Tekst alternatywny

WIELKANOC, WIELKIE DNI

Wróg Ludu…

WIELKANOC, WIELKIE DNI

Okres Zmartwychwstania Pańskiego, szczególnie dni początku kwietnia, jest dla Polaków znaczący. To rocznica śmierci Jana Pawła II i tragedii smoleńskiej. Rocznica bólu, ale i narodowego odrodzenia. Jan Paweł II nas opuścił, jednak w opinii Kościoła i chyba powszechnym mniemaniu został świętym – Santo Subito. Tragedia smoleńska to wielka żałoba i ogromne cierpienie nie tylko rodzin poległych, lecz także milionów Polaków. Wyszliśmy z niej jednak jako naród lepsi. Całe lata musiała trwać walka o zmiany w Polsce, by polskie państwo zezwoliło godnie uczcić poległych i zacząć uczciwie wyjaśniać śmierć polskiego prezydenta i swoich elit. Walka nas zmieniła. Wielu z nas musiało wykazać się uporem i prawdziwym charakterem. Wielu całkiem się pogrążyło. Miałkość i koniunkturalizm środowisk politycznych i dziennikarskich dominujących w III RP w tym wypadku dostrzegaliśmy jako ogromne świństwo. Ci ludzie nie zniknęli. Są w obozie opozycji, ale także w elitach mediów i polityki obozu rządzącego. Dzięki latom walki mogliśmy się pozbyć złudzeń. Kiedy po wyborach parlamentarnych zaczęliśmy śpiewać: „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”, mieliśmy wiarę, że stało się coś więcej niż tylko zwykłe wyborcze zwycięstwo.  I tak było, nie tylko ze względu na jego skalę, lecz także cele, która stawiała sobie nowa władza. Te cele są realizowane, nie bez poważnych wpadek. Nie wiem, czy najważniejszym, na pewno jednak decydującym o honorze, zadaniem jest wyjaśnienie sprawy smoleńskiej. To był i jest obowiązek każdej polskiej władzy, tej szczególnie. Dostała zaangażowanie i poświęcenie dziesiątek tysięcy ludzi, dla których to jest naprawdę ważne. Nie będzie prawdziwego polskiego odrodzenia, jeżeli polityka pogrzebie honor. Bo w polityce można wiele, ale nie wolno wszystkiego. Widzę czasem w obozie władzy karierowiczów, cyników i kłamców. Tacy są przy każdym rządzie. Widzę wśród dziennikarzy wielu sługusów, którzy zamiast służyć prawdzie, chcą się tylko przypodobać kolejnym panom. I to zdarza się na świecie. Chodzi o to, by ludzie uczciwi i oddani Polsce pokazywali nam drogę, a drogą nie stawało się polityczne bagno. Trudno czasem jednych odróżnić od drugich. Smoleńsk nam w tym bardzo pomógł. Wtedy naprawdę coś trzeba było wybierać. Nie każdy musiał dobrze wybrać od razu. Opamiętanie przychodziło powoli, jednak kiedy rzeczywiście przyszło, można wymagać już konsekwencji. To był jeden z tych momentów bardzo granicznych. Zmartwychwstanie Chrystusa jest największą granicą historii. Po nim można już tylko wybrać: wierzę w to albo nie wierzę. Uczy nas konsekwencji i patrzenia na świat z zupełnie nowej perspektywy. Oby ta perspektywa była dla nas wszystkich.

Tomasz Sakiewicz

Tomasz_Sakiewicz_small