie się kłaniać "czapką do ziemi" obozowi Juszczenki i Tymoszenko. Poza tym minister Radek Sikorski, do niedawna obywatel obcego mocarstwa, nieraz już pokazał, że jest nie tylko dyletantem w sprawach Europy Wschodniej, ale też, że sprawy Polaków tam mieszkających są mu absolutnie obojętne. Liczne bowiem apele naszych rodaków trafiają do ministerialnego kosza, a sam minister jak udawał głuchego i ślepego, tak udaje nadal. No cóż, losy dalszej kariery Radka Sikorskiego ważą się na waszyngtońskich salonach, a nie w kresowych wioskach pod Grodnem czy Żytomierzem. Tak jak na Juszczenkę, przyjdzie jednak "kryska ma Matyska".

Przeciwko likwidacji "Gońca Kresowego" zaprotestowali Polacy z Litwy. Lila Kiejzik, dyrektor Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie, w liście do władz TVP napisała: "Uważamy, że ww. program niesie Polakom na całym świecie najbardziej aktualne wiadomości o Polakach za wschodnią granicą Macierzy. [...] Dzięki temu programowi Polonia i Polacy za granicą oraz w Kraju mają okazję dowiedzieć się o istnieniu i działalności wielu polskich placówek kulturalnych i oświatowych, w tym również o naszym teatrze. Tworzone przez Panią redaktor programy i audycje cieszą się powodzeniem wśród środowiska polskiego Wilna i Wileńszczyzny oraz dają motywację młodym Polakom do rozwoju twórczości w swoich dziedzinach, tym właśnie wzmacniając swoje przywiązanie do Narodu Polskiego. Zauważamy także tendencję w mediach do promocji twórczości Polaków na emigracji, odsuwając na plan drugi działania artystyczne Polaków z Litwy, Białorusi, Ukrainy, a przecież wiadomo, że takie miasta jak Wilno czy Lwów przez długie wieki były kolebką kultury polskiej. Bardzo nam przykro, że w planie jest usunięcie programu niosącego informację o Polakach z tych terenów". W podobny sposób zaprotestowała też Federacja Organizacji Kresowych w Warszawie, pisząc: "Żadne merytoryczne powody decyzji o likwidacji programu, podjęte zaledwie po dwóch miesiącach jego obecności na antenie, nie zostały podane ani twórcom programu, ani opinii publicznej. Nic nam nie wiadomo, by decyzja ta poprzedzona została jakimikolwiek badaniami dotyczącymi popularności tego programu. Jest to więc przykład wyraźnego lekceważenia przez nowe władze TVP telewidzów, a płatników abonamentu w szczególności. Protestując przeciwko samej decyzji o likwidacji "Gońca Kresowego", jak i przeciwko pokątnemu trybowi jej podjęcia, wzywamy Pana Prezesa do cofnięcia tej, bulwersującej nas, decyzji". Telewidzów zachęcam, aby też wysyłali do zarządu TVP protesty w tej sprawie.

Z ostatniej chwili: Przegrany Juszczenko na odchodnym ogłosił Stepana Banderę bohaterem narodowym Ukrainy. Hańba!


ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski