Tekst alternatywny

Komendant

Komendant

Ponieważ naszej opozycji nic nie jest w stanie zadowolić, identycznie będzie po wejściu do rządu Jarosława Kaczyńskiego. I nie ma znaczenia, że od lat narzekano na temat praktyki kierowania nawą państwową z tylnego siedzenia. Teraz zarzut będzie brzmieć, że zasiadł na miejscu obok kierowcy, ale kierownicy nie podjął (gdyby podjął, zarzucono by mu prawdopodobnie brak prawa jazdy). W istocie, jeśli dobrze rozumiem decyzję, nie chodzi o to, aby nasz Komendant pełnił rolę Nadkierowcy w tym rajdzie. Raczej pilota zdolnego informować, kiedy trzeba przyhamować, kiedy skręcić, pilnując jednocześnie, jak zachowują się niesforni pasażerowie. W dodatku jałowy będzie zarzut, że kierując wszystkim, nie podejmuje żadnego ryzyka. Miejsce obok kierowcy, jak wiadomo, jest najbardziej zagrożone w przypadku niespodziewanej kolizji. Obecny tandem jest rozwiązaniem optymalnym na ciężkie czasy, a te nadchodzą – epidemia nie zwalnia, kryzys gospodarczy się zaczyna, a wybory w USA to jedna wielka niewiadoma. Młody technokrata i doświadczony wizjoner to wspaniały zespół. W dodatku Kaczyński nie należy do kategorii polityków doraźnych, którzy zdominowali współczesny świat i nie są w stanie myśleć inaczej jak od wyborów do wyborów. Ma określone wizje, cele, pomysł na Polskę, w dalszej perspektywie widząc ją jako centrum Międzymorza i redutę zachodniej cywilizacji, która może pomóc Europie ocaleć, wbrew jej samej. Jego antyteza – Donald Tusk, jest jak współczesny książę Bogusław Radziwiłł, który nie znosił swoich rodaków, czuł się dobrze wyłącznie na obcych dworach, polskość uważał za nienormalność, a od polszczyzny pierzchły mu usta. Nawet swoje dziecko – Platformę – porzucił dla lukratywnych posad w Brukseli. Kaczyński jeśli działa, to robi to na chwałę przyszłej Polski (i brata, który stał się jej ucieleśnieniem). Swoją służebną rolę dla kraju potwierdza przez wejście do rządu. Zdecydował, że przyszłość ma mieć twarz Mateusza Morawieckiego.

Marcin Wolski