• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ze wzgórza pod Krakowem

Duszpasterze, a nie urzędnicy

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Marzy mi się, aby Franciszek przy nowych nominacjach biskupich brał pod uwagę duszpasterzy z krwi i kości

W chwili, gdy piszę ten felieton, trwają w mediach spekulacje dotyczące zapowiedzianych nominacji biskupich w Polsce. Były one przygotowane jeszcze za poprzedniego pontyfikatu, więc żadnych sensacji raczej spodziewać się nie należy. Dopiero po powołaniu przez papieża Franciszka nowych prefektów watykańskich kongregacji można oczekiwać zmian w polityce personalnej. Do tej pory w Kościele polskim, zwłaszcza gdy nuncjuszem przez 20 lat był abp Józef Kowalczyk, przy wskazywaniu kandydatów na biskupów brano pod uwagę prawie wyłącznie urzędników kurialnych, profesorów uniwersyteckich, rektorów seminariów lub ojców duchownych. Osobną grupę, szczególnie uprzywilejowaną, stanowili „spadochroniarze z Watykanu”, którzy dziś de facto rządzą Kościołem polskim.

Są to na ogół ludzie z dużą wiedzą teoretyczną, ale ze znikomym doświadczeniem duszpasterskim. W wyniku tej polityki personalnej, w bardzo licznym episkopacie Polski jest dziś zaledwie kilkunastu biskupów, którzy chociaż przez rok pełnili funkcję proboszcza parafii. A przecież na parafiach opiera się duszpasterstwo polskie.

Skutek jest później taki, że wielu biskupów, mimo swoich dobrych chęci, nie rozumie problemów, z jakimi na co dzień borykają się proboszczowie, wikariusze czy katecheci. Niewiele pomogą tutaj wizytacje biskupie, bo często są one bardzo pobieżne. Przekonałem się o tym po raz kolejny trzy lata temu, gdy wizytujący biskup pomocniczy nie zadał księżom nawet zdawkowych pytań typu: „Jak się czujesz? Czy masz jakieś problemy? W czym ci pomóc?”. Zero empatii. Unikał też jak ognia rozmowy na tematy finansowe. W ciągu 30 lat kapłaństwa przeżyłem sześć wizytacji, ale tylko raz się zdarzyło, że biskup chciał dowiedzieć się czegoś o problemach, również osobistych, z jakimi borykają się jego podwładni.

Skutek jest również taki, że wiele listów pasterskich przypomina bardziej wykład monograficzny niż słowo ojcowskie skierowane do wiernych. Ci ostatni tej kościelnej nowomowy po prostu nie rozumieją. Znam proboszczów, którzy owe zawiłości teologiczne starają się na własną rękę przetłumaczyć wiernym na „ludzki język”. No cóż, marzy mi się, aby Franciszek, który dał się poznać w Buenos Aires jako dobry pasterz, przy kolejnych nominacjach biskupich brał pod uwagę nie tyle profesorów czy urzędników, ile duszpasterzy z krwi i kości. I to takich, którzy chcą rzeczywiście zrozumieć i wspierać swoją owczarnię.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski


1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.