Tekst alternatywny

Donald tchórz

Donald tchórz

Żeby Kleopatra miała brzydszy nos, historia świata mogłaby potoczyć się inaczej. Gdyby Donald Tusk był typem prawdziwego wojownika – zapewne też. Przegrana w 2005 roku zaowocowała ciężką traumą lidera, z której pół Polski nie może się pozbierać. A mogło być tak pięknie. Pamiętamy tamtą wiosnę – lewica rozgromiona, Cimoszewicz skompromitowany, dwie partie PiS i PO ręka w rękę idą po władzę, żeby zgodnie z zaprezentowanymi programami zreformować Polskę. Premier z Krakowa, prezydent z Żoliborza… Aliści wystarczyły zranione ambicje, wpływ politycznych szamanów i najbardziej proreformatorska partia stała się obroną starych układów, konserwatorem ubekistanu, a nade wszystko promotorem wojny polsko-polskiej. Nie sądzę, żeby sam Tusk wiedział, dokąd to go zaprowadzi, zresztą to, co zakrawało na tragifarsę, po Smoleńsku stało się tragedią. I znów zabrakło odwagi liderowi, by stanąć w prawdzie, postawić się Putinowi i przejść do historii jako mąż stanu. Tymczasem w polityce Donaldinio stosował te same zasady co na boisku, czekał pod bramką, aż jakiś Schetyna mu poda. Kiedy przeciwnik był za silny, rejterował. Wysoce prawdopodobne, że właśnie lęk przed porażką i odpowiedzialnością sprawił, że zrezygnował z wyścigu prezydenckiego w 2010 roku, afera podsłuchowa stała się, moim zdaniem, głównym powodem ucieczki do Brukseli, a obawa przegranej (wynikająca z wszystkich sondaży) jest powodem obecnej rejterady. I nie liczy się nawet dobro własnego obozu, który jest na najprostszej drodze do rozsypki. Bez lidera – rozszarpią go Kosiniaki i Czarzaste. Ciężka praca mogłaby ten proces spowolnić, może nawet udaremnić. Ale za duże ryzyko. Istnieje też druga możliwość – Tusk wie, że kiedy postawi się pod osąd wyborców, konkurenci nie odpuszczą, z szaf zaczną wylatywać najrozmaitsze trupy, wrócą pytania o zdradę dyplomatyczną, afery… Zamiast do Pałacu Namiestnikowskiego zaproszą przed Trybunał Stanu. A po co to 60-latkowi z najwyższą emeryturą w Polsce i widokami na apanaże w Brukseli? Tam z całą pewnością nie pozwolą zginąć komuś tak zasłużonemu.

Marcin Wolski