Wróg Ludu…
List znaleziony pod ambasadą
Była cudowna czerwcowa noc, gdy spacerowałem przy ulicy Pięknej w Warszawie. Nieoczekiwanie tuż pod płotem ambasady USA znalazłem list, który najwyraźniej zamiast przelecieć przez płot, odbił się i został po stronie miasta. Oto jego treść: „Attaché wojskowy ambasady USA w Warszawie Pułkownik … (niestety, nazwisko nieczytelne)
Szanowny Panie Pułkowniku, już we wstępie mojego listu chciałem zadeklarować, że zawsze byłem po stronie świata zachodniego. Moje szczegółowe wybory, często wyglądające na sprzeczne z polityką waszego rządu, podyktowane były bieżącymi okolicznościami wymuszającymi konkretne działania. Wyboru opcji zachodniej dokonałem już w latach 80., wyjeżdżając z kraju. Człowiek, który ułatwił mi zdobycie paszportu, polecił mi, bym spotkał się z moim opiekunem duchowym w Rzymie. Opiekun ten był kandydatem na jezuitę i załatwił mi korzystne kontakty w Anglii. Tam zostałem korespondentem wpływowych mediów, a jednocześnie mogłem skończyć bardzo prestiżowe studia. Moje relacje z kraju opanowanego przez Sowietów przysporzyły mi popularności. Wiele w tej sprawie zawdzięczałem opiekunowi, który miał kontakty po obydwu stronach frontu. Po upadku komunizmu przyjechałem do Polski. Byłem tu największym zwolennikiem USA i całej waszej polityki. Miałem niestety pewną słabość (piszę o tym szczerze, bo nie chcę mieć przed wami żadnych tajemnic), która powodowała, że musiałem czasem robić coś, o czym inni nie powinni wiedzieć. To wszystko nie przeszkadzało mi, bym lojalnie służył waszemu rządowi. Niestety, zarówno przyjaciele mojego opiekuna, jak i ci, którzy pomagali mi zaspokoić moją słabość, nie lubili waszego rządu. Trochę ponad cztery lata temu mój opiekun przypomniał o sobie. Zażądał, bym mu załatwił pracę w moim urzędzie. Nie dałem mu żadnego ważnego stanowiska. Miał jedynie przygotować pewien ważny projekt związany z jedną uroczystością. Jak wiecie, wszystko skończyło się bardzo źle. Dawny opiekun odszedł z pracy.
To, co się stało, to wasza wina. Byłem gotowy lojalnie pracować dla was, a wy mnie zostawiliście z tymi wszystkimi trudnościami. Dzisiaj, kiedy Amerykanie wracają do Europy, jestem gotów znowu związać się z wami. Wszystko, co robiłem – zrobiłem, bo musiałem. Teraz macie wybór: wykorzystać prawdziwego fachowca czy opierać się na oszołomach. Jestem z wami tak długo, jak wy zechcecie być ze mną.
Z poważaniem … (podpis nieczytelny)”.
Tomasz Sakiewicz