Poseł Miron Sycz po raz kolejny strzelił Tuskowi w stopę
Czy w Anglii, USA lub we Francji byłoby możliwe, aby parlamenty tych krajów z uwagą wsłuchiwały się w głos potomka niemieckiego esesmana, domagającego się potępienia procesów norymberskich, które były krokiem do denazyfikacji Niemiec? Z pewnością nie. Jednak w Polsce w czasach rządów PO, wspieranych przez tzw. autorytety moralne z ul. Czerskiej, nawet największy absurd staje się możliwy. Otóż w tych dniach sejmowa Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych, kierowana przez posła Mirona Sycza, wystąpiła z inicjatywą w sprawie potępienia akcji "Wisła".
Najpierw kilka słów o samym pośle. Jest on synem Aleksandra Sycza ps. Kukurydza, strzelca w kureniu "Mesnyky" (Mściciele), wchodzącego w skład UPA. Oddział ten dowodzony przez Iwana Szpotniaka ps. Zalizniak, kolaboranta hitlerowskiego, dokonał w latach 19441947 wielu mordów na ludności polskiej w okolicach Lubaczowa i Jarosławia. Dla przykładu: 17 kwietnia 1945 r. napadł on na polską wieś Wiązownica, mordując 91 osób, w tym 20 kobiet i 20 dzieci. Spalano przy tym 150 gospodarstw. Czyją więc krew na rękach mieli wtedy banderowscy strzelcy? Czyżby to była krew uzbrojonych żołnierzy Armii Czerwonej i NKWD? Nie, to krew bezbronnych ludzi, także Ukraińców, którzy nie chcieli brać udziału w szaleństwie.
Kres zbrodniczej działalności kurenia położyła dopiero wspomniana akcja wojskowa. Dowódca został skazany przez władze komunistyczne na karę śmierci, którą szybko zamieniono na dożywocie. Z więzienia w Przemyślu wyszedł w 1981 r. Na karę śmierci został skazany także Aleksander Sycz, ale także zamieniono mu ją na więzienie. Na mocy amnestii znalazł się na wolności już w 1953 r. Warto zwrócić uwagę, że w tak stosunkowo łagodny sposób nie traktowano Żołnierzy Wyklętych z NSZ i WiN, których mordowano do połowy lat 50.
Miron Sycz, choć z powodów rodzinnych mógłby mieć żal do komunistycznych władz PRL, to jednak wiernie im służył, wstępując do SZSP, a następnie do PZPR. W tym czasie wielu polskich Ukraińców, także potomków przesiedleńców, angażowało się w Solidarność.
Po 1989 r. młody Sycz, jak i znaczna część postkomunistów, przeszedł od "czerwonych" do "różowych", przeskakując do KLD, a stamtąd do UW. Później była PD, a następnie PO, w której przyjęto go z otwartymi ramionami. Sam Tusk widział w nim, jak żartowano, "atamana", który zwiąże mniejszość ukraińską z partią władzy "dozgonnymi więzami". Nie przeszkadzały mu w tym informacje o relacjach posła z SB, które opisał historyk także pochodzenia ukraińskiego, Jerzy Niecko, w głośnym artykule pt. "Dużo zrobił dla uczelni i SB".
Stawiając na Sycza, Tusk popełnił błąd, bo jest to osoba kontrowersyjna także we własnym środowisku. Niedawno Ireneusz Kondrów, ksiądz greckokatolicki, zarzucił posłowi "rozdwojenie jaźni" oraz "traktowanie Cerkwi jako trampoliny wyborczej". Z jednej strony funduje on bowiem krzyże, a z drugiej w głosowaniach sejmowych opowiada się za zabijaniem dzieci nienarodzonych. Sycz za te słowa wytoczył duchownemu proces w trybie wyborczym, ale sromotnie go przegrał w 2011 r. Mimo to chce on nadal skarżyć księdza, domagając się od niego 25 tys. zł. To już całkowicie pogrąża Sycza w oczach Ukraińców, którzy na ogół są mocno związani z Cerkwią i jej duchownymi. Teraz Tusk będzie musiał poszukać sobie innego "atamana".
Samą inicjatywę komisji sejmowej omówię w następnym felietonie. Dzisiaj nadmienię tylko, że protestują przeciwko niej różne środowiska. W apelu, który sygnują m.in. Aleksandra Biniszewska, prezes Fundacji Lwów i Kresy, Ewa Szakalicka, Federacja Organizacji Kresowych, i Zbigniew Okorski, prezes Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", czytamy: "Nie ma żadnych przesłanek, aby sądzić, że uchwała Sejmu przyniesie coś dobrego w stosunkach polsko-ukraińskich. W 1990 r. akcję >>Wisła<< potępił polski Senat. Nie spotkało się to z odzewem ze strony ukraińskiej, wręcz przeciwnie, ułatwiło antypolską propagandę głoszoną przez środowiska postbanderowskie, w tym przez skrajną neofaszystowską partię Swoboda. Po sukcesie wyborczym Tiahnyboka może powrócić sprawa rewizji granicy polsko-ukraińskiej, a uchwała sejmowa tylko ułatwi narastanie nastrojów rewizjonistycznych na Ukrainie".
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.