Wielka wojna, o którą modlili się wieszczowie narodowi, przyniosła Polsce ogromne zniszczenia, ale i upragnioną niepodległość
1 sierpnia w kalendarzu narodowym łączy się z "Godziną W", która rozpoczęła Postanie Warszawskie. Trzeba jednak pamiętać, że w tym dniu, choć trzydzieści lat wcześniej, początek miało także inne wydarzenie, które wywarło ogromny wpływ na losy zarówno naszej ojczyzny, jak i prawie wszystkich krajów europejskich. A był nim wybuch I wojny światowej. Starli się wówczas ze sobą trzej nasi zaborcy. Niemcy i Austro-Węgry z jednej strony, a Rosja, wspierana przez Anglię, Francję i Włochy, z drugiej strony. Zmagania wojenne kojarzą się przede wszystkim z Legionami Józefa Piłsudskiego. Jednak młodzi chłopcy, z pokolenia naszych dziadków i pradziadków, walczyli w kilku innych formacjach, dzisiaj już trochę zapomnianych. W niniejszym felietonie pozwolę przypomnieć kilka z nich, walczących w odległych krajach.
Pierwsza formacja to Bajończycy, czyli polscy żołnierze walczący w szeregach Legii Cudzoziemskiej. Francuzi, aby nie drażnić cara rosyjskiego, początkowo nie przewidywali utworzenia oddziałów złożonych z samych Polaków. Jednak w miarę niepowodzeń na froncie zdecydowali się na sformowanie odrębnej kompanii złożonej z emigrantów znad Wisły. Wśród nich znalazł się m.in. późniejszy słynny rzeźbiarz Xawery Dunikowski, którego wybuch wojny zastał na stypendium w Londynie. Nawiasem mówiąc, zaprojektował on sztandar oddziału. Kompania przyjęła swoją popularną nazwę od miejsca formowania, którym było Bayonne w Akwitanii. Miasto to sto lat wcześniej wpisało się na karty historii Polski. Tutaj bowiem Napoleon I przejął od króla pruskiego zobowiązania finansowe polskich obywateli, które zamiast wspierać skarb nowo utworzonego Księstwa Warszawskiego, płynęły do kasy francuskiej. Były to słynne "sumy bajońskie", które obecnie w języku potocznym oznaczają bajkowe, niewyobrażalne kwoty.
Bajończycy 9 maja 1915 r. zdobyli szturmem jedno ze wzgórz. Zginęło wówczas trzy czwarte polskich ochotników. Kompania została więc rozwiązana. Zachował się wspomniany sztandar, który przeszyty aż 34 kulami trafił do zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. W okresie międzywojennym bohaterstwo żołnierzy kontynuował 43. Pułk Piechoty, który przyjął nazwę Legionu Bajończyków. Stacjonował on w Dubnie i Brodach na Kresach. W swojej odznace pułkowej na pamiątkę patronów posiadał m.in. herb Paryża i miniaturkę francuskiego orderu Croix de Guerre. W czasie wojny polsko-bolszewickiej pułk walczył pod Zamościem z armią konną Budionnego.
Kolejną formacją polską powstałą w składzie Legii Cudzoziemskiej byli Rueilczycy, czyli kompania ochotników sformowana w Rueil pod Paryżem. Walczyła ona w składzie jednego z pułków. Dowództwo francuskie darzyło ją nieufnością, bo prawie wszyscy jej żołnierze byli obywatelami cesarza niemieckiego lub austriackiego. Dlatego też, choć Polacy byli nadzwyczaj lojalni, kompanię wycofano na tyły frontu do Lyonu. Dopiero interwencja emigracyjnych władz polskich spowodowała ponowne skierowanie jej na linię walk.
Całkiem inną formacją był Legion Polski w Finlandii. Kraj ten od 1809 r. był pod zaborem rosyjskim. Stacjonowało tutaj kilka dywizji carskich, w których wśród żołnierzy znaleźli się także nasi rodacy. Po rewolucji lutowej w 1917 r. sformowali oni własne oddziały liczące prawie 2 tys. osób. Walczyły one z bolszewikami. Po przetransportowaniu drogą morską do odradzającej się Rzeczypospolitej wzięły dalszy udział w walkach, tym razem na froncie wschodnim. W podobny sposób powstała polska brygada na Kaukazie. W jej szeregi weszli polscy rekruci z carskich oddziałów pogranicznych i górskich. Zręby brygady powstały w Baku w Azerbejdżanie. Jednak Niemcy, którzy okupowali część ziem kaukaskich, doprowadzili do jej rozwiązania. Większość żołnierzy postanowiła walczyć dalej. Po przedostaniu się do Odessy czy Murmańska wstąpili oni w szeregi innych formacji polskich.
* * *
Na koniec o Fundacji Pamiętamy i środowisk patriotycznych. W niedzielę 12 sierpnia o godz. 11 w kościele Partyzantów w masywie Turbacza odbędzie się uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika partyzantów, którzy w latach 40. walczyli w Gorcach najpierw z niemieckim, a następnie z komunistycznym zniewoleniem. Pomnik ten to przede wszystkim upamiętnienie legendarnego mjr. Józefa Kurasia ps. Ogień i żołnierzy jego oddziału. Wielu z nich, tak jak sam ich dowódca, nie ma do dziś swoich grobów. Poświęcenie, odbywające się pod patronatem Związku Podhalan, wpisane jest w uroczystość odpustową.
I na koniec zaskakująca wiadomość. Papież Benedykt XVI przyjął rezygnację 65-letniego bp. Marcjana Trofimiaka z Łucka na Wołyniu, bardzo zasłużonego dla upamiętnienia księży i wiernych, którzy zginęli na Kresach II RP. Jednocześnie mianował administratorem apostolskim tej diecezji bp. Stanisława Szyrokoradiuka, sufragana diecezji kijowsko-żytomierskiej. Jako powód dymisji podano par. 2 kanonu 401 Kodeksu Prawa Kanonicznego, który stanowi: "Usilnie prosi się biskupa diecezjalnego, który z powodu choroby lub innej poważnej przyczyny nie może w sposób właściwy wypełniać swojego urzędu, by przedłożył rezygnację z urzędu". Niezależnie od tego, jakie są przyczyny zastosowania tego paragrafu, bp. Trofimiakowi należą się słowa uznania za jego działalność.
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.