Adamowicz, czyli „to nie ma nic do rzeczy”
Mam kilkoro przyjaciół – lemingów. Znam ich od ponad dwudziestu lat. Są to – wbrew utartym poglądom na temat lemingów – ludzie o dobrych sercach, i niejeden raz w różnych trudnych sytuacjach życiowych doznawałem od nich bezinteresownej pomocy. Problem jest tylko taki, że kiedy rozmawia się z nimi o sprawach politycznych i społecznych nie potrafią samodzielnie artykułować swoich myśli. Używają kalek i stereotypów wyniesionych z Onetu i TVN (o „Wyborczej” nie wspominam, bo tego to już nawet lemingi nie czytają).
Wspominałem już o ekologistach z którymi rozmawiałem, przedstawiających się jako obrońcy przyrody, a nie wiedzący co to jest biocenoza, a co biotop. Pora na ciąg dalszy.
Pierwszego września na Westerplatte, podczas obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej doszło do straszliwego wydarzenia. Harcerz, który chciał odczytać Apel Poległych został pogoniony i Apel tenże odczytał oficer Wojska Polskiego. Reakcja moich lemingów: „Westerplatte. >>Proszę stać<<. Przedstawiciele MON blokują odczytanie apelu poległych przez Harcmistrza. Wojsko Macierewicza przejęło całość obchodów, pomimo wieloletniej tradycji i uzgodnień z prezydentem Gdańska. PiS usiłuje zawłaszczyć wszystko – Za Pawłem Adamowiczem”.
Na co odpisałem: „Za Adamowiczem? To chyba ten, który nie mógł się doliczyć, ile właściwie mieszkań posiada?”.
Odpowiedzi: „To nie ma nic do rzeczy”, oraz „Brak słów…”. Lubię takie sformułowania, bo brak słów oznacza, że nie posiada się rzeczowych argumentów. Wobec czego pojechałem cytatem: „Jeżeli w uroczystości bierze udział wojskowa asysta honorowa, apel pamięci lub apel poległych powinien być odczytywany przez oficera z jednostki wystawiającej asystę – zapisano w Ceremoniale Wojskowym, wprowadzonym w 2014 r. przez ówczesnego szefa MON Tomasza Siemoniaka”.
Odpowiedzi: „Jakoś wcześniej nie było problemu, żeby to robili harcerze”. Chciałem już napisać, żeby powiedzieli w którym to roku harcmistrz odczytywał Apel Poległych na Westerplatte, ale machnąłem ręką. Po czym zaliczyłem jeszcze komentarz: „Szczegóły regulaminowe są nieistotne…” – i dalej już mi się nie chciało czytać. Jeżeli szczegóły regulaminowe są nieistotne, to znaczy że ja, nie posiadający prawa jazdy (bo nie mam, nigdy nie chciało mi się pójść na kurs, ale prowadzić umiem i przepisy prawa drogowego znam na pamięć) mogę swobodnie jeździć samochodem po mieście. A może i Zakopiankę zaliczyć.
Tymczasem trudno by mi było wytłumaczyć moim lemingom, że Adamowicz jest jak najbardziej istotny i ten fakt jak najbardziej jest do rzeczy. Facet, który w charakterze burłaka ciągnął samolot OLT Express, która to spółka miała prawdopodobnie wykończyć PLL Lot i który niebawem będzie zeznawać przed komisją do sprawy afery Amber Gold, nie cofnie się przed żadną prowokacją. Nawet przed wystawieniem do wiatru Bogu ducha winnego harcerza, by ogłosić potem, że pisowcy złamali umowę o odczytaniu Apelu. Mimo, że „wojsko Macierewicza” po prostu wykonało instrukcję peowskiego ministra.
Tomasz Kowalczyk