Tekst alternatywny

GRODKÓW | Rosja, czyli rozdwojenie jaźni.


Rosja, czyli rozdwojenie jaźni

Dwugłowy orzeł, skąpana w złocie ikona, literatura, muzyka i… balet – to bezbłędnie stosowana przez władców Moskwy mistyfikacja, zasłona dymna rozwieszona nad zastępami smoczego Mordoru. Zasłona, w którą uwierzył nie tylko cały świat, lecz także sam naród rosyjski. Ochlapany błotem przepastnych kolein, stąpający w waciakach po bezkresnych bezdrożach, święcony w zdrojach siwuchy, uważa siebie za „nosiciela” najwyższej pośród ludzkich kultur.

W zapiskach Cypriana Kamila Norwida możemy znaleźć znamienną myśl-zadumienie nad pięknem petersburskiego baletu, który zawitawszy do XIX-wiecznego Paryża, objawił poecie nadziemską urodę rosyjskiego tańca. Jakże niepojętą dla autora „Fortepianu Chopina”, znającego nieco odmienny portret skąpanego we krwi, dzikiego rosyjskiego żołdaka, z zawziętością niszczącego jakiekolwiek przejawy kultury. To poznawcze rozdwojenie jaźni jest kamieniem węgielnym, na którym posadowiona została Rosja, a zarazem fundamentem błędnego postrzegania Rosji i Rosjan przez siebie samych i postronnych.

Kacap, czyli rzeźnik

Mało kto zauważył, iż Rosja to zdumiewający fenomen wzniesiony na krańcowo brutalnym, azjatyckim archetypie władzy odzianym w… najsubtelniejsze szaty bizantyjskiego kanonu kultury. Na dwóch fundamentach stanowiących wobec siebie antypody ludzkiej cywilizacji. Azjatycki model władzy oznacza totalne samodzierżawie, istniejące same dla siebie, dla którego społeczeństwo jest zwykłą biomasą, jaką można ściąć, a rżysko zaorać i wysiać na nowo, jak ze znawstwem swej pozycji Wielkiego Mogoła czynił to Stalin w latach wielkich czystek, archipelagu GUŁag, tambowskiego i ukraińskiego gołodomorów.

Ale takie właśnie permanentne ludobójstwa są immanentną częścią cywilizacji Wschodu, tylko my, tu na Zachodzie, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wschód nie zna, a właściwie świadomie odrzucił biblijne, objawione boskie pojęcia dobra i zła, miłosierdzia i miłości. W ich miejsce wykuł ziemskie, porządkujące chaos przyrody pojęcie harmonii wzniesionej na drabinie hierarchii. Drabinie „Niebiańskiego spokoju”, inaczej „Niebiańskiej pacyfikacji”, gdzie każdy wyższy stopień ma totalną władzę nad niższym, a na samym szczycie istnieje ostateczny, nadludzki pan i prawodawca, nieznający żadnych granic, pojęć zbrodni i kary. To choć krańcowo okrutne, jednak pozwalające na opanowanie chaosu, więc w pełni akceptowane przez władców, jak i… poddanych.

To prawdziwie „Nie-boska komedia”, o której cóż wie nasza europejska cywilizacja wychowana na boskich, objawionych „z góry” wersach Biblii, strofach Ewangelii, w których władcy – jak Chrystus dla Kościoła – mają być sługami swoich poddanych. Nie zawsze było to u nas regułą, ale odstępstwa od tej zasady były zawsze potępiane i ostatecznie odrzucane, a zbrodnie, jeżeli już miały miejsce, to głównie na obcych, a nie własnych narodach.

Ów jakże Nie-ziemski system społeczny oparty na Ewangelii pełnię swą osiągnął w cywilizacji Bizancjum, pod kopułą konstantynopolskiej Hagii Sophii, będącej bezpośrednią dziedziczką rzymskiego Panteonu, jerozolimskiej świątyni i greckich chramów Aten, Aleksandrii, Efezu. I właśnie ta, najbardziej wysublimowana, gładka, namaszczona przednimi olejkami skóra Ortodoksji, podobna skąpanej w kozim mleku skórze Kleopatry, nałożona została na chropawy, żelazny pancerz mongolskiej Moskwy. Moskwy, która była na tyle pojętnym uczniem Mongołów, iż po zniszczeniu Chanatu Krymskiego podbiła całą Syberię wraz z jej mongolskim podbrzuszem. Uczeń przerósł mistrza, zaś nowa, jakże wiele mówiąca nazwa Rosjanina – Kacap – pochodzi od tatarskiego słowa rzeźnik.

