Wrzutka
Pruskie marzenie
Od czasu, kiedy we wrześniu 9 roku legiony Warusa zostały rozbite przez Germanów w lesie Teutoburskim, Germania, późniejsze Niemcy, pozostały w Europie jednym z niewielu obszarów Europy nieprzeoranych przez cywilizację rzymską.
Jednocześnie Niemcy byli narodem (a właściwie zespołem narodów) wyjątkowo ludnym. Jednoczyli się rzadko, nie mieli ani jednej uznanej stolicy, ani mitów założycielskich, od Habsburgów rolę stolicy odgrywał peryferyjny Wiedeń. Kłopoty są nawet z nazwą. Francuzi nazywają ich Alamanami, Włosi – Teutonami, my Niemcami… A oni sami? „Dojcz” to w końcu nazwa Holendra. Mimo prób podejmowanych za czasów Ottonów czy Hohenstaufów Rzesza aż do Bismarcka była zawsze federacją, a nie zjednoczonym państwem. Marzenia „Młodych Niemiec”, powstałe wskutek szoku napoleońskiego i ożywienia polskimi powstaniami, zrealizowały się dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Niezwykłe, że zjednoczenia państwa dokonali protestanccy Prusacy, a nie kulturalni Sasi czy pogodnie usposobieni Bawarczycy. Będąc najliczebniejszym narodem, z umiłowaniem do porządku i talentem do organizacji, trudno pogodzić się z rolą jedynie pierwszego wśród równych. Stąd niepowstrzymana potrzeba przywództwa i dominacji, długo hamowana przez wewnętrzne rozbicie, która stała się niebezpieczna po wojnie francusko-pruskiej i niezaakceptowanym przez Niemców Traktacie Wersalskim. Po upadku za sprawą Solidarności muru berlińskiego ludzie przenikliwi przewidywali kłopoty, odrodzenie resentymentów, wybielanie historii, nawrót do idei Europy Karolińskiej, Ottońskiej czy Świętego Przymierza. Oczywiście nie da się zrealizować takich snów bez wspólnika – i tu od czasów Piotra niezawodna bywała Rosja – a także ofiary, która w tych planach zawadzała – Polski. Ale trzeba pokładać nadzieję w demografii. Niemki nie rodzą dzieci, islamscy imigranci przeciwnie, zatem w dającym się przewidzieć czasie naszym zachodnim sąsiadem będzie Turcja. A z Turkami potrafimy sobie poradzić.