Oddziały szturmowe „Gazety Polskiej”
Setki spotkań z politykami, dziennikarzami i ludźmi kultury, uparte przypominanie o ofiarach katastrofy smoleńskiej, protesty przeciwko władzy – od lat kluby „Gazety Polskiej” przyczyniają się do rozbudzania ducha polskości. Są dziś największą organizacją pozarządową w Polsce i to one stworzyły podstawy pod wielką zmianę, która dokonuje się na naszych oczach. W specjalnym liście prezydent elekt Andrzej Duda podziękował im za to, że stały się „ambasadorami i rzecznikami naszych narodowych spraw”…
Czytaj całość w dzisiejszym wydaniu „Gazety Polskiej” oraz poniżej w artykule.
Aby obejrzeć zapowiedź kliknij w obrazek poniżej
Setki spotkań z politykami, dziennikarzami i ludźmi kultury, uparte przypominanie o ofiarach katastrofy smoleńskiej, protesty przeciwko władzy – od lat kluby „Gazety Polskiej” przyczyniają się do rozbudzania ducha polskości. Są dziś największą organizacją pozarządową w Polsce i to one stworzyły podstawy pod wielką zmianę, która dokonuje się na naszych oczach. W specjalnym liście prezydent elekt Andrzej Duda podziękował im za to, że stały się „ambasadorami i rzecznikami naszych narodowych spraw”
List Andrzeja Dudy został odczytany na X Zjeździe Klubów „Gazety Polskiej”. „Wszystkim członkom i sympatykom klubów »Gazety Polskiej« składam serdeczne podziękowania za Państwa wrażliwość na sprawy państwowe, za ogromne zaangażowanie i wysiłek, który sprawił, że staliście się ambasadorami i rzecznikami naszych narodowych spraw. (…) Stoi przed nami wyzwanie odbudowy Rzeczypospolitej. Państwa, które ma dawać ochronę słabszym i nie bać się silnych. Potrzebna będzie jednak ciężka praca i determinacja. Wiem jednak, że mogę na Państwa liczyć” – napisał Duda. A obecny na Zjeździe prezes PiS-u Jarosław Kaczyński stwierdził, że „jeśli moment wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta RP był momentem przełomowym, to ten przełom będzie wymagał przez cały czas ogromnej mobilizacji. Mówię wam to, bo jesteście takim oddziałem szturmowym tej armii, która ma maszerować ku zwycięstwu”.
W czasie kampanii wyborczej kluby w całym kraju brały udział w setkach spotkań z Andrzejem Dudą. – Ale oprócz tego były spotkania z artystami, publicystami i dziennikarzami „GP”, którzy mówili o swojej wizji Polski i którzy budzili konserwatywny elektorat, nie zawsze chętny, by iść na wybory – tłumaczy prezes klubów „GP” Ryszard Kapuściński.
Dodaje, że jego zdaniem to, iż liczne polskie i zagraniczne kluby organizowały pokazy filmu „Tam, gdzie da się żyć”, przyczyniło się do uaktywnienia się emigrantów.
– W czasie kampanii kluby „GP” roznosiły ulotki prezydenta i na różne sposoby angażowały się w kampanię – mówi bard Paweł Piekarczyk, który wielokrotnie koncertował na spotkaniach organizowanych przez kluby w Polsce i za granicą. – Przede wszystkim ważne jest, że kluby od lat, nie tylko w kampanii prezydenckiej, ale i od początku swojej działalności, stworzyły klimat patriotyczny, który sprawił, że zwycięstwo Andrzeja Dudy stało się możliwe – dodaje.
