Tekst alternatywny

Ostatnia bitwa

Ostatnia bitwa

Jest taka anegdota o Rosjaninie, który zagadnięty o komunizm odpowiada: Oczywiście, komunizm był zły. Ale kto zrobił komunizm? Bolszewicy. A kto to byli bolszewicy? Eto byli innostrańcy. Lenin – Tatar. Stalin – Gruzin. Dzierżyński – Polak. Trocki – Żyd. My, Rasjanie, niewinni. W istocie, Władimir Iljicz Uljanow, szerzej znany pod ksywą Lenin był Tatarem, miał też w sobie krew niemiecką, szwedzką i żydowską, a już najmniej rosyjskiej. Tak naprawdę gardził Rosjanami; to właśnie on po przeprowadzeniu bolszewickiego puczu zadekretował zmianę tradycyjnego kalendarza juliańskiego (który przetrwał tylko w Cerkwi prawosławnej) na zachodni kalendarz gregoriański. Leninowi i Trockiemu marzyło się przerzucenie komunizmu do cywilizowanej zachodniej Europy (docelowo całego świata), a na początek do objętych czerwoną rewoltą Niemiec. Był tylko jeden problem – po drodze istniało już państwo polskie. Walki zaczęły się w lutym 1919 r. od ataku sowietów na obszar dzisiejszej Białorusi. Zostali odparci. Wilno, rodzinne miasto Józefa Piłsudskiego, polscy żołnierze zdobyli w kwietniu, a Mińsk w sierpniu. Był to wspaniały wyczyn; ponad milionowa armia do której masowo zaciągali się przedstawiciele wszystkich klas społecznych powstała jako pokłosie pracy organicznej pozytywistów, narodowych demokratów, stowarzyszeń ludowych i socjalistów (a prawdziwy, polski socjalizm zawsze miał odcień narodowy, nie rewolucyjny). Ponieważ Piłsudski marzył o stworzeniu federacji polsko-litewsko-białorusko-ukraińskiej, wszedł w kontakt z wybitnym ukraińskim politykiem i dowódcą, atamanem Szymonem Petlurą i skierował wojsko na Ukrainę. Naczelnik Państwa pisał później: „Celem wojny była obrona Polski i wyzwolenie naszych sąsiadów od bolszewików, oraz danie tym sąsiadom możliwości zdecydowania o swoim losie”. Wojsko Polskie dotarło do Kijowa 3 maja 1920 r. Żołnierze wzięli do niewoli tramwaj, podjechali nim, zgarnęli bolszewickiego oficera, po czym wycofali się. Ale już 9 maja w ogołoconym z sowieckich bandytów mieście odbyła się wspólna, polsko-ukraińska defilada. Jednak 26 maja, wskutek natarcia Armii Czerwonej trzeba było zawrócić. Niepodległa i samorządna Ukraina okazała się być tylko snem Piłsudskiego i Petlury.

Tu mała dygresja: pewien staruszek w czasie stanu wojennego podszedł do kordonu ZOMO stojącego pod krakowskim kinem „Kijów” i zaczął funkcjonariuszom wręczać kwiaty. Zdumiony dowódca zapytał: Co wy, obywatelu, wszyscy w nas kamieniami, a wy kwiaty rozdajecie? Staruszek odparł: Tak, bo mogę znowu zobaczyć naszych pod Kijowem!

Z poduszczenia Trockiego, wyznawcy „permanentnej rewolucji”, Lenin pchnął swoje wojska na zachód. Głównodowodzący, Michaił Tuchaczewski, grzmiał: „Po trupie białej Polski wiedzie droga do światowego pożaru!”. Polacy byli  osamotnieni. Brytyjczycy odmówili wsparcia, komunizujący dokerzy nie przepuszczali statków z bronią i amunicją. Francja wysłała misję wojskową z gen. Weygandem na czele, który snuł się po Warszawie kompletnie nieprzydatny. Jedyna realna pomoc nadeszła z Węgier, które to państwo praktycznie rozbroiło się, bo całe zapasy swojej armii przekazało Polsce. W sierpniu 1920 r. oddziały Tuchaczewskiego stały już na przedpolach Warszawy. Przerażony korpus dyplomatyczny uciekł na zachód (pozostał tylko nuncjusz apostolski Ambrogio Damiano Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI). Zwycięstwo bolszewików wydawało się pewne. Piłsudski dokonał wówczas ryzykownego manewru przegrupowania wojsk – wyczerpane oddziały obronne cofnięto na tyły, a do boju rzucono oddziały szturmowe. 13 sierpnia nie udało się sowietom uchwycić przyczółku na moście nad Wisłą. W dniach 14 – 18 sierpnia operacja Piątej Armii pod wodzą gen. Władysława Sikorskiego zatrzymała nad rzeką Wkrą północne skrzydło Armii Czerwonej, a polska ofensywa przedarła się na tyły bolszewików. 18 tegoż miesiąca Tuchaczewski zorientował się, że jest otoczony. Pozostała tylko paniczna ucieczka na wschód resztek trzech armii sowieckich. Do niewoli dostało się ponad 100 tys. czerwonoarmistów. Ostatecznie wojna zakończyła się podpisaniem Traktatu Ryskiego 18 marca 1921 r., zatwierdzającego wschodnią granicę Rzeczypospolitej. Niemiecka komunistka Klara Zetkin wspominała później swoją rozmowę z Leninem, który mówił: „Polacy widzieli w czerwonoarmiejcach nie braci i wyzwolicieli, ale wrogów. Ta rewolucja (…) nie powiodła się. Robotnicy i chłopi powstali w obronie swojego klasowego wroga…”. Robotnicy i chłopi jak widać myślą trzeźwiej niż lewaccy intelektualiści.

Tak zakończyło się wykuwanie Niepodległej. Późniejsze burzliwe wydarzenia to już temat na inną opowieść. A by zakończyć humorystycznym akcentem, a nie patosem, wspomnijmy jedną z niezliczonych anegdot o „najwierniejszym z wiernych”, chyba najwdzięczniejszej postaci tamtych burzliwych czasów, adiutancie Piłsudskiego, Bolesławie Wieniawie-Długoszowskim (cytat za portalem jpilsudski.org): „W 1934 roku, gdy Wieniawa-Długoszowski reprezentować miał Polskę na pogrzebie króla Jugosławii Aleksandra, z niejasnych przyczyn spóźnił się na uroczystość. Po powrocie do kraju dostał rozkaz zameldowania się u Marszałka, którego incydent ten doprowadził do wściekłości. Wieniawa stanął do raportu w smokingu, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Piłsudskiego. Gdy nie panując nad sobą ryknął w stronę stojącego na baczność Wieniawy: >>Co to ma znaczyć?!<<, ten najzwyczajniej w świecie odpowiedział: >>Komendancie, melduję posłusznie, iż wiem, żem ciężko przewinił i powinienem dostać po pysku. A ponieważ bardzo szanuję swój mundur, przybyłem jako cywil. Polski generał nie może dostać po mordzie w mundurze!<<„.  Kary nie było, Piłsudski dał się kolejny raz rozbroić swemu ulubieńcowi.

Jerzy Kotlarczyk

Artykuł_PL (9) -- Wieniawa Długoszewski