Człowiek z teczki
Upalnym latem 1980 roku z kręgów tygodnika „Polityka” wypłynęła opinia na temat przywódcy robotniczego protestu w Gdańsku – „cwany żulik”. Za to określenie byliśmy gotowi wydrapać oczy. Pamiętam, jak godzinami z zespołem radia na Myśliwieckiej, który in corpore wstąpił do Solidarności, wysłuchiwaliśmy przemówień przewodniczącego, interpretując wszystko na korzyść jego i sprawy. Gdy wypływały informacje o kontaktach z SB, mówiliśmy: prowokacja! Były momenty, gdy prywatne interesy elektryka z Popowa były zbieżne z celami jego ojczyzny. Ale w końcowym rozrachunku nie potrafiły przeważyć. Kiedy? Chyba w momencie, gdy Wałęsa wygrał z Mazowieckim, a „Bolek” zaczął niszczyć własną legendą. Najgorsze, że własnej degradacji nie zauważył sam bohater. Prawdopodobnie z czasem sam uwierzył w to, że jest mężem opatrznościowym, który bez niczyjej pomocy obalił komunizm. Jakoś nie widział, że zwolennicy odwracają się od niego z zażenowaniem. Pierwszą przegraną z Kwaśniewskim mógł jeszcze tłumaczyć fałszerstwem wyborczym, ale ten 1 proc., który dostał w następnych wyborach? Podtrzymywała go kroplówka światowej popularności, własne ego nie pozwalało mu zamilknąć. Nie mówię już o wyznaniu prawdy. Chociaż jeszcze w 1992 roku miał wielkość na wyciągnięcie ręki. Dziś zostały już jedynie małość i podłość. Długo nie potrafiłem zrozumieć nienawiści, jaką odczuwał wobec braci Kaczyńskich, polityków, którzy jak mało kto przyczynili się do jego wyborczego zwycięstwa. Być może początkowo byli dla niego wyrzutem sumienia, ale potem? Moim zdaniem Wałęsa pozostał samcem alfa i nie utracił resztek swej słynnej intuicji. Wcześniej niż ktokolwiek inny zrozumiał, że wyrósł mu konkurent w umysłach i sercach Polaków. Pracowity współpracownik, trzymający się w cieniu wiceprzewodniczący, państwowiec, wizjoner. Uświęcony męczeńską śmiercią zajmuje dziś cokoły przynależne „wodzusiowi”, wpycha się do podręczników i do świadomości narodu. Pozostają ślepa furia, nienawiść i groteska. Jak słynny skok przez mur za pomocą motorówki.
Marcin Wolski