Naród biesów

Moskwa po swym zwycięstwie nad Mongołami i Tatarami, dobiciu Nowogrodu Wielkiego i kilku pomniejszych staroruskich miast, wspomniawszy na swe bizantyjskie dziedzictwo, obróciła się ku Zachodowi i ogłosiła się Trzecim Rzymem. I nie była to wzmianka o powstaniu trzeciej stolicy Europy, lecz zapowiedź pełnego podboju naszego kontynentu. Bowiem nie ma i nie może być wielu Rzymów, pierwszy i drugi upadł, więc Trzeci ma dziejową misję objąć władztwo nad całym cesarstwem. Zaczęło się od krwawego „zbierania ziem Ruskich”, wytopieniu pod lodem Nowogrodu Wielkiego i wyrżnięciu kilku pomniejszych staroruskich miast, ale kampania ta skończyć się miała nad brzegami Atlantyku. I właściwie ten plan już by się ziścił, gdyby Europa nie podbiła Ameryki i tam nie powstałby kolejny Czwarty już Rzym ze stolicą w Waszyngtonie.

Być może wizja Trzeciego Rzymu od Władywostoku po Gibraltar nie jest taka głupia. Pomyślmy, każdy chętny do emigracji europejski rolnik miałby do dyspozycji po tysiące hektarów ziemi – któż by się temu oparł? Jak nie opierają się dziś takim perspektywom ludzie interesów z Niemiec czy Francji. Ale jest jeden problem – ta ziemia, nad którą powiewa chorągiew z dwugłowym, rosyjskim, rzymskim i bizantyjskim orłem, ma kolejny proporzec, tym razem z obrazem Smoka. Ile byś hektarów i fabryk posiadał, i tak wszystko należy do samodzierżawnego Cara – Wielkiego Mogoła i w każdej chwili może zostać ci odebrane, a rodzina na twoich oczach zgwałcona i zesłana na Sołowki.

Dwugłowy orzeł, skąpana w złocie ikona, literatura, muzyka i… balet – to bezbłędnie stosowana przez władców Moskwy mistyfikacja, zasłona dymna rozwieszona nad zastępami smoczego Mordoru. Zasłona, w którą uwierzył nie tylko cały świat, lecz także sam naród rosyjski. Ochlapany błotem przepastnych kolein, stąpający w waciakach po bezkresnych bezdrożach, święcony w zdrojach siwuchy, uważa siebie za „nosiciela” najwyższej pośród ludzkich kultur – blasku Ortodoksji. I z wysokości swego złoconego tronu wydaje sądy nad pozostałymi narodami ziemi, kto godzien jest dostąpić Ruskiego Miru, a kogo trzeba się pozbyć. I każe nam przyjąć podobną perspektywę. Jakże to, Święta Ruś, naród Rublowa i Kandinskiego, Puszkina i Tołstoja, Czajkowskiego i Rimskiego-Korsakowa, może być narodem biesów? Jak widać na załączonym obrazku – nie tylko może, ale jest, jak słusznie domniemywał to Dostojewski. Narodem biesów zamieszkujących po rogatki Biesłanu.

Nihil nowi sub sole

I po raz nie wiadomo który znów widzimy, jak ta cienka skóra najsubtelniejszej bizantyjskiej, a dalej wyrafinowanej, dworskiej, petersburskiej kultury pęka przy pierwszym dotknięciu, ukazując pod spodem łuski bestii. Słuchając z niedowierzaniem o torturach i gwałtach zadawanych ukraińskim dzieciom przez miłujących pokój rosyjskich żołnierzy, przypominam sobie pewną rozmowę ze staruszkiem księdzem, który – można tak powiedzieć – „spowiadał” mi się z opowieści jednego ze swych parafian. Parafianin ów miał w swoim czasie zaszczyt pracować z samym Feliksem Edmundowiczem Dzierżyńskim. Był to niegdysiejszy funkcjonariusz WCzK (CZEKA), który w latach 20. wprowadzał w Rosji wraz ze swym sławnym naczelnikiem władzę radziecką. Nie był on co prawda w stanie się wyspowiadać i prosić od księdza odpuszczenia, lecz potrzebował chociaż opowiedzieć kapłanowi o systemie, w którym pracował. Systemie, który kierował pięciu „delegowanych” do gwałtu na pięcioletnim dziecku, a siedmiu do gwałtu na siedmiolatce lub siedmiolatku, i tak wedle matematyki szło od dwóch w górę. A rodziców kładziono żywcem do trumien z nieboszczykami, by po dwóch dniach wydobywać ich, podziwiając zsiwiałe w dwie doby włosy gości „Uzdrowiska Łubianki”.

Nihil nowi sub sole, od lat 20. aż po upadek ZSRS świat „nie dawał wiary” temu, co działo się na Wschodzie. Potem od 1991 roku świat żył nadzieją duchowego odrodzenia demokratycznej i ucywilizowanej Rosji. Przecież Cerkiew rosyjska znów maluje ikony, znów płyną pieśni cerkiewne, znów odradzają się ruskie monastyry. Jakże to było naiwne, moskiewski pantokrator przyjmie niebawem oblicze ziemskiego cara, przed którym bić będzie pokłony sam patriarcha Cyryl ze wszystkimi swymi biskupami i „ludem odkupionym”. Znów Cerkiew posłuży za dymną zasłonę azjatyckiej władzy, a cała rosyjska kultura otrzyma kolejne zadanie do odrobienia… Omamić, oszukać świat, by bestia mogła spokojnie wstać z kolan.

Wstała, ale nie ma dziś swej największej przewagi – kłamstwa. Ten cyrk przedstawia prawie wyłącznie przed własną publicznością, jest naga, telewizja i Internet robią swoje, a wojskowy Chór Aleksandrowa już nie wystąpi w Paryżu i Berlinie, rok temu poszedł na dno Morza Czarnego. Ale i tak „Wielki Hamulcowy” pomocy dla Ukrainy i Polski, kanclerz Niemiec, uważa Putina, inaczej moskiewskiego Czikatilo, za swego niezmiennego partnera od interesów, a nasz własny moskiewski agent wpływu Korwin-Mikke też nie korzysta z przywileju, by siedzieć cicho. I wszyscy oni powołują się na wielką rosyjską kulturę, która w oczywisty sposób nie może sąsiadować z takim bestialstwem.

Obawiam się jednak, że Kreml udowodni niebawem, że wszystko jest możliwe. Podobnie w 1939 roku nikt by nie wierzył, że naród Bacha i Goethego pobuduje piece, w których spalać będzie ludzką „biomasę”. Lecz „geniusz niemiecki”, wbrew powszechnym oczekiwaniom, pobudował jednak te krematoria. „Geniusz rosyjski” poszedł o krok dalej, rozwozi swe krematoria na kołach tam, gdzie są najbardziej potrzebne.

Utopić byka w jego własnym błocie

Zachód musi wreszcie się przebudzić i spojrzeć w prawdzie w demoniczne oblicze Rosji – to jakże naiwny apel, który upada wobec giełdowych notowań ropy i gazu. Ale ten zachodni business as usual będzie trwał tylko do czasu, dopóki wojska rosyjskie nie dotrą nad kanał La Manche i dalej, jak obiecywał to niedawno sam Bat’ko Łukaszenka. To jest ich cel, nie żadna Ukraina czy nawet Polska i kraje bałtyckie. Bo takie jest prawo wschodniej dżungli, które już niegdyś skierowało do Europy zagony Czyngis-chana i Attyli. Tym razem jednak to Europa, uwiedziona rosyjską kulturą i rosyjskim złotem, sama zaprasza owych „miłujących pokój” rosyjskich mołojców. Widać już odczuwa podniecenie i dreszcze na pamięć o władczym Zeusie odzianym w skórę byka. Przecież wracamy dziś do jurnego, bezpruderyjnego, przedchrześcijańskiego świata mitów.

To nie agresor szuka ofiary, to ofiara wypatruje swojego kata. Czy tak ma się to skończyć? Byk też jest już chory, na alkoholizm, na covid, na aborcję, na korupcję. Spróbujmy, może by jednak wziąć go za rogi i ostatecznie obalić, utopić w jego własnym błocie? A gdyby uczynił to nie Zachód, nie cała Europa, lecz odrodzona Rzeczypospolita, raz na zawsze? Czytajcie przepowiednię z Tęgoborzy z 1939 roku.

To, co już się spełniło:

Gdy czarny orzeł znak krzyża splugawi,
Skrzydła rozłoży złowieszcze,
Dwa padną kraje, których nikt nie zbawi,
Siła przed prawem jest jeszcze.

Lecz czarny orzeł wejdzie na rozstaje;
Gdy oczy na wschód obróci,
Krzyżackie szerząc swoje obyczaje,
Z złamanym skrzydłem powróci.

Krzyż splugawiony razem z młotem padnie.
Zaborcom nic nie zostanie.
Mazurska ziemia Polsce znów przypadnie,
A w Gdańsku port nasz powstanie.

A to spełnia się na naszych oczach…

Bitna Białoruś, bujne Zaporoże,
Pod polskie dążą sztandary.
Sięga nasz orzeł aż po Czarne Morze
Wracając na szlak swój prastary.

Witebsk, Odessa, Kijów i Czerkasy –
To Europy bastiony,
A barbarzyńca aż po wieczne czasy
Do Azji ujdzie strwożony.

____
Jan Stalony-Dobrzański – poeta, architekt, konserwator; odbudowywał prawosławną Świętą Górę Grabarkę i odrestaurowywał Srebrne Wrota w Soborze Sofijskim w Kijowie.