Tekst alternatywny

Małgośka mówią jej

Małgośka mówią jej

W powieści Stanisława Lema „Pokój na Ziemi” pojawia się epizodyczna postać młodego naukowca, który prowadzi specjalistyczne obserwacje przez teleskop. W chwilach zaś bezczynności, z nudów kieruje obiektyw owego teleskopu na dach sąsiedniego budynku, gdzie opalają się gołe baby. Na pytanie głównego bohatera, dlaczego je podgląda ukradkiem, skoro mamy czasy wolności obyczajowej i mógłby tam po prostu pójść i popatrzeć sobie z bliska, a nawet nawiązać bezpośredni kontakt, naukowiec odpowiada ze znużeniem: nieszczęście polega właśnie na tym, że teraz już wszystko można.

Małgośka Szumowska nakręciła nowy film. Tak właśnie, Małgośka, a nie Małgorzata. Co prawda w internecie figuruje Małgorzata, ale na wszystkich bilbordach reklamujących ten film stoi jak byk: nowy film Małgośki Szumowskiej. A na niektórych można też przeczytać na zachętę cytat z byłego tygodnika (a dziś tabloidu) „Wprost” o tym, że film ów przełamuje tabu.

Film zatytułowany „W imię…” opowiada o księdzu – pederaście. Gra go znany i wielokrotnie nagradzany aktor Andrzej Chyra. Żeby było jasne, nowego obrazu Małgośki nie widziałem i widzieć go nie zamierzam; wystarczają mi opinie, które czytałem w prasie. I nie dlatego, żebym z góry zakładał, że jest to film niedobry. Może i jest dobry, tylko że ja nie znoszę tzw. kina ambitnego. Jeśli przeczytam, że jakieś dzieło jest „głęboką analizą psychologiczną”, że „rozdrapuje rany”, „prowokuje”, „walczy ze stereotypami”, bądź „przełamuje tabu”, to dziękuję bardzo. Jak będę miał ochotę, to sam sobie coś połamię i porozdrapuję, prowokując we własnym zakresie, a tych dwadzieścia parę złotych na bilet do kina odłożę na kolejnego Bonda czy „Star Treka”. Przynajmniej wiem, co dostanę: dwie godziny wyśmienitej, na najwyższym poziomie rozrywki.

Chodzi oczywiście o to, że wszystkie te ambicje i łamania stały się już od dawna przeraźliwie nudne i przewidywalne. Pod pozorem buntu tworzy się konwencję, nie mniej konwencjonalną od następnych „Gwiezdnych Wojen”, czy „Terminatora”. Tylko że te dzieła przynajmniej nie udają, że są sztuką. Nie pamiętam, kto napisał, że kiedy Duchamp wystawił w galerii w 1917 r. zakupiony w sklepie zwyczajny pisuar i ogłosił go dziełem sztuki, to rzeczywiście zrobił buntownicze dzieło sztuki, bo nikt przedtem nie wpadł na taki pomysł. Ale ci, którzy go naśladowali na różne sposoby (i naśladują do dzisiaj, po niemal stu latach!) są już tylko żałosnymi epigonami.

Niestety, żyjemy w Europie i nasz system finansowania produkcji filmowych oparty jest na socjalistycznym systemie francuskim, w którym o twórców dba państwo. Wskutek czego różne Małgośki kręcą oparte na zasadach wspieranej przez państwo politycznej poprawności nudziarstwa, przełamujące akurat te tabu które państwo uważa za konieczne do przełamania. I gdyby nie zastrzyki finansowe z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (a więc z naszych podatków), owe Małgośki spokojnie poumierałyby sobie z głodu, z wielkim pożytkiem dla kultury narodowej.

W genialnym animowanym filmie z piosenkami Beatlesów „Żółta łódź podwodna” pojawia się w pewnej scenie postać jakiegoś potwora ze słoniową trąbą, którą wsysa on po kolei wszystkie elementy scenografii i najrozmaitsze uciekające przed nim stworzenia. W pewnym momencie ekran robi się biały: potwór nie ma już niczego do pożarcia. Wobec czego, po chwili namysłu, przykłada trąbę do własnej piersi i wsysa się sam – i nic już nie zostaje. Zawodowi przełamywacze tabu nie doprowadzą nigdy do takiej sytuacji jak we wspomnianej powieści Lema – że można już wszystko i takiej jak w „Żółtej łodzi” – że nic nie zostało. Bo to przełamywacze koncesjonowani. Są odważni na pokaz. Wiedzą, że mile widziany jest film o księdzu pederaście, ale też wiedzą, że nie wolno im nakręcić filmu o rabinie gwałcącym swego ucznia, bo poddani zostaną towarzyskiemu ostracyzmowi. A jeśli wezmą się za obraz o muzułmanach – pedofilach, będzie jeszcze gorzej, bo skończą z głową oderżniętą tępym kuchennym nożem.

Małgośka, mówię ci: zostaw temat problemów Kościoła w spokoju. Prochu tutaj nie wymyślisz, zwłaszcza że już prawie dwadzieścia lat temu ktoś inny przełamał tabu, kręcąc film „Ksiądz”. Nawiasem mówiąc film ten, nakręcony przez Brytyjkę atakował Kościół katolicki, a nie anglikański, bo jednak anglikanizm to mimo wszystko wyznanie państwowe, więc tak było bezpieczniej, bo gdyby tak państwowa kasa z dofiansowaniami by się zamknęła?… Zostaw Kościół, bo i tak jego problemy znasz tylko z GazWybu. Z tymi problemami od lat walczy ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski, w odróżnieniu od ciebie odważnie i skutecznie.

Małgośka, córko swoich znanych rodziców, co z pewnością nie ma wpływu na twoją karierę: przełam wszystkie tabu z kręgu islamu, judaizmu, buddyzmu, hinduizmu, animizmu, oraz wszelakich lewackich kawiarenek Paryża i Nowego Jorku. Wtedy dopiero spełni się monumentalna myśl p. Kononowicza: ŻEBY NIE BYŁO NICZEGO!

Tomasz Kowalczyk

Tomasz_Kowalczyk_small