Pamięć o polskiej historii
Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz w przesłaniu do przyszłych założycieli klubów stwierdził, że mają one spełniać rolę integracyjną w środowiskach lokalnych – skupiać wokół siebie czytelników i pozyskiwać nowych. Do dziś powstało prawie 400 klubów „GP”, w tym kilkadziesiąt działających poza granicami naszego kraju – m.in. w USA, Szwecji, Danii, Niemczech i we Francji. – Obecnie kluby są największą w Polsce organizacją pozarządową, liczącą ok. 10 tys. członków – mówi Kapuściński. Dodaje, że fenomenem jest to, iż wciąż powstają nowe. – Ludzie zakładają je, bo widzą w nich siłę, która może zmieniać społeczności lokalne, a w szerszej perspektywie także cały kraj. Nikt nie robi tego dla kariery, dla obecnych czy przyszłych profitów – mówi.
Działalność klubów jest bardzo bogata. Poza wspomnianym już organizowaniem spotkań, włączają się m.in. w inicjatywy mające na celu edukację historyczną społeczeństwa. Nie można przemilczeć ich roli chociażby w nagłaśnianiu prawdy o Żołnierzach Niezłomnych. W tym roku, podobnie jak w latach poprzednich, kluby „GP” były organizatorami, współorganizatorami lub uczestnikami uroczystości poświęconych Narodowemu Dniu Żołnierzy Wyklętych. W koncertach, jakie towarzyszyły obchodom w niektórych miastach, udział wzięli Leszek Czajkowski, Paweł Piekarczyk, Jerzy Zelnik i Andrzej Perkman. Obchody obejmowały także liczne marsze, wykłady i wystawy.
– Z kolei w zeszłym roku z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej kluby „GP” włączyły się w protesty przeciwko niemieckiej propagandzie, która usiłuje zbrodniami popełnionymi przez Niemców podczas II wojny światowej obciążyć inne narody, zwłaszcza Polaków. Sprzeciwiamy się więc kłamstwom mającym przedstawiać nas światu jako współwinnych niemieckich zbrodni. Protesty zorganizowała Fundacja Reduty Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom, a nasi klubowicze licznie uczestniczyli w większości z nich – mówi Kapuściński. I dodaje, że wiele jest inicjatyw historycznych, w których kluby miały swój udział. – Warto wspomnieć o walce z pomnikami upamiętniającymi Sowietów, chociażby protest w sprawie monumentu w Nowym Sączu.
Gliwicki Klub „GP” im. Józefa Piłsudskiego, który ma już 20-letnią historię, wykonał dla Gliwic tablice pamięci Wojciecha Korfantego i gen. Fieldorfa „Nila”. Zaprojektował też i utworzył wspólnie z proboszczem kościoła garnizonowego ks. ppłk. Stefanem Zdasienią kaplicę „Golgota Polska” z 24 tablicami od „Konfederacji Barskiej” do „Smoleńsk 2010”, odsłoniętej i poświęconej 18 kwietnia 2010 r. 12 czerwca 2015 r., idąc za gliwickim przykładem, podobną kaplicę odsłonięto przy kościele Mariackim w Katowicach. Z inicjatywy klubu powstało też pierwsze na Śląsku rondo im. śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Strażnicy pamięci o katastrofie smoleńskiej
Kluby „GP” samorzutnie wzięły na siebie także funkcję „strażników pamięci” katastrofy smoleńskiej. Każdego dziesiątego dnia miesiąca w miastach i miasteczkach całej Polski odbywają się msze święte i pochody upamiętniające tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 r. – Im więcej czasu upływa od katastrofy, tym mocniejsze jest w ludziach żądanie, by w końcu dowiedzieć się prawdy na temat tego, co wydarzyło się na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj. Zarazem zaś coraz silniejsza jest chęć, by godnie upamiętnić ofiary katastrofy – mówi Anita Czerwińska, szefowa warszawskiego klubu „GP”, która organizuje miesięcznice w stolicy.
– Przemarsze, jakie co miesiąc odbywają się w Warszawie, to tylko część tego procesu. Chociaż bowiem Warszawa jest największym miastem i zarazem ośrodkiem życia politycznego, to równie istotna i godna podziwu jest działalność klubów „GP” w małych miejscowościach, gdzie obchody bardzo ciężko jest zorganizować. Jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy to robią, bardzo często mając przeciwko sobie miejscowe władze – mówi działaczka. Zaznacza także, że członkowie klubów w całej Polsce chętnie i z poświęceniem włączają się w inicjatywy służące postawieniu pomników śp. Lecha Kaczyńskiego czy nadawaniu jego imienia ulicom.
Reagują na wydarzenia
Wielu założycieli klubów to ludzie, którzy byli zaangażowani w 1980 r. w pierwszą Solidarność. Ale ci, którzy myślą, że kluby zrzeszają głównie starszych ludzi, a ich spotkania ograniczają się do gadania, są w wielkim błędzie. – W klubach działa wielu ludzi młodych, nie tworzą ich bynajmniej grzeczni staruszkowie. Zresztą emeryci także zdarzają się bojowi. Czasem nawet aż za bardzo – śmieje się Ryszard Kapuściński. I poważnie już dodaje, że kluby na bieżąco reagują na to, co dzieje się w kraju i na świecie. – Wystarczy przypomnieć chociażby początek tego roku, kiedy to od pierwszych dni strajków górników sprzeciwiających się planowanej przez rząd Ewy Kopacz likwidacji kopalń, kluby „GP” włączyły się do protestów – mówi.
Przypomina także, jak kluby „GP” na wieść o przewiezieniu wraku malezyjskiego Boeinga 777 linii Malaysia Airlines (zestrzelonego w Donbasie) ad hoc zorganizowały akcję, w której zamanifestowały solidarność z rodzinami ofiar, oraz przypomniały światu, że wrak polskiego tupolewa od ponad czterech (wówczas) lat znajduje się na terytorium Rosji. – A w październiku 2014 r. w Krakowie odbył się koncert, którego uczestnicy solidaryzowali się z walczącymi o wolność Ukraińcami: „Nasze serca z Ukrainą”. Głównym gościem i wykonawcą był ukraiński bard Taras Kompaniczenko z Kijowa wraz z siedmioosobowym zespołem „Chorea kozacka”. Miejscowy klub „GP” był jednym ze współorganizatorów koncertu – opowiada i przypomina także o protestach klubowiczów w sprawie „Golgota Picnic”.
Gdy Rosja napadła na Gruzję, kluby „Gazety Polskiej” zorganizowały się w ciągu jednej nocy i następnego dnia pod wszystkimi rosyjskimi placówkami odbyły się manifestacje sprzeciwu. Miało to wielkie znaczenie, bo agresji zbrojnej towarzyszyła wojna medialna. Rosja zniszczyła gruzińskie portale internetowe, a poprzez swoje media i agentów wpływu w wielu krajach rozpowszechniała wersję o ataku Gruzji. Starała się rozmyć sprawę, by wydała się zwykłym ludziom niejednoznaczna, niewarta emocjonalnego zaangażowania w protesty.
Kapuściński wspomina także, jak w 2012 r. klub poznański zorganizował pierwszy w Polsce marsz w obronie wolnych mediów. Mówi o organizacji wyjazdów na Węgry i o tym, że kluby przyznają tytuł Człowieka Roku Klubów „GP”, który otrzymał m.in. śp. prezydent Lech Kaczyński.
Jak różnorodna jest ta działalność, świadczy chociażby fakt, że gliwicki klub „GP” zorganizował dwie wielkie imprezy; ogólnopolski zjazd niepełnosprawnych dla 1500 osób w Gliwicach, a w Krakowie marsz wolnych mediów w obronie Telewizji Trwam, w którym uczestniczyło 20 tys. osób. Przeprowadził w diecezji gliwickiej zbiórkę makulatury na studnie dla Sudanu Południowego, uzyskując z zebranych 300 t makulatury 80 tys. zł na budowę dwóch studni. Organizuje podróże historyczne. Klubowicze odwiedzili Wilno, Lwów, Dytiatyn i Kresy Południowo-Wschodnie. Współorganizował także zawody strzeleckie.
