Ze wzgórza pod Krakowem

Bracia Rasiowie i księża-patrioci


Ambitni bracia, tak jak w czasach komunizmu, starają się różnymi metodami zjednać Kościół dla partii władzy


Parę lat temu bracia Dariusz i Ireneusz Rasiowie związali się mocno z kardynałem Stanisławem Dziwiszem. Pierwszy z nich, ksiądz, uzyskał awans na sekretarza kardynalskiego, drugi, poseł i szef małopolskiej PO (wcześniej członek PiS), został łącznikiem pomiędzy kurią krakowską a swoją obecną partią.

Wykorzystując te relacje, obaj bracia nie tylko budują na nich swoje kariery, ale też przy ich pomocy starają się powiązać archidiecezję krakowską ze strukturami PO. Taki mały, prymitywnie sklecony sojusz ołtarza z tronem, którego efektem były wizyty kandydatów PO w czasie kampanii wyborczych na kardynalskich salonach oraz pseudorekolekcje organizowane dla posłów i senatorów, oczywiście z PO. Dlaczego tylko dla nich? Niektórzy księża żartują, że widocznie stosowana jest ewangeliczna zasada: "nie zdrowym, ale chorym potrzeba lekarza". Księża - którzy na ogół mają już dość szarogęsienia się braci - żartują także, że poseł Ireneusz Raś bardzo chciałby decydować o nominacjach w archidiecezji krakowskiej, a jego starszy brat ks. Dariusz pragnie ustalać kolejność nazwisk na liście wyborczej PO. Niby to żart, ale rzeczywiście duchowni pragnący awansu nisko kłaniają się panu posłowi, a młodzi i ambitni aktywiści partii władzy starają się zaprzyjaźnić z księdzem sekretarzem.

Do niedawna działalność braci Rasiów można było traktować z przymrużeniem oka. Jednak ostatnio sprawa stała się poważna. Otóż poseł Raś przed wyborami samorządowymi skierował do wszystkich księży coś w rodzaju listu pasterskiego, zachęcającego do współpracy z jego partią. Zastosował przy tym chwyt poniżej pasa, wypominając proboszczom, ile który z nich dostał pieniędzy na odnowę kościoła. Jest to metoda prosta jak konstrukcja cepa: będziesz popierał PO - dostaniesz pieniądze na remonty i adaptacje, nie będziesz - nie dostaniesz. Poseł wraz z podwładnymi ma ten list roznosić osobiście, naśladując przy tym świadków Jehowy. Kardynał, wierny partii władzy, wobec tej ingerencji polityków w sprawy kościelne wymownie milczy.

Gdyby bracia Rasiowie czytali moją książkę "Księża wobec bezpieki", to z pewnością by zauważyli, że powyższa metoda jest kopią postępowania innej partii władzy - Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która starała się utworzyć ruch lojalnych wobec niej tzw. księży-patriotów. Nie cofano się przed szantażem i prowokacją, ale także przekupywano duchownych, którym obiecywano pieniądze na remonty i utrzymanie kościołów. Jak mawiał jeden z ubeków, "większe efekty niż kij daje marchewka". PO w Małopolsce ma niskie notowania, co wykazały kolejne wybory. Stare przysłowie mówi: Jak trwoga, to do Boga. Partia władzy może ponieść porażkę nawet w samym Krakowie. Nie ma więc wątpliwości, że ambitni bracia pójdą za ciosem. Ks. Dariusz ma dostęp do wielu poufnych spraw w archidiecezji i do księży w niej pracujących. Ciekawe, co będzie dalej - może jednak kij, a nie marchewka. Trzeba to będzie uważnie obserwować. A konfratrom radzę, aby list Rasia spokojnie wrzucili do kosza, a jego doręczycielom dali po świętym obrazku i batoniku. Nie takie bowiem rzeczy archidiecezja krakowska przechodziła w czasach komunistycznych. No, chyba że któryś z kapłanów chciałby szybko zrobić karierę - wtedy powinien wręczyć kopertę, i to nie z dobrowolnym datkiem, ale z podpisanym aktem lojalności wobec PO.

Pisząc o dziwnych zachowaniach niektórych ludzi Kościoła, nie mogę nie wspomnieć mszy św. pod Trzema Krzyżami w Gdańsku, którą na zaproszenie abp. Sławoja Leszka Głódzia koncelebrowałem wraz z innymi kapelanami "Solidarności". Msza św. była uroczysta, a kazanie metropolity naprawdę bardzo dobre. Niestety, świąteczny nastrój popsuła obecność abp. Juliusza Paetza z Poznania, zarejestrowanego w 1978 r. w aktach wywiadu PRL jako kontakt informacyjny o pseudonimie "Fermo" i odsuniętego w 2002 r. od funkcji ordynariusza za molestowanie homoseksualne kleryków. Niektórzy księża aż oniemieli na ten widok. Hierarcha nic sobie jednak z tego nie robił. Widocznie dlatego, że liturgii przewodniczył abp Józef Kowalczyk, który w sprawie molestowania stał wiernie po jego stronie. Sprawa Paetza to przykład fatalnego rozwiązywania trudnych spraw w Kościele. Jeżeli b. metropolita jest niewinny, to powinien być przywrócony na swój urząd. Jeżeli jednak ponosi winę, to do chwili zadośćuczynienie swym ofiarom nie powinien uczestniczyć w oficjalnych wydarzeniach.

Na koniec rzeczy bardzo budujące. 28 sierpnia uczestniczyłem wraz z innymi księżmi w mszy św. w Smardzowie k. Wrocławia, odprawianej za dusze 135 Polaków zamordowanych przez UPA w Baryszu. Po liturgii pod pomnikiem złożono urnę z ziemią z Kresów. Na uroczystość przybyła cała społeczności wiejska, w tym wiele dzieci. Duża to zasługa sołtysa Edwarda Skiby. Na podobną uroczystość w imieniu ks. kustosza Adama Szubki zapraszam 12 bm. o g. 11.00 do sanktuarium Matki Bożej w Bogdanowicach k. Głubczyc, gdzie czczony jest obraz z Monasterzysk k. Buczacza. Po mszy św. spotkanie miłośników Kresów Wschodnich. Do pozytywnych spraw trzeba zaliczyć także uzyskanie zgody na budowę pomnika Pomordowanych Kresowiam w Chełmie oraz nadanie imienia skwerom Sybiraków i Kresowian w Raciborzu. Brawa dla odważnych samorządowców i działaczy społecznych!


ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski