Homilia wygłoszona podczas Nadzwyczajnego Zjazdu Klubów Gazety Polskiej
w Licheniu, 6 października 2013 r.
Czytania z dzisiejszej liturgii Słowa Bożego przenoszą nas pierwej do czasów bardzo odległych, do przełomu wieków VII i VI przed Chrystusem. W tamtych czasach król babiloński Nabuchodonozor najechał na Palestynę i dokonał pierwszego przesiedlenia Izraelitów do Babilonu. Tragedia, jaką zgotowali Babilończycy, to przede wszystkim zagłada Jerozolimy, gdzie centrum życia religijnego stanowiła Świątynia Salomona. W tych dramatycznych okolicznościach działa prorok Habakuk. Jest świadkiem ogromu nieszczęść, jakie spadają na jego naród. Nie znajdując sposobu na zatrzymanie nawałnicy wszelkich niegodziwości wypowiada z wyrzutem lamentacje skierowane wobec Boga: Dokądże, Panie, wzywać Cię będę, a ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda mi się dzieje, a Ty nie pomagasz” (Ha 1,2). Przygnębiony Habakuk żali się, że nie ma żadnego odzewu ze strony Boga na jego modlitwę. Co więcej, jego skarga potęguje się w obliczu deprawacji, jakiej ulega Izrael: Czemu każesz mi patrzeć na nieprawości i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie” (Ha 1,3). Bóg jednak nie pozostawia wołania proroka bez odpowiedzi. Nie opuszcza Izraela. Dowodem wierności i troski Boga o naród wybrany jest Jego obietnica: Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności” (Ha 2,4). Bóg dotrzymał danej obietnicy. Ostatecznie Izrael odzyskał utraconą wolność i powrócił do swojej ojczyzny. Siłą, która pozwoliła deportowanym Żydom przeżyć na wygnaniu była Tradycja oparta na wierze Bogu. Ona zabezpieczyła tożsamość narodu i dała moc do przetrwania na obczyźnie. W dziejach Izraela przyjdzie jeszcze wiele razy odzyskiwać utraconą wolność.
Wrogie najazdy na wzór Babilończyków stawały się na przestrzeni wieków doświadczeniem także wielu innych narodów i w różnych formach mają miejsce do dziś. Współcześni Babilończycy zasiadający w unioeuropejskich i rodzimych ławach poselskich, czyż nie prowadzą w sensie dosłownym przesiedlenia na obczyznę młodych Polaków, kiedy stawia się ich przed alternatywą: albo emigracja, albo bezrobocie? W ten sposób wymusza się na młodym pokoleniu Rodaków opuszczenie stron ojczystych. Przymuszeni do emigracji stają się tanią siłą roboczą za granicą. Zamiast swoją aktywnością zawodową podnosić gospodarkę własnego kraju, wzbogacają budżety państw, w których pracują. Tak prowadzona polityka obliczona na wypchnięcie młodych ludzi z Polski, zaowocuje jedynie spustoszeniem w wielu sferach i dziedzinach życia naszego Narodu. Wyreżyserowany niski poziom życia w Polsce powstrzymuje wielu młodych ludzi przed założeniem własnej rodziny, innym zaś nie pozwala na powiększenie grona własnego potomstwa. Zjawiska te stanowią prostą drogę do wynarodowienia Polski. Sprzyja temu od lat szeroko zakrojona akcja likwidacji rodzimych zakładów, fabryk, stoczni… , co zwiększa liczbę ludzi pozbawionych środków do życia. W zamian za to przybywa banków, rozkwita handel – przy czym te gałęzie zysków praktycznie trzymane są w rękach obcego kapitału.
Polska bez własnego przemysłu i rozwojowego rolnictwa staje się niejako pustkowiem, które zechcą zagospodarować inni – ze Wschodu lub z Zachodu. Dziś wyraźnie widać, że nasza ojczyzna jest rozległym rynkiem zbytu towarów z importu, ponieważ własną produkcję uznano za nieopłacalną. Sytuacja ta nie jest wynikiem zbiegu zaskakujących okoliczności, lub dziejowych konieczności. Jest rezultatem działania ludzi ze sfer rządowych, którzy są zakochani we władzy, a nie myślą o innych. Nie myślą, jak zabezpieczyć Naród przed zubożeniem, jak zapewnić nowe miejsca pracy, jak zagwarantować opiekę medyczną… . To politycy – amatorzy bez koncepcji państwa, bez wiedzy i chęci, by je umacniać politycznie i gospodarczo. To ludzie bez miłości do Ojczyzny i Narodu.
Dlatego za prorokiem Habakukiem trzeba dziś powtórzyć: Panie, wołać będę ku Tobie: Krzywda mi się dzieje (Ha 1,2). A wtedy Bóg odpowie: Zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności (Ha 2,4).
W naszych czasach dokonuje się jeszcze jedno o wiele groźniejsze przesiedlenie. Polega ono na wyprowadzeniu ducha, serca i rozumu ludzkiego z krainy Bożych praw na pustynię bezbożnictwa. Jaskrawym przykładem tego jest homodyktatura. Domaga się ona uznania za normalność tego, co jest nieładem w sferze płciowej, a paradujące ulicami miast wyuzdanie, lubieżność i dewiację każe traktować jako niewinną zabawę. Homoterroryści uderzają w rodzinę żądając dla siebie praw, jakie z zamysłu samego Boga tylko jej się należą.
Przesiedlenie – w sensie duchowym – ma na celu odwrócenie wartości, tak by dobro było odbierane jako zło, a zło traktowane jako dobro. Dziś narodzenie dziecka niepełnosprawnego ma być postrzegane, jako zło uczynione przez rodziców, a zabicie go w łonie matki, jako dobro wyświadczone społeczeństwu. Przy czym samo używanie sformułowania zabójstwo dziecka nienarodzonego spotyka się ze stanowczym sprzeciwem władzy z najwyższych foteli sejmowych. A bł. Jan Paweł II poruszając tę kwestię zawsze przypominał, że przerywanie ciąży jest świadomym i bezpośrednim zabójstwem istoty ludzkiej, jest zbrodnią dokonaną na najbardziej niewinnym człowieku.
Przesiedlenie w wymiarze myśli, czyli zmiana mentalności dokonuje się także poprzez propagowaną filozofię gender. Współczesny człowiek w przestrzeni tej ideologii nie mógł się już bardziej dopuścić zdziczenia intelektu, wyzbycia rozumu i sprowadzenia własnego życia do paranoi.
Duchowe przesiedlenie dokonuje się przez agresywną propagandę i medialną presję wbrew zdrowemu rozsądkowi i zdrowym zasadom. Dlatego trzeba wołać do Boga: Panie, oto ucisk i przemoc przede mną (Ha 1,3). A Bóg wtedy odpowie: Zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności (Ha 2,4).
Wierność Bogu zachowujemy, kiedy służymy prawdzie. Prawdę zaś odnajdujemy w Bożych przykazaniach i w Bożym Słowie, które nas pouczają, jak żyć i wskazują, co jest dobre, a co złe. Ludzie, którzy żyją w prawdzie, którzy poszukują prawdy, będą zawsze ze sobą w zgodzie. Prawda, jako cel będzie zawsze ich łączyć.
Prawda jednak może też dzielić, kiedy jedni przed drugimi próbują ją zamazać, przeinaczyć, czy wręcz odrzucić. Co jakiś czas daje się słyszeć twierdzenie, że katastrofa smoleńska mogła nas połączyć, jako naród. Bo tak pięknie wszyscy się zjednoczyliśmy w dniach żałoby. A potem co myśmy z tym zrobili… . Co powiedzieć ludziom o takim przekonaniu? Chyba tyle, że właśnie dlatego, iż chcemy prawdy o tej tragedii, dochodzi do rozdwojenia z tymi, co jej unikają. Dlatego, że dążymy do poznania prawdy, inni kłamstwami, manipulacją i dezinformacją starają się ją ukryć. Ileż szyderstw i pogardy ze strony prorządowych mediów i osób sprawujących władzę wobec ludzi spoza kół ministerialnych badających metodami naukowymi przyczynę katastrofy. Ileż obojętności i lekceważenia ze strony organów państwa wobec rodzin i bliskich ofiar oraz ludzi boleśnie dotkniętych tamtą wielką tragedią.
Czy takie postawy jednych wobec drugich mogą ludzi do siebie zbliżyć, połączyć i zjednoczyć? Raczej w sposób nieunikniony powodują rozbicie i podział, rodzą niepokój i nieufność. Trzeba więc za prorokiem żarliwie wołać: Panie, powstają spory, wybuchają waśnie (Ha 1,3). A Bóg wtedy odpowie: Zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności (Ha 2,4).