Krzewią polskość za granicą
Szczególną rolę kluby odgrywają za granicą. – Organizujemy upamiętnienia ważnych rocznic, co tutaj, dla Polonii, dla ludzi, którzy są daleko od ojczyzny, ma szczególne znaczenie. Nasza działalność obejmuje m.in. koncerty patriotyczne, pokazy filmów etc. – mówi nam Agata Mikołajczyk, koordynator klubów w USA i Kanadzie. Dodaje, że równie ważne są spotkania z dziennikarzami i politykami. – Od czasu wizyty Tomasza Sakiewicza w 2013 r. rozpoczęliśmy koordynować wizyty naszych gości. Efekt jest taki, że redaktor naczelny „GP” odwiedził nie tylko Chicago, lecz także Philadelphię i Nowy Jork. W Chicago byli także Jan Pietrzak, Paweł Piekarczyk, Jerzy Zelnik. Spotkania gromadzą często tłumy. Kiedy przyjechał poseł Antoni Macierewicz, przyszło ponad tysiąc osób – opowiada. Zaznacza także, że amerykańscy członkowie klubów mają wpływ na sytuację w Polsce. – Kiedy pojawiła się u nas książka Wojciecha Sumlińskiego o Komorowskim, cały nakład rozszedł się błyskawicznie. Ludzie kupowali po kilka egzemplarzy, by wysłać swoim rodzinom w Polsce. Mówili, że to dla ich bliskich, którzy wiedzę o sytuacji politycznej czerpią z mainstreamowych telewizji – opowiada. Dodaje także, że wielkie było zaangażowanie zagranicznych klubowiczów w kontrolowanie wyborów. – Wielu z nas pełniło funkcję mężów zaufania, przeprowadziliśmy także akcję związaną z rejestracją, bo żeby zagłosować, trzeba się najpierw zarejestrować. Wywalczyliśmy też dodatkową komisję wyborczą w Kanadzie – mówi.
O tym, jak silny jest patriotyczny duch zagranicznej Polonii, kształtowany w dużej mierze przez działalność klubów, świadczy choćby fakt, że w Chicago w II turze Andrzej Duda zdobył 90,5 proc. głosów.
Na straży demokracji
W Polsce wielu działaczy klubów „Gazety Polskiej” zaangażowało się także w Ruch Kontroli Wyborów oraz Korpus Ochrony Wyborów powołany przez PiS. Wśród nich była m.in. Wioletta Sasiak, przewodnicząca klubu w Wejherowie. W rozmowie z nami podkreśla, że w sprawdzanie tego, czy głosowanie przebiega uczciwie, angażowała się już w 2011 r. – Wówczas włączyłam się w akcję mającą na celu właściwe przeszkolenie członków komisji wyborczych. Po wyborach okazało się, że w pięciu z dziewięciu komisji wyborczych miały miejsce poważne uchybienia – opowiada. I dodaje, że później jej zaangażowanie w pilnowanie uczciwości wyborów wzrastało. – Mówiłam znajomym, że trzeba dopilnować, by wybory były uczciwe. Pomagałam w przeszkoleniu mężów zaufania, bo wiele nieprawidłowości bierze się właśnie z tego, że brakowało sztywnego przestrzegania procedur – tłumaczy. Dodaje, że przy okazji wyborów prezydenckich zaangażowała się zarówno w działania Ruchu Kontroli Wyborów, jak i Korpusu Ochrony Wyborów. – Uważam że to, iż ludzie zaangażowali się w dbanie o zachowanie zasad demokracji, wywołało świetny efekt psychologiczny. Ci, którzy pracowali w komisjach wyborczych, bardzo uważali na to, co robią, bo wiedzieli, że są sprawdzani – dodaje.