Tekst alternatywny

PYCHA

PYCHA

„Niczego nie zrozumieli i niczego się nie nauczyli” – ten cytat powraca do mnie od dwóch lat, kiedy obserwuję daremne zabiegi opozycji. Nie tyle totalnej, ile totalnie nieskutecznej, jeśli chodzi o szanse powrotu do władzy. Osobiście za głównego winowajcę uważam pospolitą pychę. Przekonanie, że wie się lepiej i jest się depozytariuszem jedynej prawdy, zabiło już kilka ugrupowań poprzedzających Platformę. Zetknąłem się z tym zjawiskiem jeszcze przed wyborami 1989 r. W ramach kampanii wyborczej zebrano na jednej z uczelni delegatów warszawskich środowisk twórczych. Sądziliśmy, że będziemy wybierać kandydatów, dyskutować na ich temat, a przynajmniej ich poznamy. Nic z tego. Nie zjawił się nikt z drużyny Wałęsy. Bliżej nieznany działacz odczytał nam gotową listę, przykazał głosować i tyle było z tej demokracji. Po co było się wysilać, przecież i tak nie mieliśmy alternatywy. Ten styl towarzyszył nam przez kolejne lata – z pewnymi ludźmi: Balcerowiczem, Geremkiem, Michnikiem – po prostu nie wypadało się  spierać. Jeszcze w 1990 r. mówiłem prominentnemu działaczowi zapewne ROAD-u, że powinni uwzględniać w swych planach opinie szerokich rzesz społecznych, bowiem najmądrzejsza nawet koncepcja nie wygra,
jeśli ludzie nie uznają jej za własną. Popatrzył na mnie jak na wariata. Moje staroświeckie pojęcie demokracji nakazuje mi widzieć programy partii jako emanacje potrzeb, dążeń i marzeń ludzi. Nawet jeśli polityka miałaby opierać się wyłącznie na socjotechnice, nie da się robić niczego na dłuższą metę wbrew społeczeństwu. Jeśli jakaś partia próbuje opierać swój program na negacji zdobyczy socjalnych (500+, obniżony wiek emerytalny), rezygnacji z dumy narodowej wbrew powszechnie uznawanym wartościom i negacji oczywistych oczywistości, to niech jak najszybciej da sobie spokój z marzeniami o powrocie do władzy. Skończy jak jej poprzedniczki.

Marcin Wolski

Marcin_Wolski_small