Ponadto widzimy, jak Rosjanie wykorzystują tragedię smoleńską, by destabilizować sytuację w Polsce. Czynią to przy udziale tych ludzi naszej władzy, którzy obrali azymut na Wschód. Polska wewnętrznie skłócona to Polska słaba, a Polska słaba leży w interesie Rosji. Adekwatnie do tej sytuacji sytuacji brzmi fragment mowy Adama Czartoryskiego, jaką wygłosił na posiedzeniu Towarzystwa Literackiego w Paryżu, dnia 3 maja 1840 roku: W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych którzy woleli upadlające obce panowanie.
Stajemy dziś w Polsce w obliczu rzeczywistości, którą należy zmienić i możemy tego dokonać, bo mamy prawdziwie na nią wpływ. W jaki sposób dzieje się to od pokoleń? Wsłuchajmy się we wskazania św. Pawła, który mówi dzisiaj do nas: Rozpal na nowo charyzmat Boży (Tm 1,6) – to znaczy bądź człowiekiem nadziei. Nigdy nadziei nie trać. Trwaj wiernie przy nauce Chrystusa. Dalej: Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia (Tm 1,7) – a zatem z odwagą należy odrzucać wszystko, co sprzeciwia się Bożym prawom i co zaprzecza wierze, zdrowym zasadom i rozumowi. Apostoł zachęca także, aby wziąć udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii (Tm 1,8). Czy obiecuje tym samym życie wygodne, pełne błogiego spokoju, pozbawione trosk? Nie! On zapewnia o życiu z Boga. I choć jest ono związane z cierpieniem i krzyżem, to tylko tą drogą można wprowadzić ład i harmonię w życiu społeczeństw i narodów. Bo jak mawiał wielki Prymas Tysiąclecia ks. kard. Stefan Wyszyński: Nie tylko człowiek ma być Boży, nie tylko rodzina ma być Boża, Boży ma być także naród. Takiej postawy i trwania w wierze potrzebuje dzisiaj nasza Ojczyzna – Matka od swych córek i synów.
Chcemy również wołać jak Apostołowie z dzisiejszej Ewangelii: Panie, przymnóż nam wiary (Łk 17,5).
Przymnóż nam wiary w Twoje Słowo! Przymnóż nam wiary w Twoją opatrzność nad nami! Przymnóż nam wiary, abyśmy umieli odczytywać Twoją wolę w naszym życiu i wobec naszego narodu! Przymnóż nam wiary, że możemy mocą Twojego Ducha zmienić oblicze tej ziemi – oblicze naszej Ojczyzny!
Pan Jezus mówi dziś do Apostołów, a zarazem do nas: Gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, tak mówcie: słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17,10). Nie chce Chrystus przez to powiedzieć, że jesteśmy sługami niepotrzebnymi, ale że winniśmy w pokorze wobec Bożych wezwań i natchnień być zawsze gotowi do podjęcia kolejnych działań. Bo przecież przed nami i całym narodem tak wiele do zrobienia. Tak wiele do uczynienia, by dać wyraz miłości do Ojczyzny, by dać świadectwo patriotyzmu – takiego, o którym Bolesław Prus pisał słowami: Prawdziwy, normalny patriotyzm to niby orzeł: uczucia są jego piersią, wola skrzydłami i szponami, mądrość – głową (…). Nie bohaterów wojskowych czy spiskowych nam potrzeba, ale bohaterskich charakterów, które nie tylko same potrafiłyby wydrzeć się z dzisiejszego błota wszecheuropejskiego, ale jeszcze – porwać za sobą naród i wnieść go ponad lenistwo, nędzę, ciemnotę, wyzyski, partyjne nienawiści aż do tych idealnych wyżyn, gdzie króluje doskonałość, a umiarkowane szczęście jest nagrodą użytecznej pracy.
Dzisiaj potrzeba nam ludzi o bohaterskich charakterach. Ludzi wiernych Bogu i gotowych podjąć wszelki wysiłek i wyrzeczenie w imię miłości Ojczyzny. Ludzi zawierzenia Matce Bożej – danej nam ku obronie naszego Narodu! Amen.
Ks. Krzysztof Biernat SAC