Tekst alternatywny

Jak trwoga…

Jak trwoga…

Źle się dzieje  z naszym światem. Z czterech jeźdźców apokaliptycznych widać już trzech – agresję Rosji na Ukrainę, szaleństwo rozszerzającego się w błyskawicznym tempie Państwa Islamu w Syrii i Iraku, epidemię eboli – strach pomyśleć, co będzie, jak pojawi się czwarty, np. na Dalekim Wschodzie.

Co gorsza, wydaje się, że ludzkość zupełnie sobie nie radzi z tymi zagrożeniami – na Ukrainie, przeciwko rakietom Buk, Zachód wysyła gołąbki pokoju, islamistów bombardowania z powietrza co najwyżej rozjuszają, a ebola? Podobno jest już uleczalna… w Ameryce! W Afryce trudno nawet przestrzegać kwarantanny, czego dowodem jest ucieczka zarażonych pacjentów ze szpitala.

Na tym tle skłania do zastanowienia postawa Jamesa Foleya, amerykańskiego dziennikarza, bestialsko ściętego przez islamistę (z brytyjskim rodowodem). Godność w obliczu śmierci, a w trakcie długich okresów uwięzienia szukanie pociechy w różańcu – może skłaniać do podziwu i szacunku.

Wyobrażam sobie zaskoczenie „postępowych mediów” – dziennikarz z różańcem! Wydawać by się mogło, że o religii, o Bogu wysoko rozwinięty świat bezpowrotnie zapomniał.

Dużo można by mówić o przyczynach takiego stanu rzeczy – tradycyjne wartości: rodzina, wiara, prawo naturalne wydają się niepotrzebne w zasobnym państwie opiekuńczym. Ba, stanowią zbędne ograniczenia dla „samorealizującej się” jednostki.

System, w którym nie potrzeba pary rodziców (ani nawet parki matek), żeby wychować dziecko, w którym cała edukacja nastawiona jest na rozwój samolubnego ego, wyprodukował cywilizację-wydmuszkę, która – obym się mylił – może zostać bez trudu strzaskana przez inne cywilizacje – świat agresywnego islamu czy ekspansywnego Dalekiego Wschodu, w których rodzime wartości nie wymarły, a przeciwnie – rosną w siłę!

Drogie domorosłe Fukuyamy, mam dla was złą wiadomość – nie będzie ideowej globalizacji. Co najwyżej technologie Zachodu zostaną użyte do zniszczenia globu.

Chociaż, czy to już przesądzone? Eksplozja religijności na – wydawałoby się – zateizowanej do cna Ukrainie, przykład redaktora Foleya, któremu w chwilach ostatnich jedynym oparciem był Bóg, dowodzą, że niekoniecznie. Kiedy – zapewne już niedługo – masowy dżihad wyleje się na ulice Londynu i Paryża, kiedy pijani sołdaci we wschodniej Europie kolbami w drzwi załomocą, może ponownie brytyjskie puby zaczną zamieniać się w chrześcijańskie świątynie, a ludzie – odnajdywać współbraci w niezauważanych dotąd sąsiadach?

W Bogu nadzieja, że nie będzie za późno na przebudzenie.

Marcin Wolski

Marcin_Wolski_small